Biedni pracujący to osoby, które pomimo tego, że pracują, zarabiają niewiele więcej, niż wynosi minimum egzystencji. Dla gospodarstwa jednoosobowego jest to 983 zł miesięcznie, a dla dwuosobowego 1629 zł. Wydatki na mieszkanie i jedzenie wynoszą ok. 60% dochodu. Reszta musi wystarczyć na odzież, środki higieniczne, transport i lekarstwa. Pensja minimalna wynosi 1500 zł brutto, czyli 1111 zł na rękę. Otrzymuje ją ok. 800 tys. ludzi w Polsce. Oznacza to, że dochody wielu obywateli tylko nieznacznie przekraczają kwotę określaną jako minimum egzystencji.
Jeżeli w trzyosobowej rodzinie matka i ojciec zarabiają po 1111 zł, to już funkcjonują oni poniżej poziomu egzystencjalnego, który w tym wypadku wyznacza kwota 2528 zł. Jest to niepożądana sytuacja, która może prowadzić do patologii. Osoby z niskimi zarobkami, które pomimo tego, że pracują, nie są wstanie zapewnić sobie bytu, w zasadzie spełniają rolę współczesnych niewolników. Nie stać ich na to, żeby oszczędzać, zainwestować, a często nie mogą sobie pozwolić nawet na zmianę zatrudnienia.
Jak bogaci zawyżają średnią?
Przeciętne wynagrodzenie w Polsce wynosi 3600 zł brutto, co daje ok. 2570 zł na rękę. Jednak jest to wynagrodzenie średnie. Łatwo sprawdzić, jak diety posłów zawyżają przeciętną pensję. Łączne wynagrodzenie wszystkich zatrudnionych otrzymujących pensję minimalną wynosi 1,2 mld zł. Jeżeli dodamy do tego łączne wynagrodzenie 460 posłów (ok. 10 tys. zł miesięcznie), to otrzymamy kwotę 1,2046 mld zł. Dzieląc to przez sumę pracowników i parlamentarzystów, otrzymamy już kwotę ok. 1504 zł. Mniej niż promil uczestników populacji zawyża średnią pensję o kilka złotych. Innymi słowy przeciętne wynagrodzenie nie oddaje tego, ile zarabia większość Polaków.| »Czy Polacy pracują niewydajnie? |
Dobrą miarą jest pensja modalna, czyli kwota najczęściej powtarzająca się w gospodarce. Waha się ona w granicach od 1800 zł do 2200 zł. Współczynnik Giniego, który pokazuje rozkład dochodów w danym państwie, dla Polski w 2011 roku wynosił 32%. W Niemczech wynosi on ok. 25%, w Rosji ok. 46%. Im wskaźnik wyższy, tym większe nierówności w dochodach w danym państwie. Polska nie zalicza się do państw z najwyższym współczynnikiem, ale niestety prowadzi to do niebezpiecznej konkluzji, że w naszym kraju mieszka bardzo dużo biednych ludzi o podobnych niskich dochodach.
Przyczyny niskich płac
„Biedapraca” to problem powszechny. Obok bezrobocia jest jedną z głównych przyczyn emigracji zarobkowej Polaków. Winnych takiego stanu rzeczy jest całkiem sporo. Niektórzy eksperci podają inflację, przez którą w ciągu roku pensje Polaków realnie zmalały o ponad 1,4%! To tak, jakby przeciętny Polak mógł w ciągu miesiąca wydać ok. 50 zł mniej na zakupy. Kolejne przyczyny to wysokie składkowe koszty pracy – biedak również płaci ZUS.
Jednak nawet jeżeli uda mu się dożyć do emerytury, to będzie ona stanowić tylko połowę jego ostatniego dochodu. Taki człowiek będzie wymagać dodatkowych nakładów ze strony państwa, bo inaczej nie będzie go stać nawet na opłacenie podstawowych rachunków. Stąd warto sobie zadać pytanie, jaki jest sens odkładania przez nich na emeryturę? Inną często podawaną przyczyną są duże koszty życia w Polsce, ale z raportu Eurostatu wiemy, że nasz kraj należy do jednych z najtańszych państw w UE, gdzie średni poziom cen wynosi tylko 60% unijnej.
| »Jak się liczy wynagrodzenie? |
Równie często mówi się o wyzysku przedsiębiorców, którzy płacą swoim pracownikom dużo mniej, niż rzeczywiście mogą. Z drugiej strony pojawiają się argumenty, że pensje brutto nie są niskie – problem stanowi klin podatkowy i inne koszty, które sprawiają, że pracodawcy po prostu więcej zapłacić nie mogą.
Następna wskazywana przyczyna to niska wydajność pracy. Jednak tę mierzy się wartością produkowanych dóbr, a nie energią potrzebną pracownikowi na ich wytworzenie. Stąd często jest ona mylona z przykrością pracy. Polak spędza w pracy ok. 1940 godzin rocznie, czyli 400 godzin więcej niż Francuz. Jednak ci produkują droższe towary, dlatego ich wydajność jest dwa razy większa niż w Polsce.
Problem jest poważny
Biedni pracujący to olbrzymia siła polityczna, która jest podatna na hasła populistyczne. Dla nich niewielka pomoc w postaci dodatków do pensji rzędu 100 zł miesięcznie to już bardzo dużo. Nie interesuje ich to, jakie konsekwencje niesie to dla gospodarki w długim okresie, bo i tak żyją z miesiąca na miesiąc. Problem jest poważny, bo niezadowolone i przepracowane społeczeństwo jest jak stóg siana, któremu wystarczy tylko iskra, by doprowadzić do tragedii.Łukasz Piechowiak
Bankier.pl
l.piechowiak@bankier.pl





























































