
Na rynku istnieją dwa zasadnicze rodzaje złota. Funkcjonujące od blisko 5 000 lat jako uniwersalny pieniądz złoto fizyczne oraz liczące sobie raptem kilka dekad tzw. złoto papierowe. Oba mają swoje zalety, ale też wady. Zatem które wybrać? Zmierzmy się z tym tematem w Dniu złota i srebra w Bankier.pl.
Poniżej zapis debaty:
Udzielę najbardziej znienawidzonej odpowiedzi: to zależy. Zależy od osobistych preferencji inwestora: od jego horyzontu inwestycyjnego, sposobu inwestowania, rezydencji podatkowej (i osobistej) oraz przede wszystkim od nastawienia do współczesnego systemu finansowego. Ale zanim odpowiem, komu papier, a komu metal, postaram się dokładniej opisać charakterystyki obu rodzajów złota.
Czym jest złoto fizyczne?
Mówimy tu o realnie istniejącym metalu, który możemy wziąć do ręki i sprawować nad nim bezpośrednią kontrolę. Posiadanie fizycznego złota jest inwestycją skrajnie defensywną, ale też nie jest inwestycją wolną od ryzyka (bo takie nie istnieją). Rzecz jasna mówimy tu o złocie inwestycyjnym (lokacyjnym). To metal występujący w postaci sztab, sztabek i monet bulionowych. Oznacza to, że nie mają one wartości kolekcjonerskiej i wykonane są z niemal czystego złota (zwykle 99,9 proc.).
Gdzie, jak i za ile można kupić złoto? Jak obchodzić się z naszą inwestycją? Co powinniśmy wiedzieć, a czego unikać? Czy w ogóle warto inwestować w złoto? Na te i inne pytania odpowiadam w poniższym poradniku.
Przeczytaj także
Złoto lokacyjne kupujemy tylko u znanych i renomowanych dilerów, dysponujących odpowiednią ofertą (tzn. dysponującymi „od ręki” przynajmniej kilkunastoma uncjami metalu) i uczciwymi marżami (w warunkach polskich wynoszących obecnie kilka procent ponad cenę spot z Nowego Jorku). Sam preferuję bezpośredni i osobisty zakup bulionowych monet (lub sztabek) w transakcji natychmiastowej opłaconej gotówką. Taka transakcja daje nam największe prawdopodobieństwo uniknięcia fałszywki (duży diler złota powinien dysponować sprzętem umożliwiającym sprawdzenie autentyczności metalu) oraz dokonania anonimowego zakupu złota inwestycyjnego.
Powiedzmy to sobie jasno: nabycie biżuterii nie jest dobrym sposobem na zainwestowanie w złoto. Po pierwsze, pierścionki, kolczyki, bransoletki, kolczyki a nawet sławne złote łańcuchy z reguły nie są wykonane z czystego złota. Po drugie, w przeciwieństwie do złota inwestycyjnego złota biżuteria obłożona jest podatkiem VAT (w Polsce od 8 lat wynoszącym „tymczasowo” 23 proc.). Po trzecie, cena grama złota zawartego w biżuterii jest znacznie wyższa od ceny grama „czystego złota”, choćby z powodu nakładu pracy wykonanej przez jubilera.
Inwestowaniem w złoto nie jest też zakup monet kolekcjonerskich. Wszelkiego rodzaju numizmaty zawierają w swojej cenie premię za wartość kolekcjonerską. Dlatego też uncjowa złota moneta bulionowa będzie zdecydowanie tańsza od monety kolekcjonerskiej o takiej samej zawartości kruszcu. Nie znaczy to, że numizmaty nie mogą być dobrą inwestycją. Mogą, ale wymagają specjalistycznej wiedzy i po prostu nie są tożsame z lokowaniem pieniędzy w złocie.
