Jesteśmy ofiarami bezwzględnego szantażysty godzącego w nasze dobre imię podkreślili w przesłanym PAP oświadczeniu Krystian Czarnota i twórca Elektromisu Mariusz Świtalski. Odnieśli się w ten sposób do zarzutów zawartych w piątkowej publikacji "Głosu Wielkopolskiego", poświęconej sprawie Jarosława Ziętary.


Krystian Czarnota i twórca Elektromisu Mariusz Świtalski (zgodzili się na publikację pełnych nazwisk) w przesłanym PAP oświadczeniu podkreślili, że "16 listopada 2018 roku w gazecie +Głos Wielkopolski+ ukazał się artykuł autorstwa Łukasza Cieśli i Jakuba Stachowiaka pod tytułem +Oficer UOP: śledziłem Ziętarę na zlecenie firmy Elektromis+. W tekście, w oparciu o wypowiedzi byłego pracownika SB i UOP Jerzego U. (przedstawionego w artykule jako Kazimierz), znalazły się sugestie o współudziale w porwaniu i prawdopodobnym zabójstwie dziennikarza Jarosława Ziętary, kierownictwa firmy Elektromis".
"W związku z tym oświadczamy, że 22 października br. w Prokuraturze Krajowej Wielkopolski Wydział Zamiejscowy w Poznaniu zostało złożone zawiadomienie o przestępstwie szantażu popełnionego przez Jerzego U. Na dowód zostało załączone nagranie audio, na którym Jerzy U. opowiada jak za kwotę 3 mln złotych jest gotowy zmieniać swoje zeznania opisujące rolę kierownictwa Elektromisu w sprawie Ziętary" podkreślono w oświadczeniu.
Dodano, że "z nagrania wynika jednoznacznie, że Jerzy U. zręcznie manipuluje wymiarem sprawiedliwości i przedstawicielami mediów, dostarczając im, w nadziei na korzyść finansową, nieprawdziwych, fałszywych informacji. Oświadczamy, że jesteśmy ofiarami bezwzględnego szantażysty, godzącego w nasze dobre imię".
Naczelnik Wielkopolskiego Wydziału Zamiejscowego Prokuratury Krajowej w Poznaniu prok. Roch Waszak w rozmowie z PAP potwierdził, że takie zawiadomienie rzeczywiście zostało złożone. Jak mówił, "22 października pan Krystian Czarnota złożył takie zawiadomienie, wraz z dołączonymi materiałami. Zawiadomienie to zostało przekazane do Prokuratury Krajowej w Warszawie z wnioskiem o przekazanie tej sprawy do innego Wydziału Zamiejscowego PK" powiedział.
Jarosław Ziętara był poznańskim dziennikarzem. Ostatni raz widziano go 1 września 1992 r. Rano wyszedł do pracy, ale nigdy nie dotarł do redakcji "Gazety Poznańskiej". W 1999 r. został uznany za zmarłego. Ciała dziennikarza do dziś nie odnaleziono.
O uprowadzenie, pozbawienie wolności i pomocnictwo w zabójstwie Ziętary PK oskarżyła Mirosława R., ps. "Ryba" i Dariusza L., ps. "Lala". Oskarżeni, obecnie 60-letni Mirosław R. i 50-letni Dariusz L., byli w pierwszej połowie lat 90. pracownikami założonego przez Mariusza Świtalskiego poznańskiego holdingu Elektromis. PK ustaliła, że działalność holdingu "pozostawała w zainteresowaniu zawodowym Jarosława Ziętary".
Na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego PK ustaliła, że oskarżeni Mirosław R. i Dariusz L., podając się za funkcjonariuszy policji, podstępnie doprowadzili do wejścia Ziętary do samochodu przypominającego radiowóz policyjny. Następnie przekazali go osobom, które dokonały jego zabójstwa, zniszczenia zwłok i ukrycia szczątków. W toku prowadzonego postępowania ustalono ponadto, że działali oni wspólnie z inną, nieżyjącą już osobą.
W piątek lokalny dziennik "Głos Wielkopolski" opublikował relację rozmowy ze świadkiem, który miał inwigilować Ziętarę na zlecenie Elektromisu i widzieć moment porwania dziennikarza przez oskarżonych. Materiał jest wynikiem wspólnej pracy z redakcją "Superwizjera" TVN.
Świadek, nazwany w tekście Kazimierzem, to były funkcjonariusz SB i UOP. Zajmował się m.in. śledzeniem i podsłuchiwaniem osób. Świadek twierdzi, że ma pełną wiedzę o zbrodni na Jarosławie Ziętarze.
