Kraków rozpoczął walkę ze smogiem generowanym przez auta. Po wprowadzeniu Strefy Czystego Transportu na Kazimierzu urzędnicy chcą przekonać się, które samochody faktycznie zanieczyszczają powietrze i szukają firmy, której badania wskażą, jaki wpływ na jakość powietrza ma komunikacja miejska, a jaki pozostałe pojazdy. A smog to przecież nie tylko problem Krakowa, ale większości polskich miast.
Kraków jest dziś w ścisłej czołówce najbardziej zanieczyszczonych miast na świecie według portalu Air Visual. W tym niechlubnym rankingu wyprzedza m.in. Szanghaj. Przekroczone normy stężenia pyłów zawieszonych PM2,5 i PM10 wskazuje też stacja monitoringu powietrza Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
Jak twierdzą krakowscy urzędnicy, za zanieczyszczenia w 40 proc. odpowiadają samochody. Na 1000 mieszkańców Krakowa przypada ich aż 600, a dziennie po mieście jeździ aż 220 tys. pojazdów, trzy czwarte z nich w ścisłym centrum.
100 tysięcy aut do kontroli
Urzędnicy postanowili sprawdzić, które auta faktycznie powodują smog i jaki wpływ na jego generowanie mają pojazdy komunikacji miejskiej. W drugiej połowie kwietnia poznamy firmę, która przeprowadzi badania. Zostanie im poddane co najmniej 100 tys. aut, a monitoring potrwa dwa tygodnie. Wyniki wskażą przede wszystkim, jakie ilości dwutlenku węgla generują auta, ale pod uwagę będą brane także: tlenek węgla, tlenek i dwutlenek azotu, węglowodory i pyły zawieszone. Aby wyniki pomiarów były jak najdokładniejsze, badacze odnotują także prędkość, z jaką samochodów, ich przyspieszenie w trakcie pobierania próbek, a także temperatura, wilgotność powietrza oraz prędkość i kierunek wiatru.
Wyrzucą diesle z centrum?
Wyniki będą dla urzędników podstawą wyboru kierunku, w którym będzie zmierzała miejska polityka antysmogowa. Czy jeśli okaże się, że najwięcej zanieczyszczeń powodują diesle, co jest wielce prawdopodobne, miasto ograniczy ich wjazd do ścisłego centrum – na razie nie wiadomo. Taką możliwość i to nie tylko władzom Krakowa daje ubiegłoroczna ustawa Sejmu, zakładająca nawet 30 zł opłaty dla kierowców kopcących diesli jeżdżących po centrach miast. Pilotażową, pierwszą w Polsce strefę wyłącznie dla pojazdów ekologicznych – tzw. Strefę Czystego Transportu na początku roku wprowadził właśnie Kraków. Obowiązuje na Kazimierzu. Z pewnymi wyjątkami mogą do niej wjechać jedynie pojazdy elektryczne, napędzane wodorem i gazem. Już jednak w pierwszym miesiącu obowiązywania strefa wzbudziła kontrowersje. Protestowali m.in. lokalni przedsiębiorcy, którym nie odpowiadało, że zakaz dotyczył także ich klientów. W marcu radni musieli ratować sprawę pakietem poprawek do uchwały o SCT.
Zachód znacznie bardziej restrykcyjny
Znacznie bardziej restrykcyjne w walce ze spalinami są miasta Europy Zachodniej. Aby wjechać autem do strefy ultra niskiej emisji w centrum Londynu pomiędzy godz. 7 a 18 trzeba zapłacić 24 funty. Jak twierdzi cytowany przez The Guardian burmistrz Sadiq Khan, ograniczenie zmniejszy emisję spalin o 45 proc.
Od roku wolna od najstarszych niespełniających norm Euro 6 diesli chce być także Bruksela. Kierowcy, którzy zostaną przyłapani na jeździe po całym Regionie Stołecznym karani są 350 euro mandatu.
Smrodzące diesle z centrów wyrzuciły już Oslo, Berlin, Monachium i Hamburg, a w tym roku dołączył do nich tak zasłużony dla światowej motoryzacji Stuttgart.
Producenci też walczą
Z silnikami diesla zaczynają walczyć także… ich dotychczasowi producenci. Do 2025 roku co drugi nowy samochód produkowany przez Porsche producenta ma mieć silnik elektryczny lub hybrydowy. – W przyszłości chcielibyśmy być „diesel-free” – deklaruje Oliver Blume, CEO Porsche AG.
Mocny cios w trujące diesle zamierzają wyprowadzić przede wszystkim japońskie przedsiębiorstwa motoryzacyjne. Szefowie Hondy obiecują, że produkcja diesli skończy się na ostatnim modelu civic, a nowe modele nissana nie będą już proponowane klientom w wersjach z silnikami wysokoprężnymi. Przeciwną drogą idą za to włodarze Mazdy, którzy zamierzają dalej rozwijać silniki diesla.