Inwestor raczej powinien też omijać wszelakie „okazje” w postaci zakupu złotego złomu (np. starej biżuterii, granulatu, etc.). O ile czasami kusi cena wyraźnie niższa od notowań z rynku finansowego, to amatorowi trudno jest ocenić próbę oferowanego metalu. Abstrahując od faktu, czy to w ogóle jest złoto. Złoty złom może też być później trudny w odsprzedaży po dobrej cenie. Tego typu „okazje” przeciętny inwestor powinien jednak zostawić innym.
Wady i zalety złota fizycznego
Stosik złotych Krugerrandów (lub innych monet/sztabek bulionowych) stanowi przede wszystkim zabezpieczenie dla reszty portfela inwestycyjnego. Złoto nigdy nie powinno być celem samym w sobie. Jest po prostu środkiem do przenoszenia siły nabywczej w czasie. Ze względu na swą charakterystykę stanowi formą polisy ubezpieczeniowej przed zdarzeniami dewastującymi „papierową” część portfela (czyli akcje, obligacje, jednostki funduszy inwestycyjnych). Rozsądna pozycja w złocie fizycznym zmniejsza zmienność osiąganych stóp zwrotu, co pozwala inwestorowi na spokojniejszy sen.
Jest to inwestycja skrajnie defensywna oferująca zabezpieczenie przed tzw. ryzykiem systemowym rozumianym jako załamanie się krajowej waluty, upadkiem systemu bankowego czy niewypłacalności rządu. Dla inwestora z Polski jest to po prostu najprostszy i najbezpieczniejszy sposób na dywersyfikację geograficzną. To inwestycja istniejąca niezależnie od rządu, systemu finansowego, infrastruktury technicznej, w pełni mobilna i anonimowa. Złoto jako jedyne aktywo finansowe jest wolne od ryzyka kredytowego – nigdy nie bankrutuje i nie wymaga gwarancji trzeciej strony. Kilka lub kilkanaście uncji złotych monet znacząco zwiększa zakres realnej wolności inwestora – w ciężkich czasach pozwala przeżyć lub zmienić miejsce zamieszkania.
Królewski metal póki co pozostaje też aktywem wolnym od opodatkowania. Złoto inwestycyjne w Unii Europejskiej zwolnione jest z podatku VAT. Nie podlega też pod podatek od zysków kapitałowych (tzw. podatek Belki). W polskich warunkach przychody ze sprzedaży złota nie podlegają też pod podatek dochodowy (PIT), jeśli transakcji zbycia dokonamy po minimum sześciu miesiącach od zakupu metalu.
Niemniej jednak zakup sztabki czy monety bulionowej obarczony jest kosztem marży dilerskiej, obecnie wynoszącej kilka procent ponad cenę spot. Ze względu na relatywnie wysokie koszty transakcyjne fizyczny metal nie nadaje się do krótkoterminowej spekulacji. Po drugie, złoto generuje koszty przechowywania (wynajem skrytki depozytowej lub zakup sejfu) oraz ryzyko kradzieży. Trzeba to sobie jasno powiedzieć: nie istnieje żaden stuprocentowo pewny sposób przechowania złota. Nawet tzw. bank ziemski (czyli złoto zakopane w ogródku) może zostać „wydobyty” przez osobę niepożądaną. Lub zapomniany przez samego inwestora czy też jego spadkobierców.

Istnieje też – stosunkowo niskie – ryzyko natrafienie na podróbkę. Co prawda zakup kruszcu u dużego i renomowanego dilera prawie eliminuje to ryzyko, ale cień szansy zawsze pozostaje. Dlatego warto samodzielnie sprawdzić autentyczność kupowanego metalu. Większość podróbek łatwo rozpoznać: monetę wystarczy zważyć i zmierzyć, po czym porównać wyniki z „danymi fabrycznymi”. W przypadku znanych bulionówek można też użyć linijki Fischa.
