Piątkowa sesja na Wall Street przyniosła mocne odbicie giełdowych indeksów. Za wzrost apetytu na ryzykowne aktywa prawdopodobnie odpowiadała zmiana oczekiwań względem nadchodzących podwyżek stóp procentowych w Rezerwie Federalnej.


S&P500 zyskał 3,06% i zakończył sesję na poziomie 3 911,74 pkt. Była to najsilniejsza dzienna zwyżka tego indeksu od maja 2020 toku. Nasdaq zwyżkował o 3,34 %, finiszując z wynikiem 11 607,62 pkt. Dow Jones wzrósł o 2,68% i osiągnął pułap 31 500,68 pkt.
Było to długo oczekiwane odbicie na mocno wyprzedanym rynku. Dzięki udanej dla giełdowych byków piątkowej sesji S&P500 przerwał fatalną passę, w ramach której zakończył pod kreską 10 z 11 ostatnich tygodni i celował w najgorsze pierwsze półrocze od 90 lat (jeśli wziąć pod uwagę także protoplastów tego indeksu, który w obecnej formie powstał dopiero w roku 1957).
Paliwa do wygenerowania wzrostowej kontry dostarczyły spekulacje na temat przyszłych decyzji Rezerwy Federalnej. Pomimo „jastrzębiego” tonu ostatnich wypowiedzi Jaya Powella rynek zaczyna spekulować, że bank centralny USA być może już nie będzie podnosił stóp procentowych po 75 pb., jak to uczynił w czerwcu. Owszem, prawdopodobieństwo kolejnej 75-punktowej podwyżki w lipcu wyceniane jest przez rynek terminowy aż na 81%, ale jeszcze w czwartek było to ponad 93%.
Inwestorzy mają cichą nadzieję, że ostatnie spadki notowań ropy naftowej w połączeniu z coraz słabszymi danym napływającymi z gospodarki USA skłonią kierownictwo Fedu do korekty ścieżki stóp procentowych. Póki co to tylko daleko idące spekulacje, ponieważ inflacja CPI w Stanach Zjednoczonych w maju przyspieszyła do 8,6% i oprócz delikatnej ulgi po stronie cen paliw nic nie wskazuje na to, aby w najbliższych miesiącach zaczęła szybko się obniżać w stronę 2-procentowego celu Rezerwy Federalnej.
Tym bardziej, że Fed jest mocno spóźniony z normalizacją polityki pieniężnej i zgodnie z podręcznikowymi regułami stopa funduszy federalnych powinna wynosić teraz ok. 12%, a nie niepoważne 1,50-1,75%. Rynek terminowy zakłada, że do końca roku Fed podniesie stopę funduszy federalnych do ok. 3,5%. Jeszcze kilka dni temu zakładano wzrost stóp do ok. 4%.
Rosnące stopy procentowe są generalnie niekorzystne dla wycen akcji. Po pierwsze, ponieważ redukując bieżącą wartość przyszłych przepływów pieniężnych obniżają modelowe wyceny giełdowych spółek. Po drugie, ponieważ zwiększają atrakcyjność obligacji, czyli podstawowej alternatywy dla akcji. I wreszcie po trzecie, ponieważ prawie każdą recesję w USA poprzedzał wzrost stóp procentowych w Fedzie zapowiadający schłodzenie popytu konsumpcyjnego i pogorszenie wyników giełdowych korporacji.
Na rzecz scenariusza recesyjnego przemawiają również fatalne nastroje amerykańskich konsumentów. Według opublikowanych w piątek finalnych danych w czerwcu indeks Uniwersytetu Michigan pogłębił historyczne minimum (a sporządzany jest od blisko 70 lat), spadając do 50,0 punktów względem 58,4 pkt. odnotowanych w maju.
Krzysztof Kolany