
Pewex, źródło: FOTOGRAF/EAST NEWS
Pokolenie osób urodzonych w latach osiemdziesiątych często twierdzi, że ich rodzice mieli łatwiej. Każdy miał zapewnioną pracę i chociaż na sklepowych półkach stał tylko ocet, to życie nie było takie skomplikowane, jak dzisiaj. Łatwiej było też prowadzić swój biznes, bo cały towar i tak schodził na pieńku. To prawda, ale dawny przedsiębiorca wcale nie miał lekkiego życia. Wszyscy musieli przestrzegać podstawowej zasady – dostosuj się albo zgiń!
Przedsiębiorczość w czasach socjalizmu
W styczniu 1946 r. wydano ustawę o nacjonalizacji firm, które zatrudniały ponad 50 pracowników. W sumie władza przejęła 6 tys. prywatnych firm. Komuniści oszczędzili jedynie te zajmujące się budownictwem, bo zatrzymaliby odbudowę kraju. Na tym jednak nie poprzestali. Wprowadzono ustawy „o zwalczaniu drożyzny i nadmiernych zysków w obrocie handlowym”, „o obywatelskich komisjach i lustratorach społecznych” i powołano Biuro Cen, które ustalało marże i wysokości opłat. Od tej pory nie można było po prostu założyć działalności – trzeba było mieć pozwolenie. Podczas gdy jeszcze w 1947 r. w Polsce było 134 tys. sklepów, już w 1949 r. było ich zaledwie 78 tys. Dzieci przedsiębiorców nie były przyjmowane na studia, zaś synowie rzemieślników byli przymusowo wcielani do wojska. Władze nie mogły jednak dopuścić do całkowitej likwidacji drobnej działalności, bo na rynku zabrakłoby towarów. Wszystko miało się zmienić wraz z dojściem do władzy Gomułki… ale tak się nie stało.
![]() |
»W Polsce dobija się przedsiębiorczość |
Pod koniec lat 50. kapitalistom było trudno. Żeby przetrwać w konkurencji z państwowymi fabrykami, drobni przedsiębiorcy często decydowali się wstąpić do partii, dzięki czemu w teorii uzyskiwali przedstawicielstwo polityczne. Gdy urzędnik wlepił domiar na podstawie tzw. „Zewnętrznych Znamion Bogactwa”, dawało się koniak albo czekoladki. Sytuacja poprawiła się nieco dopiero pod koniec ery Gierka, kiedy w 1977 r. pozwolono otwierać zakłady rzemieślnicze bez tytułu czeladnika lub mistrza.
Reklama
Jaką formę opodatkowania wybrać?
Własna działalność gospodarcza a podatki
Założyłeś własną firmę? Kolejnym krokiem w jest wybór sposobu rozliczania się ze skarbówką z tytułu osiąganych dochodów. Odpowiednia formy opodatkowania, dopasowana do potrzeb przedsiębiorcy, niesie ze sobą korzyści finansowe. Warto o nich wiedzieć!<BR>
Pobierz e-booka zostawiając zgody, albo zapłać 20 zł
Masz pytanie? Napisz na marketing@bankier.pl
Koniak i rajstopy vs. zezwolenia i domiary
Prawdziwe historie przedsiębiorców zostały opisane przez nich samych i zebrane w książce „Prywaciarze 1945-1989” wydanej przez Ośrodek KARTA. „Prywaciarze” radzili sobie jak umieli. Wytwarzali „drobnicę”, czyli guziki, obcasy, śrubki, okulary i inne towary, których produkcja nie stanowiła bezpośredniej konkurencji dla komunistycznego przemysłu. Ciekawie przedstawia to Aleksandra Zadara w tekście „Łapówka za guziki” opublikowanym przez Ośrodek KARTA.

Kwitnie uliczny handel, 1975 r., źródło: FOTOGRAF/EAST NEWS
Opisuje w niej, jak wspólnie z mężem uruchamiali produkcję guzików. Koncesje, zezwolenia, wielkość produkcji, zamówienia – wszystko to można było załatwić tylko wówczas, gdy miało się znajomości lub zapłaciło komu trzeba. Urzędnicy robili co chcieli: nakładane domiary i ceny produktów obliczane były wg własnego uznania, nie poparte żadnymi logicznymi wyliczeniami. Do tego dochodziły nowe akty prawne, zakazujące handlowi uspołecznionemu zaopatrywania się w towary u prywatnych producentów. Z czasem dawanie łapówek za zamówienia stało się normą, a jednocześnie niebezpiecznym procederem.
Wiele osób po przemianach ustrojowych decydowało się na wyjazd na saksy, żeby zarobić tam pieniądze na założenie firmy w Polsce. Jako przykład może posłużyć Krzysztof Oleksowicz, jeden ze stu najbogatszych Polaków wg rankingu „Wprost”. Wbrew nadziejom rodziców, którzy liczyli na to, że ich syn zostanie prawnikiem, Oleksowicz na początku lat 70. zaczął szkolić się w niemieckich warsztatach samochodowych. Później handlował częściami samochodowymi. W 1993 r. założył z dwoma wspólnikami firmę Inter Cars, obecnie największego w Polsce sprzedawcę części zamiennych do samochodów.
