Grudniowe dane z amerykańskiego rynku pracy pokazały pierwszy od kwietnia spadek zatrudnienia. To ogromne rozczarowanie, ponieważ rynkowi ekonomiści generalnie prognozowali wzrost liczby miejsc pracy.


Liczba etatów w sektorach pozarolniczych (ang. non-farm payrolls) w grudniu była o 140 tys. mniejsza niż w listopadzie – poinformowało rządowe Biuro Statystyki Pracy (BLS). To rezultat jeszcze słabszy niż w listopadzie, gdy ogromnym rozczarowaniem okazał się wzrost na poziomie 245 tysięcy (dzisiaj zrewidowany wyraźnie w górę, do +336 tysięcy).


Tym razem słabe dane z amerykańskiego rynku pracy okazały się jeszcze większym zaskoczeniem. Mediana prognoz ekonomistów szacowała grudniowy przyrost zatrudnienia na 100 tys. W ten sposób grudzień okazał się najsłabszym miesiącem, od kiedy w maju rozpoczął się proces powrotu pracowników po kwietniowym lockdownie.
Warto dodać, że prognozy ekonomistów były niesamowicie rozbieżne i wahały się od -400 tys. do +530 tys. Co więcej, rewizje w górę za poprzednie dwa miesiące łącznie dodały 135 tys. miejsc pracy, co nieco łagodzi negatywną wymowę grudniowych statystyk z amerykańskiego rynku pracy.
Mimo że przez poprzednie siedem miesięcy amerykańskie firmy zatrudniły 12,4 mln ludzi, to warto mieć na uwadze, że w marcu i kwietniu ze statystyk zatrudnionych wypadło ponad 22,1 mln Amerykanów. W dalszym ciągu mówimy zatem raczej o przywracaniu etatów utraconych na skutek kwietniowego lockdownu niż o kreowaniu nowych miejsc pracy.
W grudniu w sektorze prywatnym ubyło 95 tys. etatów, podczas gdy oczekiwano przyrostu o 100 tys. Ale statystyki za listopad wyraźnie zrewidowano w górę: z 344 tys. do 417 tys. Za grudniowy spadek odpowiadał przede wszystkim sektor rekreacji i zakwaterowania, w którym ubyło aż 498 tys. miejsc pracy. To najprawdopodobniej skutek administracyjnego zamknięcia części biznesów w niektórych stanach (np. w Kalifornii czy Nowym Jorku) przez władze lokalne. Nieźle radził sobie za to przemysł i budownictwo, gdzie łącznie listy płac wydłużyły się o 93 tys. etatów. Z kolei handel detaliczny zwiększył zatrudnienie o 120,5 tys. etatów.
Ten „lockdownowy” trop sugerują także statystyki wynagrodzeń. Przeciętna stawka godzinowa w USA wzrosła w grudniu o 0,8% mdm i była aż o 5,1% wyższa niż rok wcześniej. Rynkowy konsensus zakładał wzrost płac tylko o 0,2% mdm i 4,4% rdr. Różnicę tłumaczyć można tym, że podobnie jak wiosną pracę tracili zwykle najsłabiej opłacani pracownicy barów, restauracji czy hoteli.
Bez zmian, na poziomie 6,7% pozostała oficjalna stopa bezrobocia (agregat U-3). Niezależne od danych urzędowych badanie aktywności zawodowej (BAEL) pokazało, że liczba pracujących nieznacznie (o 21 tys.) wzrosła przy stabilnej (+8 tys.) liczbie bezrobotnych. Za to aż 115 tys. Amerykanów opuściło rynek pracy, zasilając kategorię biernych zawodowo. A to trudno uznać za dobrą wiadomość. Mimo to najszersza miara bezrobocia (agregat U-6 obejmujący także osoby luźno związane z rynkiem pracy lub pracujące w niepełnym wymiarze czasu) obniżyła się w grudniu do 11,7% z 12% w listopadzie.
Inwestorzy nie bardzo wiedzieli, co myśleć o grudniowych „payrollsach”. Z jednej strony naczelny wynik zaprezentował się bardzo słabo. Z drugiej strony mieliśmy pozytywne rewizje za listopad i październik oraz bardzo solidne rezultaty z przemysłu i budownictwa. Spadek zatrudnienia można więc było zrzucić na karb koronawirusa i lockdownów, co do których wierzy się, że ustąpią w najbliższych miesiącach za sprawą programu masowych szczepień. W rezultacie notowania dolara, złota i kontraktów terminowych na S&P500 do godziny 15:00 pozostawały bez większych zmian.
KK