Giełdowe dno wciąż nie zostało odnalezione. Amerykański rynek akcji pogrąża się w bessie, a giełdowe indeksy pogłębiły przeszło roczne minima. Inwestorzy obawiają się wzrostu stóp procentowych w USA w warunkach spowolnienia wzrostu gospodarczego.
O ile jeszcze w piątek dało się zauważyć przejawy „kupowania dołka”, to w poniedziałek mieliśmy do czynienia z „formacją wodospadu”. Giełdowe byki nawet nie próbowały bronić rynku, który po słabym otwarciu zamknął się na najniższych poziomach od ponad roku. S&P500 poszedł w dół o 3,2% i po raz pierwszy od kwietnia 2021 roku znalazł się poniżej 4 000 punktów. W ten sposób najważniejszy amerykański indeks giełdowy spadł już o 17,2% od styczniowego szczytu i znalazł się blisko umownej granicy bessy (w Ameryce definiowanej jako spadek o ponad 20% od szczytu).
Taka umowna bessa (-28% od szczytu) trwa już na Nasdaqu, który rozpoczął tydzień spadkiem o 4,29% i zakończył poniedziałek na najniższym poziomie od listopada 2020 roku. Dow Jones utracił niemal 2% i finiszował z wynikiem 32 245,70 punktów. Amerykańskie indeksy maja za sobą serię kilku spadkowych tygodni z rzędu. Dla DJIA to najdłuższa taka seria od 3 lat, dla S&P500 od czerwca 2011 roku, a dla Nasdaq od listopada 2012 roku.
Co tak niepokoi amerykańskich inwestorów? Odpowiedź można zawrzeć w jednym słowie: stagflacja. W rok 2022 gospodarka Stanów Zjednoczonych weszła z najwyższą inflacją CPI od 40 lat i gwałtownym wyhamowaniem wzrostu PKB. Na dodatek Rezerwa Federalna na serio wzięła się za normalizację polityki monetarnej, podnosząc stopy procentowe najmocniej od 22 lat i od czerwca uruchamiając program redukcji sumy bilansowej.
Eufemistycznie ujmując: nie jest to najlepsze otoczenie dla rynków akcji. A już z pewnością nie dla rynków skrajnie przewartościowanych, wycenianych z kilkudziesięcioprocentową premią względem historycznych standardów. A właśnie z takim rynkiem mieliśmy do czynienia przez poprzednie dwa lata (albo i dłużej). Teraz wyceny – rozumiane jako relacja cen akcji do oczekiwanych zysków spółek – zaczynają się normalizować.
- Amerykański Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych (AAII) w swoim cotygodniowym sondażu zadaje jedno proste pytanie: „jakiego kierunku dla rynku akcji spodziewasz się przez następne sześć miesięcy?” W ubiegłym miesiącu zaledwie 19% respondentów było nastawionych optymistycznie, to najniższy wynik 4-tygodniowej średniej od trzech dekad – napisał w poniedziałkowym komentarzu Alejo Czerwonko z UBS Global Wealth Management.
Równocześnie bardzo ciekawe rzeczy dzieją się na rynku długu. Rentowność 10-letnich obligacji skarbowych USA w poniedziałek sięgnęła 3,20% (a następnie spadły do 3,03%) - czyli już prawie wyrównała maksimum z listopada 2018 roku. Wtedy był rynek akcji zareagował grudniową paniką, która następnie zmusiła Rezerwę Federalną do natychmiastowej rezygnacji z QT, a później także obniżki stóp procentowych., Tyle że wtedy Fed zdążył był podnieść stopy do blisko 2,5%, a inflacja nie przekraczała 8,5%. Teraz sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana i wyraźnie gorsza dla posiadaczy aktywów finansowych.
Rynek terminowy wycenia, że do końca roku stopa funduszy federalnych zostanie podniesiona do ok. 3%, co implikowałoby wzrost o 200 pb. względem obecnych poziomów. Z notowań kontraktów wynika, że niemal przesądzona jest 50-punktowa podwyżka w czerwcu (94% szans), lipcu (82%) oraz być może także we wrześniu (39%) – wynika z obliczeń FedWatch Tool.



























