![]() |
» Szkoły kształcą etatowców, nie przedsiębiorców |
Nie jest to jedyny milioner, który dorobił się m.in. dzięki
zagranicznym wojażom za pieniędzmi. Ciekawa jest również historia
Krzysztofa Mielewczyka. Zaczynał od tego, że w latach
osiemdziesiątych jeździł po Polsce i skupował zegarki. Następnie ciął
ich koperty i wrzucał do kwasu, aby odzyskać z nich złoto, które wówczas
było warte majątek. W 1988 r. wyjechał na saksy do Szwecji. Zaczął
produkować poduszki i kołdry z pierza pod marką Roleks (od marki
ulubionych zegarków Rolex), które następnie eksportował do Japonii.
Nieco później ze znajomym cinkciarzem założył w Gdyni kantor.
Cinkciarz sprzedaje dolary, kadr z serialu "Zmiennicy", źródło: FOTOGRAF/EAST NEWS
Rozkwit small-businessu
Wielu z nas pamięta serial komediowy „Tygrysy Europy”, który w zabawny
sposób przedstawiał życie elit finansowych będących motorem napędowym
raczkującego kapitalizmu po 1989 r. O to, co przyczyniło się do
eksplozji przedsiębiorczości w tamtym czasie, zapytaliśmy dr hab.
Grzegorza Myśliwskiego z Instytutu Historycznego Uniwersytetu
Warszawskiego.
- Rok 1989 r. był z pewnością czasem przełomu
gospodarczego, jednak Polacy wykazywali się dużą przedsiębiorczością i
wcześniej. Wynikało to i ze zwykłego pragnienia życia na wyższej stopie
niż przeciętna, a także z funkcjonowania drobnej przedsiębiorczości
(tzw. „prywaciarze”) w PRL. Fundamentalne znaczenie dla eksplozji
przedsiębiorczości w Polsce w 1989 r. miała tzw. ustawa Wilczka z końca
1988 r., autorstwa Mieczysława Wilczka w rządzie M. F. Rakowskiego.
Dzięki niej w szybkim czasie zarejestrowano około miliona firm, w
większości jednoosobowych lub rodzinnych. Odżyły usługi, a sklepy
zapełniły się towarami, które przed 1989 r. były osiągalne tylko na
bazarach, w sklepach PEWEX-u, albo komisach – mówi Myśliwski.
Kolejnym fundamentem był plan Balcerowicza, który, mimo pewnych błędów, brutalnie i nieodwołalnie przestawił gospodarkę polską na tory gospodarki rynkowej opartej na prywatnej własności. - Ograniczeniu uległa rola państwa w gospodarce, zgodnie z ideą „mniej państwa w gospodarce”. Nieodwołalność tych zmian stworzyła przymus i konieczność dla każdego mieszkańca Polski odpowiedzi na pytanie, na jakim poziomie chce żyć, czy woli „mieć” czy „być” a więc, jaki zawód chce wykonywać, by osiągnąć swój cel– dodaje Myśliwski. Niestety przedsiębiorczość Polaków wciąż była ograniczona.
„Ustawa Wilczka”, czyli ustawa z dnia 23 grudnia 1988 r. o działalności gospodarczej. Mieści się ona na zaledwie pięciu stronach maszynopisu i zawiera 54 artykuły, z czego tylko 25 dotyczyły regulacji działalności gospodarczej, a reszta to przepisy przejściowe i zmieniające inne ustawy. Stworzona przez dwóch członków PZPR - ministra przemysłu Mieczysława Wilczka oraz premiera Mieczysława Rakowskiego, pozwoliła całym pokoleniom osób wychowanych w paradygmacie realnego socjalizmu niemal z dnia na dzień przekształcić się w drobnych przedsiębiorców. Istotę jej ducha najlepiej oddają dwa kluczowe artykuły, które mówią: Art. 1. Podejmowanie i prowadzenie działalności gospodarczej jest wolne i dozwolone każdemu na równych prawach, z zachowaniem warunków określonych przepisami prawa. Art. 4. Podmioty gospodarcze mogą w ramach prowadzonej działalności gospodarczej dokonywać czynności oraz działania, które nie są przez prawo zabronione. |
![]() |
» Komuna upadła, a one trwają – 7 firm, które przetrwały okres transformacji |
Polska przedsiębiorczość od wielu lat znajduje się w okresie próby. Wielu młodych ludzi popiera ideę wolnego rynku, wciąż jednak część społeczeństwa mentalnie tkwi w realnym socjalizmie. Prawdziwy kapitalista poradzi sobie w każdych warunkach, tak jak radził sobie do tej pory. Liczy się umiejętność adaptacji do otoczenia i wyczucia niszy na rynku. Wtedy nie będzie miało znaczenia, jak było kiedyś, a jak jest teraz.
Justyna Niedbał
Bankier.pl
j.niedbal@bankier.pl