Rentowności długoterminowych obligacji rządu Stanów Zjednoczonych wybiły jesienne szczyty i znalazły się na wieloletnich maksimach. To sygnał, że rynek długu spodziewa się utrzymania wysokiej inflacji dłużej, niż do niedawna sądzono.


W poniedziałek rentowność 10-letnich obligacji USA podniosła się do 4,3570% i tym samym osiągnęła najwyższy poziom od listopada 2007 roku. Czyli czasów, gdy dopiero rozpoczynał się globalny kryzys finansowy, a banki centralne prowadziły zdrową politykę monetarną. W niespełna cztery miesiące dochodowość 10-letnich Treasuries podniosła się o przeszło 100 pb., co na rynku długu jest zmianą niemal szokową.


W górę poszły rentowności na praktycznie całej długości krzywej terminowe w Ameryce. Ale szczególnie mocno rosły w przypadku obligacji długoterminowych. 30-letnie obligacje Wuja Sama płacą już niemal 4,50% - czyli najwięcej od 2011 roku. A dodajmy, że jeszcze trzy lata temu ich rentowność nie przekraczała 1,5%. Rosnąca rentowność sygnalizuje spadek ceny rynkowej obligacji . natomiast jej wyraźny wzrost w przypadku długoterminowych papierów skarbowych sugeruje, że inwestorzy spodziewają się trwale wyższej inflacji także w dość odległej przyszłości.
Równocześnie rynek terminowy nie spodziewa się kolejnych podwyżek stóp procentowych w Rezerwie Federalnej po tym, jak w lipcu FOMC podniósł stopę funduszy federalnych do najwyższego poziomu od 22 lat. Choć czerwcowe „fedokropki” sugerowały jeszcze jeden ruch o 25 pb. w górę (do końca 2023 roku) , to notowania kontraktów terminowych na stopę funduszy federalnych wyceniają prawdopodobieństwo takiego scenariusza tylko na 34%.
Rzecz jednak w tym, że zaskakująca odporność amerykańskiej gospodarki na najdrastyczniejsze od 40 lat zaostrzenie polityki monetarnej zmniejsza szanse na to, że w 2024 roku Fed będzie ciął stopy. Póki co na taki scenariusz nie wskazują ani wciąż solidne dane z rynku pracy, ani nadal przekraczająca 2-procentowy cel inflacja CPI, która w lipcu zgodnie z oczekiwaniami delikatnie wzrosła.
Na rynku mówi się, że inwestorzy mogą wyprzedawać amerykański dług w obawie przed tym, co w piątek powie Jerome Powell. Najważniejsi bankierzy centralni świata zbierają się na corocznym sympozjum w Jackson Hole. W zeszłym roku doniesienia z konferencji wstrząsnęły rynkami na świecie.
Teoretycznie rosnące rynkowe stopy procentowe w USA powinny pomagać dolarowi oraz szkodzić rynkowi akcji. Wszakże wyższa „stopa wolna od ryzyka” implikuje niższą wycenę przyszłych przepływów pieniężnych i tym samym redukuje modelowe wyceny giełdowych spółek. Zwłaszcza tych, w przypadku których inwestorzy zdyskontowali potencjalny wysoki wzrost zysków w najbliższych kilku latach.
Jak na razie to się jednak nie dzieje. W poniedziałek dolar wręcz tracił względem euro, a na Wall Street przeważały wzrosty. S&P500 zyskał 0,7%, a Nasdaq Composite poszedł w górę o 1,6%.