Blok Ostrołęka C to jest raczej pomnik zmieniającej się bardzo szybko i w sposób niemożliwy do przewidzenia polityki klimatycznej Unii Europejskiej - ocenił w sobotę wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin.


W sobotę w internetowej części wywiadu w radiu RMF FM wicepremier Sasin pytany był, czy ktoś poniesie polityczną odpowiedzialność za rozbiórkę bloku węglowego w Elektrowni Ostrołęka C.
"Przede wszystkim Ostrołęka C nie jest burzona. Jest rzeczywiście jeden z elementów (rozbierany) - mianowicie takie pylony, które miały służyć takiemu podtrzymywaniu bloków węglowych. Ale wszystkie inne inwestycje wykonane zostaną użyte przy budowie elektrowni gazowej, która powstanie w tym miejscu" - zapowiedział Sasin.
"To jest raczej pomnik zmieniającej się bardzo szybko i w sposób niemożliwy do przewidzenia polityki klimatycznej Unii Europejskiej, bo w momencie kiedy ta inwestycja była planowana, kiedy zaczęła się jej budowa, wydawało się, że elektrownia węglowa taka może powstać i może pracować" - podkreślił minister.
Jak zauważył, w międzyczasie w Komisji Europejskiej "zwyciężyły prądy takie, które mówiły o bardzo szybkim odchodzeniu od węgla". "W konsekwencji nie było możliwości jej finansowania - zauważył szef MAP.
W tym tygodniu prezes NIK Marian Banaś mówił o kontroli dotyczącej elektrowni w Ostrołęce. "Wyłożono 1 mld 300 mln zł i nagle została zamknięta. Tak być nie może" - ocenił. "Wszystko wskazuje na to, że będziemy jednak zmuszeni złożyć zawiadomienie do prokuratury" - powiedział. Jak dodał, ustalenia będą po zakończeniu kontroli, która jest już w końcowej fazie.
Sasin proszony o odniesienie się do zapowiedzi raportu NIK powiedział: "Raport będzie, ale jeszcze go nie ma. W związku z czym, dopóki nie ma tego raportu, trudno przewidywać jak on będzie wyglądał."
Dopytywany, kto powinien ponieść odpowiedzialność za ten projekt Sasin podkreślił, że inwestycja ta była rozpędzona, ale nie było na nią środków, była jednak niezbędna. "Stąd decyzja o konwersji tego projektu na projekt gazowy. To nie obciąża również tych, którzy podejmowali decyzje o budowaniu elektrowni węglowej, bo podejmowali ją w zupełnie innych okolicznościach, których naprawdę nie dało się przewidzieć" - zaznaczył wicepremier.
Prace nad projektem nowego bloku węglowego w Elektrowni Ostrołęka Energa zaczęły się w 2009 r. We wrześniu 2012 r. spółka je wstrzymała, nie mogąc pozyskać finansowania z rynku. Energa uznała, że dopiero udział partnera strategicznego umożliwi budowę.
Jesienią 2016 r. połowę udziałów w projekcie kupiła Enea. Wiosną 2018 r. konsorcjum GE Power i Alstom wygrało przetarg na budowę 1000 MW bloku na węgiel kamienny za nieco ponad 6 mld zł. Polecenie rozpoczęcia prac budowlanych wydano z końcem 2018 r., jednak wiosną 2020 r. budowę zawieszono.
W maju 2020 r. Energa i Enea poinformowały o utworzenie przez spółkę celową odpisu aktualizującego wartość inwestycji w Ostrołęce na 1 mld zł. W marcu 2021 r. ruszyła rozbiórka wybudowanych elementów. Nowy właściciel Energi wraz z PGNiG zamierzają w Ostrołęce zbudować nowy blok na gaz.
autor: Szymon Zdziebłowski
Sasin, który był gościem RMF FM, podkreślił, że katastrofa smoleńska "ma wiele wymiarów", z których najbardziej bolesny jest ten ludzki. "Mimo upływu 11 lat ból pozostał i poczucie ogromnej straty po przyjaciołach pozostało. Bardzo wiele osób, które tam zginęły to były osoby, które bardzo blisko znałem" - wspomniał.
