Sezon wynikowy polskich banków notowanych na GPW rozpoczęty. Na początku roku wszyscy oczekiwali rekordów, ale rzeczywistość okazała się mocno skomplikowana. Sektor owszem poprawił wynik po stronie przychodów, ale gigantycznie wzrosły także koszty. Nierozwiązane zostają również stare problemy, na które znów kieruje się największą uwagę.


Publikacja raportu za III kwartał 2022 r. przez Millennium tradycyjnie rozpoczęła okres „chwalenia” się wynikami przez dziesiątkę banków notowanych na GPW. O ile na początku roku większość ekspertów wieszczyła rekordowe zyski, rosnące wraz z podnoszeniem stóp procentowych, o tyle już w II kwartale okazało się, że skala kosztów, które banki będą musiały udźwignąć, mocno wpłynie na wyniki sektora.
Szybko w sytuacji zorientowali się inwestorzy, którzy zaczęli wyprzedawać akcje banków. Sektorowy indeks rok temu (na początku listopada) zaliczył swój historyczny szczyt na poziomie 9655 pkt., do którego jeszcze w styczniu zbliżył się na chwilę, by później dynamicznie spaść do 4418 pkt. na początku października. Od początku roku stopa zwrotu wyniosła do dna bessy -50 proc. Sam październik przyniósł ulgę i daje szansę na przerwanie ośmiu spadkowych miesięcy z rzędu.
"Kupuj plotki i sprzedawaj fakty" potwierdziło się na indeksie, który rósł przed wejściem RPP na ścieżkę podnoszenia stóp procentowych. Spadki rozpoczęły się miesiąc po pierwszej decyzji, z krótkim epizodem na rajd świętego Mikołaja na przełomie roku. O potencjale i ryzykach względem sektora pisałem w artykule „Ostatnia nadzieja w bankach”. Pod koniec roku ryzyka zmaterializowały się w najgorszym możliwym stopniu, a przypadku m.in. Millennium i mBanku wynikające z tego koszty przewyższają skalę przychodów wygenerowaną przez rosnące stopy.
ReklamaRosną przychody, ale i koszty
Przykład Millennium jest tu najbardziej wyrazisty, bo oprócz tegorocznych wydarzeń, które zdołowały sektor, jak mantra powróciły problemy portfela kredytów frankowych, który po restrukturyzowanym Getin Noble Banku jest w Millennium najwyższy.
Kurs od początku roku stracił 55 proc., a sam bank po kumulacji negatywnych czynników musiał ogłosić plan naprawczy, który ma pomóc odzyskać równowagę kapitałową. Drugim negatywnym przykładem jest kurs mBanku, który po blisko 10 miesiącach jest o 46 proc. niżej nawet mimo ostatniej dwudziestoprocentowej zwyżki.
O obu stronach rachunków wyników sektora w największym stopniu zdecydowały organy państwa. Z jednej strony RPP, z drugiej rząd i KNF. Ten ostatni jeszcze w I kwartale podniósł bufor ostrożnościowy dla wnioskujących o kredyty hipoteczne, dodatkowo ograniczając popyt obok gwałtownie rosnących stóp.
Największe "zasługi" po stronie zwiększenia kosztów wykonała jednak partia rządząca, najpierw przymuszając niejako banki do rozbudowy systemu bezpieczeństwa, ogłaszając i następnie ekspresowo przeprowadzając legislację wakacji kredytowych, a politycznymi naciskami zmuszając do podniesienia oprocentowania lokat. W dodatku znów okazało się, jak ręcznie sterowane są największe banki.
Tylko ostatnio PKO BP zostało wykorzystane w transakcji upłynnienia na rynku pakietu akcji PKN Orlen należących do Skarbu Państwa, a Pekao kolejny raz mocniej zaangażował się w skalę kredytowania PGNiG, do poziomu 9,6 mld zł. Z uwagi na limity koncentracji zaangażowania, tak duży kredyt jest z reguły udziałem kilku banków, ale zabezpieczenie udzielone gwarancjami Skarbu Państwa pozwoliło ominąć ten „drobny” szczegół. Nie mniej to kolejny kamyczek do ogródka wpływu państwowego pierwiastka na działalność rynkową banku.
„Każda negatywna informacja jest wyceniana kilkukrotnie. Raz, jak pojawiają się spekulacje, drugi raz, jak się potwierdzają, i trzeci, gdy pomysł zostaje wprowadzony w życie” – zauważa trafnie Michał Konarski, analityk z mBanku, cytowany przez "Puls Biznesu".
Największe z wszystkich wspomnianych przeciwności losu na drodze do zysków zostały już chyba wycenione. W obwodzie pozostaje co prawda niejasny status podatku od zysków nadzwyczajnych, który w różnych konfiguracjach polskiej i unijnej odnosił się także do banków, oraz dalsza presja na banki, aby podnosić oprocentowanie lokat, ale największe uderzenie, jakim są wakacje kredytowe, zostało przyjęte.
W lipcu, kiedy po raz pierwszy banki ujęły je w swoich kosztach, wyniosły one ponad 12 mld zł, co stanowiło ok. 60 proc. maksymalnych kosztów, jakie kredytodawcy prognozowali w całym 2022 r.
