
Maj był kolejnym po kwietniu miesiącem gwałtownego spadku produkcji węgla kamiennego w Polsce. "Czarne złoto" znalazło się w odwrocie głównie przez spadek popytu i koronawirusa.
Produkcja węgla kamiennego w maju w Polsce spadła o 39,5 proc. rok do roku i wyniosła 3 191 tys. ton - podał Główny Urząd Statystyczny. Miesiąc do miesiąca produkcja węgla spadła o 24,8 proc., a przypomnijmy, że przecież już w kwietniu dane pokazały mocny spadek (o 16 proc. względem marca). W sumie w okresie styczeń-maj 2020 roku produkcja spadła do 22 702 tys. ton. To wynik o 13,4 proc. gorszy niż w analogicznym okresie 2019 roku.
Warto podkreślić, że dane za maj nie obejmują jeszcze okresu obowiązywania decyzji o zamknięciu 12 kopalni przez rząd. Ta weszła w życie dopiero w czerwcu. Z drugiej strony już w maju liczne kopalnie miały przetrzebione kadry przez koronawirusa. Gwałtowny spadek majowej produkcji to zapewne po części właśnie efekt takiego stanu rzeczy.

Główną przyczyną spadków jest jednak niższy popyt. Produkcja energii elektrycznej z elektrowni opartych na węglu kamiennym spadła w kwietniu do 43,84 proc. całej produkcji z 47,74 proc. w kwietniu 2019 roku. W maju 2020 roku elektrownie zasilane węglem kamiennym wytworzyły 4 656 GWh, czyli o 23,8 proc. mniej niż przed rokiem. Spadek generacji z tych źródeł za pierwsze pięć miesięcy tego roku wyniósł r/r o 11,9 proc.
To z jednej strony efekt spadku produkcji energii ogółem (o 12,22 proc. rok do roku), ale i wypierania energetyki węglowej przez energetykę odnawialną. Przykładowo produkcja energii wiatrowej wzrosła w maju do 958 GWh, czyli o 9,6 proc. rok do roku, produkcja ze źródeł "innych odnawialnych" (m.in. fotowoltaiki) wzrosła zaś o 491,6 proc. do 257 GWh.
Polski węgiel przegrywa konkurencje m.in. z powodów wysokich kosztów wydobycia, ale dodatkowych podatków (jak np. opłata za emisję CO2), które trzeba ponosić przy produkcji energii z węgla. Dodatkowo problemy polskiego górnictwa sprawiają, że cena polskiego węgla jest sztucznie zawyżana względem węgla zagranicznego. W efekcie staje się on mało atrakcyjny.
Dodatkowo, mimo znaczącego spadku wielkości produkcji węgla w kwietniu, znów część surowca trafiła na przykopalniane zwały, gdzie na koniec miesiąca znajdowało się ponad 7,7 mln ton surowca wobec niespełna 7,6 mln ton miesiąc wcześniej. Przed rokiem w końcu kwietnia na zwałach było ok. 2,8 mln ton niesprzedanego węgla. Póki co brak danych za maj, warto jednak zauważyć, że spadająca produkcja wyhamowuje problem nadmiaru węgla. Dodatkowo rząd w czerwcu zamknął przede wszystkim kopalnie węgla energetycznego, co także może przynajmniej częściowo rozwiązać problem nadpodaży.
Adam Torchała