Jedna z nich - dodał - to prezydent Lech Kaczyński. "Był wizjonerem politycznym wtedy przez wielu niedocenianym. Dzisiaj, myślę, widać trafność jego diagnoz. Dla mnie był kimś niezwykle bliskim, bo był takim moim politycznym ojcem, człowiekiem, który stworzył mnie jako polityka takiego, jakim dzisiaj jestem" - powiedział minister aktywów państwowych.
Sasin zwrócił uwagę, że katastrofa smoleńska jest także "czymś, co cały czas dzieli Polaków". "A dzieli Polaków, dlatego że są ciągle osoby, którym na tym zależy. Tutaj nie mogę uciec chociażby od wczorajszego wywiadu Donalda Tuska, który - muszę powiedzieć - przekroczył wszelkie poziomy obrzydliwości w polityce, ale też nie tylko w polityce" - ocenił.
Jego zdaniem wypowiedź Tuska - który poinformował, że prezydent Kaczyński "podkreślał, także po tak zwanym incydencie gruzińskim, że od czasu kiedy pilot odmówił lotu do Tbilisi prezydentowi (w 2008 roku - PAP), on sam będzie podejmował decyzje, kiedy będzie latał samolotem rządowym, prezydenckim" - jest próbą "ucieczki od odpowiedzialności".
"Widać, że Donald Tusk jest tym człowiekiem, który po pierwsze chce uciec od odpowiedzialności za to, co się wydarzyło, a od odpowiedzialności nie ucieknie, bo był wtedy premierem, człowiekiem, który decydował o tym, jak to śledztwo będzie przebiegało" - stwierdził minister aktywów państwowych.
Dopytywany, czy chodzi o odpowiedzialność karną czy polityczną, Sasin odpowiedział, że co do odpowiedzialności karnej nie będzie się wypowiadał. "Od tego są sądy, żeby to oceniać. Natomiast ta odpowiedzialność polityczna jest całkowicie oczywista. Dzisiaj Donald Tusk, próbując przerzucać i obciążać wszystkich dookoła, w sposób nieudolny się broni, a przy okazji postępuje niegodnie jako człowiek" - powiedział.
Minister aktywów państwowych zapewnił także, że podziela frustrację wszystkich Polaków, którzy chcieliby mieć dzisiaj jasność, jakie były przyczyny katastrofy". Jak zaznaczył, dużo łatwiej byłoby dociekać prawdy "na świeżo po tych wydarzeniach, kiedy mielibyśmy te dowody w ręku, których dzisiaj nie mamy". "Zarówno brak Tupolewa, jak i oryginały czarnych skrzynek cały czas są w Moskwie i są w Moskwie, dlatego że ekipa Donalda Tuska na to pozwoliła, dała Rosjanom argumenty do tego, żeby te dowody przetrzymywali. Bardzo trudno jest dzisiaj, po wielu latach, badać coś, co zostało zafałszowane wcześniej" - ocenił.
Na sugestię prowadzącego, że może komisji Antoniego Macierewicza nie powinno już być, skoro sobie nie radzi, Sasin odparł, że "to nie jest prawda". "Komisji się udało ustalić bardzo wiele i - z tego, co wiem - w najbliższym czasie ten raport komisji zostanie opublikowany. To jest potężny dokument. Ponad 700 stron bardzo poważnych analiz" - powiedział.
Dodał, że upublicznienie raportu "to jest kwestia raczej najbliższych dni, a na pewno nie miesięcy". "Analizy i badania, które przeprowadziły renomowane, światowe instytucje amerykańskie, europejskie, również Wojskowa Akademia Techniczna, nie pozostawiają żadnych wątpliwości, że właśnie te raporty, w które tak święcie wierzy wciąż Donald Tusk - raport Anodiny i raport Millera i Laska, są stekiem bzdur" - stwierdził Sasin.























