Gdyby nie wakacje kredytowe i składki na Fundusz Wsparcia Kredytobiorców w 2022 r., sektor bankowy mógłby zarobić 30 mld zł. Jeszcze po pierwszym półroczu 2022 r. zysk sektora wynosił 11,6 mld zł, ale III kwartał jasno wskazuje, że zyski nie będą tak spektakularne, jak sądzono jeszcze na początku roku.
Według danych KNF przychody odsetkowe sektora bankowego wyniosły do sierpnia ponad 70 mld zł, podczas gdy rok temu było to 32 mld zł. Rosły jednak także koszty odsetkowe, które w zaraportowanym okresie dobijały do 23 mld zł wobec niespełna 3 mld zł w analogicznym okresie 2021 r.
Tanie banki z zaleceniem "kupuj"
W każdym razie październik dał nieco ulgi akcjom banków, które na fali spekulacji na rynku długu nt. konieczności dalszej podwyżki stóp procentowych zyskały w ciągu ostatnich trzech tygodni 16 proc. mierzone sektorowym indeksem. Szczególnie dynamiczne rosły banki w ostaniem tygodniu, a lider w postaci mBanku zyskał ponad 23 proc.
Według szacunków analityków zebranych przez PAP Biznes jedynie dwa z ośmiu największych banków wykażą zysk (Santander oraz Bank Handlowy) w III kwartale. mBanku już ogłosił, że w całym 2022 r. zanotuje stratę. Znów na pierwszy plan powraca temat frankowy, który ciągle nierozwiązany na poziomie systemowym od dłuższego czasu przechyla się na niekorzyść banków w sądach.
Zwyżka z ostatnich tygodni może się więc okazać tylko chwilową ulgą, jeśli materializować się będzie znów najgorszy scenariusz. A ten nie jest wykluczony. Ostatnio relacjonowany proces w sprawie frankowców toczony przed Trybunałem Sprawiedliwości w Strasburgu przyniósł wyliczenia KNF, prezentowane przez sądem przez jej szefa, który stwierdził, że niekorzystne rozstrzygniecie to nawet 100 mld zł jednorazowego kosztu całego sektora i upadłość jednego albo nawet kilku banków.
Nie zapominajmy też o odliczaniu do wyborów parlamentarnych, które będą wymagały szukania dodatkowy środków na sfinansowanie wyborczych obietnic. Oprócz spółek Skarbu Państwa najprościej będzie poszukać ich znów w bankach. Program wakacji kredytowych będzie właśnie dobiegał końca, a zapewne wciąż wysoka inflacja i co za tym idzie stopy procentowe będą przynosiły kolejne miliardy wpływów. Dopiero dłuższa perspektywa może zachęcić do odważniejszego inwestowania w banki.
„Tanie są nie tylko polskie banki, ale również europejskie. Tylko nikt nie chce za tę taniość zapłacić, bo rynek jest płytki. Więc według mnie jak ktoś dzisiaj kupuje akcje banków, to musi się liczyć ze stratą w najbliższych miesiącach, ale z perspektywy kilku lat wprzód to jest bardzo dobry moment wejścia, by po obecnych cenach kupować Alior czy mBank – twierdzi Kamil Stolarski, szef działu analiz biura maklerskiego Santandera, cytowany przez "Puls Biznesu".
Analityk przytacza tu wskaźnik cena do wartości księgowej, który np. w przypadku mBanku oznaczał, że bank był wyceniany na połowę swojej wartości według ksiąg – najmniej z banków w WIG20. Nieco więcej spekulacji nt. potencjalnych szans na dalsze podwyżki stóp podniosły mocno zdołowane akcje mBanku – najmocniej w ostatnim tygodniu spośród całego koszyka.
Sytuację rynkową zauważają domy maklerskie, dla których banki w wydawanych rekomendacjach są wskazywane z o wiele wyższą ceną docelową niż obecnie oferowane przez rynek. W ostatniej aktualizacji dla ośmiu największych banków analitycy mBanku podtrzymali dla wszystkich wskazanie „kupuj”. Bardzo atrakcyjna wycena, dobra perspektywa wyników oraz bardzo obiecujące perspektywy wzrostu rynku wskazano jako motor napędowy potencjalnych wzrostów kursów. Po stronie zagrożeń wskazano politykę i nadciągające wybory parlamentarne sprzyjające populistycznym obietnicom oraz konsekwencje problemu frankowego.
"Banki są tanie, ale z inwestycyjnego punktu widzenia atrakcyjne są tylko te, które są dobrze skapitalizowane i w związku z tym mają miejsce w bilansie na tworzenie rezerw na kredyty frankowe" - powiedział z kolei dla "Pulsu Biznesu" Andrzej Powierża z Citi Handlowego. W tym kontekście wymienia PKO BP, Pekao i Santandera.
Najwięcej nt. temat bieżącej kondycji sektora powiedzą raporty wynikowe. Po Millennium swój raport w bieżącym tygodniu pokaże jeszcze Santander (26.10). Więcej wglądu do finansów banków przyniesie kolejny tydzień, kiedy raport opublikuje Pekao (3.11), ING (3.11), Alior (4.11). Największy polski bank, jakim jest PKO BP, wyniki pokaże 10 listopada, a dwa dni wcześniej bankowa gwiazda ostatnich dni, czyli mBank (8.11).