"Mam kolejne dowody. Jak położę je na stół, to pozamykają wszystkich z kierownictwa dawnego Elektromisu. Oni wiedzą, co ja wiem, i może dlatego na razie nic mi się nie stało" podkreślał świadek na łamach gazety.
"Proszę spojrzeć na takiego +Lalę+, był zwykłym policjantem, potem został szefem ochrony w sieci handlowej. Albo taki +Ryba+. Kiedyś uprawiał judo, potem pojawił się we władzach spółek ludzi dawnego Elektromisu. Coś musieli zrobić, że tak awansowali" dodał.
Świadek podkreślił, że o tym, że śledził Ziętarę, wiedział twórca Elektromisu Mariusz Ś., Krystian Cz. i Krzysztof S. ścisłe kierownictwo firmy. Zlecenie na inwigilację dziennikarza miał otrzymać, ponieważ Ziętara "wiedział o wielkim przemycie Elektromisu".
Świadek miał mówić śledczym, że jeździł za Ziętarą, robił zdjęcia, dokumentował jego codzienne zwyczaje, założył podsłuch w mieszkaniu dziennikarza. 1 września 1992 roku, siedząc w samochodzie pod mieszkaniem Ziętary, miał widzieć, jak pod kamienicę podjeżdża policyjny radiowóz. Następnie Ziętara wsiada do samochodu z dwoma funkcjonariuszami, trzeci kierował autem. Kiedy świadek miał zatelefonować z tą informacją do Krystiana Cz. ten nie miał być zdziwiony wiadomością. Niedługo później świadek rozpoznał "funkcjonariuszy" w pracownikach Elektromisu. Według informacji świadka Ziętara miał zostać zabity, a jego ciało rozpuszczone w kwasie.
Świadek w rozmowie z dziennikarzami podkreślił ponadto, że "jego zdaniem to Mariusz Ś. i Krystian Cz. polecili usunąć Ziętarę". O tym, co wie w sprawie Ziętary, miał zeznać śledczym w 2013 roku i wówczas miał obciążyć kierownictwo Elektromisu. Początkowo miał status świadka incognito. Liczył też, że prokuratura "pomoże" mu w jego własnych konfliktach z prawem. Pod koniec 2014 roku zatrzymano "Lalę" i "Rybę". Trzecim z "funkcjonariuszy", który miał brać udział w porwaniu dziennikarza, miał być "Kapela". W 1993 roku zginął. Postrzelił się, choć pojawiały się teorie, że samobójstwo zostało upozorowane, bo "Kapela" miał mieć wyrzuty sumienia i obawiano się, że "pęknie" z powodu tego, co się stało z Ziętarą.
Na późniejszym etapie świadek zaczął się jednak wycofywać z zeznań. Stracił status incognito, prokuratura umorzyła wątek porwania dziennikarza. Od tej decyzji się odwołano, sprawę przekazano innemu prokuratorowi, który ostatecznie - głównie na podstawie zeznań tego świadka - skierował do sądu akt oskarżenia przeciwko "Rybie" i "Lali".
W rozmowie z dziennikarzami świadek zapewnił, że w sądzie podtrzyma wcześniejsze zeznania i powie o okolicznościach porwania dziennikarza. "Istnieje dokument, który czarno na białym pokazuje, że ludzie Elektromisu tym wszystkim kierowali. Prokuratura nie dostała wcześniej tego materiału, bo czekałem, co zrobi w moich sprawach" podkreślił świadek na łamach gazety.
Proces Mirosława R. i Dariusza L. rozpocznie się w styczniu. Oskarżeni nie przyznali się w śledztwie do zarzucanego im czynu i złożyli wyjaśnienia sprzeczne z ustaleniami śledztwa. Grozi im kara pozbawienia wolności na czas nie krótszy od 8 lat, kara 25 lat pozbawienia wolności albo dożywocie.
W czerwcu 2015 r. Prokuratura Apelacyjna w Krakowie oskarżyła o podżeganie do zabójstwa Jarosława Ziętary byłego senatora Aleksandra Gawronika (zgodził się na podawanie pełnego nazwiska). Akt oskarżenia został skierowany do Sądu Okręgowego w Poznaniu. Proces byłego senatora trwa od stycznia 2016 r. Oskarżony nie przyznaje się do winy. Mirosław R. i Dariusz L. byli świadkami w procesie byłego senatora. Składając zeznania w styczniu 2016 roku, twierdzili, że nie mają "nic wspólnego ze sprawą dziennikarza".
W wydziale zamiejscowym PK w Krakowie prowadzone jest nadal odrębne postępowanie dotyczące bezpośrednich sprawców zabójstwa Jarosława Ziętary, w tym ustalenia miejsca ukrycia szczątków jego zwłok i ich identyfikacji. (PAP)
Autor: Anna Jowsa
ajw/ joz/