Napływ zboża z Ukrainy i jego duże zapasy przechowywane przez polskie gospodarstwa od ostatnich żniw to główne przyczyny trudnej sytuacji, w jakiej znaleźli się polscy rolnicy. W dodatku ta wciąż się pogarsza.


Jak twierdzi w rozmowie z Bankier.pl Ryszard Borys, prezes Dolnośląskiej Izby Rolniczej, rolnicy mają pretensje do ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka o to, że przekonywał ich, aby wstrzymali się ze sprzedażą swojego zboża zaraz po żniwach, bo na wiosnę zboże będzie. To spowodowało, że większość rolników nie sprzedała wtedy swoich zapasów. Tymczasem zaraz po żniwach rzepak kosztował 3000-3300 zł, a teraz jego cena spadła do 2300-2400 zł. Z kolei za żyto w ubiegłym roku płacono około 1100 zł, a teraz tylko 900 zł. Podobnie pszenica kosztowała wtedy 1500 zł, a obecnie 1050-1100 zł.
– Gdyby rolnicy wtedy sprzedali zboże, nie tylko więcej by zarobili, ale też nie ponosiliby tak wysokich kosztów jego przechowywania – uważa Ryszard Borys. – W dodatku magazyny zboża są zawalone zbożem z Ukrainy. Miało ono przejechać przez Polskę do innych krajów, a zostało u nas i nie wiadomo, co z tym zrobić.
Kłopoty z cenami nawozów i dzierżawą ziemi
Jak twierdzi Ryszard Borys, w ubiegłym roku w obawie przed zapowiadanymi podwyżkami cen wielu rolników zainwestowało również w nawozy. Tymczasem teraz ich ceny znacznie spadły, a ze wschodu napływają jeszcze tańsze nawozy azotowe. Te, które w ubiegłym roku kosztowały 5 tys., teraz można kupić za 3,5 tys. zł. Zagraniczne są jeszcze tańsze.
– To są straszne różnice – uważa Ryszard Borys. – Ci, którzy zaopatrzyli się jesienią, są teraz w bardzo nieciekawej sytuacji. W dodatku wiele osób wzięło kredyty na zakup nawozów i dziś nie mogą sobie poradzić z ich spłatą. Rolnicy są teraz w naprawdę poważnych kłopotach. Wiosna idzie i za chwilę trzeba wychodzić w pole, a jest naprawdę ciężko. Do tego czynsze za dzierżawę ziemi wzrosły nawet o 50 proc. Szkoda, że dopiero teraz dociera to do naszych rządzących.
Związkowcy biją na alarm
Również związki rolnicze zwracają uwagę na trudną sytuację polskich gospodarstw wynikającą m.in. z niekontrolowanego napływu zbóż z Ukrainy.
Już w styczniu przedstawiciele władz NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność” spotkali się z premierem Mateuszem Morawieckim i ministrem rolnictwa Henrykiem Kowalczykiem. Doszło wówczas do ustaleń w sprawie wzmożonych kontroli ukraińskiego zboża oraz monitorowania ciężarówek przewożących je przez teren Polski. Rozmawiano także o możliwości uruchomienia infrastruktury portu w Świnoujściu do eksportu zboża oraz o podjęciu działań w Unii Europejskiej dotyczących wprowadzenia tzw. wakacji kredytowych dla rolników.
Impas pomiędzy rolnikami a rządem
Jak poinformował Bankier.pl Adrian Wawrzyniak, rzecznik prasowy NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”, dziś sytuacja pomiędzy rządem a związkami i organizacjami rolniczymi jest w impasie. Nie są realizowane porozumienia ustalone na styczniowym spotkaniu z premierem Matuszem Morawieckim i podpisane przez ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka.
– Minął już ponad miesiąc i takie niezrozumienie problemu ze strony rządu będzie skutkowało protestem w Warszawie – twierdzi Adrian Wawrzyniak. – Aktualna sytuacja w polskim rolnictwie wymaga szybkich i konkretnych działań, takich jak np. w przypadku przedsiębiorców i tarcz antyinflacyjnych, a tego brak. Dlatego NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność” buduje dziś szerokie porozumienie rolnicze w sprawie kryzysu, jaki nastał w polskim rolnictwie. Dziś rolnicy nie mogą dalej prowadzić swoich gospodarstw, gdy brak jest jakiejkolwiek wizji stabilności, a otaczają nas same niewiadome.
Związkowcy z organizacji i samorządów rolniczych po raz drugi spotkali się 3 lutego br. i złożyli wspólny wniosek o kolejne pilne spotkanie z premierem Mateuszem Morawieckim, aby ustalić konkretne działania wraz z terminami ich realizacji. Chcą też usłyszeć od niego jasne deklaracje w sprawie działań na rzecz rolników.
Przepływ artykułów spożywczych z Ukrainy wymaga kontroli
Tymczasem Komisja Europejska o rok przedłużyła zwolnienie z ceł i kontyngentów transporty zboża, drobiu i produktów mlecznych z Ukrainy.
– Będą one mogły swobodnie wpływać do Unii Europejskiej, a co za tym idzie - będą trafiać głównie na nasz krajowy rynek – uważa Adrian Wawrzyniak. – Jesteśmy za otwartą granicą, ponieważ pomoc Ukrainie jest ważna również ze względu na bezpieczeństwo naszego kraju. Jednak nie może się to odbywać bez żadnej kontroli i przy braku wsparcia ze strony Unii Europejskiej. Z drugiej strony współpraca między Polską a Ukrainą powinna się odbywać na zasadach partnerstwa i solidarności, dlatego dziś oczekujemy zwolnienia przez Ukrainę kontyngentów na polskie produkty.
Konieczne uszczelnienie przewozu zbóż
W ocenie NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność” priorytetem są działania mające na celu rozbudowanie zdolności eksportowych naszych portów również poprzez utworzenie portu zbożowego Krajowej Grupy Spożywczej, a także uszczelnienie przewozu zbóż i zwiększenie ilości udziału biokomponentów w paliwach, w szczególności zwiększenie poziomu wykorzystania surowców z polskiego rynku z 70 do 90 proc. Istotne jest także solidarne podjęcie tematu tranzytu zboża przez Unię Europejską poprzez wprowadzenie kontyngentów wykupowych. Według związkowców wykup zboża powinien następować bezpośrednio na Ukrainie, a polskie koleje i firmy mogłyby świadczyć usługi transportowe.
– Konieczne jest również utworzenie na poziomie Unii Europejskiej długofalowych programów wyrównania poniesionych strat dla rynków krajów graniczących z Ukrainą. Ciężar pomocy nie może odbywać się tylko na barkach krajów przygranicznych. W naszej ocenie konieczne będzie zamanifestowanie niezadowolenia polskich rolników w Brukseli – dodaje Adrian Wawrzyniak.

























