Złoto fizyczne stanowi inwestycję długoterminową realizowaną w ramach zdywersyfikowanego portfela inwestycyjnego i stanowi „twardy trzon” naszych oszczędności. Jednakże żółty metal nie przynosi odsetek i raczej nie jest kupowany z myślą o istotnej realnej aprecjacji kapitałowej. Nie zastąpi więc akcji lub instrumentów finansowych przynoszących stały dochód. Ze względu na wysokie koszty transakcyjne nie nadaje się także do krótko- lub nawet średnio terminowej spekulacji.
Czym jest złoto papierowe?
Złotem „papierowym” przyjęto nazywać wszelakie instrumenty finansowe dające inwestorowi ekspozycję na cenę złota. W zdecydowanej większości tego typu produktów złota nawet nie zobaczymy, ale będziemy mogli zarobić na wzroście jego wartości (lub stracić w przypadku spadku cen). Cała transakcja zostanie rozliczona w fiducjarnym (tj. opartym o zaufanie) pieniądzu, bez dostawy fizycznego metalu. Warto pamiętać, że nawet najlepszy „papier” zawsze pozostaje tylko papierem i nie stanowi substytutu dla prawdziwego kawałka złota.
Kategoria „papierowego złota” obejmuje przede wszystkim jednostki funduszy ETF. Większość z nich działa w ten sposób, że za pieniądze pozyskane od inwestorów kupuje i magazynuje realnie istniejące sztaby złota. Dlatego też wycena jednostek ETF-ów zwykle wiernie odzwierciedla notowania kruszcu na rynkach finansowych. Jednakże zdecydowana większość ETF-ów replikowanych fizycznie nie pozwala inwestorom na zamianę jednostek na złote sztaby. Istnieje jednak kilka podmiotów, które taką opcję oferują, ale tylko w odniesieniu do dużych nominałów (w grę wchodzi odbiór sztaby 400-uncjowej). Są też ETF-y stosujące replikację syntetyczną (zwłaszcza te lewarowane) i tego typu podmioty w ogóle złota nie posiadają.
Przeczytaj także
Jednostki „złotych” ETF-ów notowane są na giełdzie tak samo jak akcje. Do ich zakupu konieczne jest posiadanie rachunku maklerskiego z dostępem do danej giełdy (Nowy Jork, Londyn, Frankfurt, Zurych, Tokio, Szanghaj). W przypadku inwestora z Polski, konieczny jest albo rachunek maklerski z dostępem do rynków zagranicznych albo rachunek założony u zagranicznego brokera. Niestety Komisja Europejska i polska Komisja Nadzoru Finansowego znacząco zawężyły możliwości inwestowania w ETF-y za pośrednictwem polskich biur maklerskich. Od kilku lat niedostępne są ETF-y notowane na giełdach amerykańskich, oferujące najbogatszą paletę tych instrumentów. Wciąż dostępne są za to instrumenty notowane w Londynie, Frankfurcie czy Zurychu.
Oprócz ETF-ów inwestor indywidualny ma do dyspozycji całą gamę jednostek tradycyjnych funduszy inwestycyjnych czy certyfikatów inwestycyjnych. Jednakże to ETF-y oferują zdecydowanie niższe opłaty za zarządzanie (w granicach 0,5 proc. wartości aktywów rocznie), aczkolwiek inwestowanie na rynkach zagranicznych poprzez polskie biura maklerskie zwykle wiąże się z relatywnie wysoką prowizją przy zakupie i sprzedaży. Niestety, zdecydowana większość funduszy oferowanych przez polskie TFI wypada znacznie słabiej od pasywnie zarządzanych ETF-ów.
