Prezydium sejmowej komisji finansów zdecydowało, że komisja nie zajmie się poprawkami Senatu do ustawy "o frankowiczach" z uwagi na "duże wątpliwości konstytucyjne" - poinformowała w czwartek szefowa komisji Krystyna Skowrońska (PO).

Skowrońska powiedziała o tym podczas czwartkowej sejmowej debaty poświęconej drugiemu projektowi - zakładającemu utworzenie funduszu wsparcia dla kredytobiorców, znajdujących się w trudnej sytuacji.
"Komisja finansów publicznych nie zdecydowała się na wprowadzenie pod obrady komisji uchwały Senatu w sprawie tzw. ustawy frankowej, dotyczącej pomocy frankowiczom, z uwagi na duże wątpliwości natury konstytucyjnej" - poinformowała Skowrońska z sejmowej trybuny.
Zdaniem posłów opozycji, decyzja ta może spowodować, że parlament nie zakończy przed końcem kadencji procedury uchwalania ustawy "o frankowiczach". Oznacza to, że ustawa przepadnie, bo zgodnie z zasadą dyskontynuacji projekty nieuchwalone nie przechodzą do następnej kadencji. Poseł PiS Jerzy Żyżyński jeszcze przed decyzją prezydium komisji finansów mówił PAP, że prace nad ustawą mogą być odwlekane, bo "jest niekorzystna dla banków".
Projekt ustawy "o frankowiczach" przygotowany został przez klub PO. Wpłynął do Sejmu w lipcu. Miał pomóc w rozwiązaniu problemów posiadaczy hipotecznych kredytów walutowych (głównie frankowych), którzy znaleźli się w trudnej sytuacji zwłaszcza po wzroście kursu franka w styczniu br. Wiele z tych kredytów ma dziś tzw. wskaźnik LtV przekraczający 100 proc. (co oznacza, że wartość hipoteki jest niższa niż wartość kredytu).
Projekt przewidywał, że kredytobiorca mógłby ubiegać się w swoim banku o przewalutowanie posiadanego kredytu hipotecznego w walucie obcej, czyli m.in. w szwajcarskim franku. Przewalutowanie miałoby następować po kursie z dnia sporządzenia umowy restrukturyzacyjnej i polegać na wyliczeniu różnicy między wartością kredytu po przewalutowaniu, a kwotą zadłużenia, jaką posiadałby w tym momencie kredytobiorca, gdyby w przeszłości zawarł z bankiem umowę o kredyt w polskich złotych. Bank miał umarzać część tej kwoty. Jeżeli natomiast różnica byłaby wartością ujemną, to nie podlegałaby umorzeniu, ale stanowiła zobowiązanie kredytobiorcy w całości.
Z programu miałyby korzystać osoby, których relacja wartości kredytu do wartości zabezpieczenia jest wyższa niż 80 proc. Kolejnym warunkiem miało być kryterium powierzchni nieruchomości - w przypadku mieszkania jego powierzchnia nie może przekraczać 100 m kw., a w przypadku domu 150 m kw. Kryterium powierzchni nie dotyczyłoby rodzin z trójką i więcej dzieci. Aby skorzystać z dobrodziejstw ustawy, kredytobiorca nie może posiadać innego mieszkania ani innego domu, chyba że ma inny lokal mieszkalny lub jego część nabyte w drodze spadku już po zaciągnięciu restrukturyzowanego kredytu.
Ustawa została jednak gruntownie zmieniona podczas sejmowego głosowania 5 sierpnia. W pierwotnej wersji projektu koszty przewalutowania miały być dzielone pół na pół - na kredytobiorców i banki. Jednak posłowie niespodziewanie przegłosowali poprawkę SLD, która 90 proc. tych kosztów przerzuca na banki. Poprawkę przygotował poseł SLD Wincenty Elsner, który - jak donosiły media - sam ma kredyt we frankach.
Wersja ustawy przyjęta przez Sejm wywołała negatywne reakcje instytucji, odpowiedzialnych za stabilność finansów. Komitet Stabilności Finansowej wypowiedział się o zagrożeniu dla całego sektora finansowego w Polsce.
Senat na początku września wniósł do ustawy m.in. poprawkę, przywracającą pierwotny zapis, że koszty przewalutowania kredytów frankowych w połowie miałyby płacić banki, a w połowie kredytobiorcy. (PAP)
pś/ gma/ bk/ dan/