Dla inwestorów o większym apetycie na ryzyko istnieje świat instrumentów pochodnych, opartych o notowania złota. O ile trudno byłoby znaleźć inwestora indywidualnego z Polski, który handlowałby kontraktami terminowymi lub opcjami na nowojorskiej giełdzie towarowej (Comex), o tyle w ostatnich latach dość popularne stały się kontrakty CFD oferowane przez brokerów foreksowych. Tu mamy do czynienia z niższymi kosztami transakcyjnymi niż w przypadku ETF-ów. Równocześnie musimy uważać na dźwignię finansowa, która zwielokrotnia zarówno nasze zyski jak i straty. CFD są narzędziem do krótkoterminowej spekulacji i nie bardzo nadają się do długoterminowego inwestowania w złoto.
Główną zaletą „papierowego złota” są niższe koszty transakcyjne oraz wygoda. Transakcję można łatwo i szybko wykonać bez wychodzenia z domu za pośrednictwem platformy oferowanej przez brokera. Zarówno rynek ETF-ów jak i CFD oferują wysoką płynność, szybkość zawierania transakcji i uwalniają inwestora od konieczności weryfikowania autentyczności kupowanego metalu. Inwestor nie ponosi też kosztów przechowywania złota. Nie ma też ryzyka kradzieży ze strony „klasycznych” złodziei. Dodatkowo atutem może być możliwość zastosowania dźwigni finansowej, pozwalającej osiąganie wysokich zysków (lub ogromnych strat) przy zaangażowaniu stosunkowo niewielkiego kapitału.
Trzeba sobie jednak jasno powiedzieć, że inwestycja w „złoto papierowe” nie jest tożsama z inwestycją w złoto prawdziwe. Obie wiążą się z bardzo odmiennym profilem ryzyka. W przypadku wszystkich instrumentów finansowych dochodzi ryzyko kontrahenta: brokera, sponsora i organizatora ETF-u lub certyfikatu inwestycyjnego, a także samej giełdy czy systemu bankowego. Do funkcjonowania tego rynku potrzebna jest infrastruktura techniczna, prawna i organizacyjna. Nie istnieje możliwość przeprowadzenia anonimowej transakcji.
Przeczytaj także
Inwestor nie posiada też żadnej kontroli nad złotem zgromadzonym przez fundusz, w który zainwestował. Zyski osiągnięte z tytułu inwestowania w „złoto papierowe” podlegają pod podatek Belki. Sytuacja prawno-podatkowa dodatkowo komplikuje się, jeśli inwestujemy poprzez brokera zagranicznego. Wtedy sami musimy obliczyć i odprowadzić podatek, którego domaga się polski fiskus. Istnieje też powszechnie ignorowane – ale jak pokazuje nie tak znowu odległa historia – ryzyko konfiskaty przez rządy złota będącego w posiadaniu ETF-ów.
Dla kogo papier, dla kogo metal?
Z tych wszystkich względów (a także z kilku innych) „złoto papierowe” nie nadaje się jako inwestycja długoterminowa. Stanowi za to efektywny i wygodny sposób spekulacji na rynku złota bez konieczności ponoszenia wszystkich kosztów związanych z zakupem i przechowywaniem fizycznego metalu. Jednostki ETF są stosunkowo bezpiecznym sposobem wzbogacenia portfela inwestycyjnego o komponent złota. Aktywnemu inwestorowi pozwalają też na „manewry taktyczne”, czyli elastycznie reagowanie na zmieniające się warunki rynkowe. Umożliwiają też wejście na rynek z mniejszym kapitałem, nawet wyraźnie mniejszym od ceny jednej uncji złota.
Jednakże dla tych, którzy planują swoje inwestycje w horyzoncie 20-30-letnim i postrzegają złoto jako środek tezauryzacji, podstawowym wyborem pozostaje złoto bulionowe znajdujące się pod bezpośrednią kontrolą. To wciąż najbezpieczniejszy sposób długoterminowego przechowania siły nabywczej bez ryzyka kredytowego, bez udziału strony trzeciej, dyskretnie i anonimowo. Niemniej jednak krótkoterminowej spekulacji złoto fizyczne nadaje się bardzo słabo i w tym zakresie efektywniej jest wyręczyć się „złotem papierowym”.
