

Wygląda na to, że wielki biznes w USA nie jest już w stanie przerzucać rosnących kosztów na konsumentów. To grozi spadkiem marż i zysków. Widmo takiego scenariusza doprowadziło do silnej przeceny akcji na nowojorskich giełdach.
Dow Jones zakończył środową sesję spadkiem o 3,56%, schodząc na wysokość 31 493,56 pkt. S&P500 zniżkował o 4,03%, zatrzymując się dopiero na poziomie 3 924,18 pkt. – a więc niebezpiecznie blisko majowego dna i umownej granicy bessy (3 853 pkt.). Nasdaq zanurkował o 4,73%, do poziomu 11 418,15 pkt.
Katalizatorem czwartkowej – nomen omen – wyprzedaży były wiadomości z sieci handlowej Target. Jeden z największych detalistów w Stanach Zjednoczonych odnotował spadek zysku netto o 52% rdr i ostrzegł akcjonariuszy przed spadkiem marż będących efektem silnego wzrostu kosztów transportu. Akcje Target Corp's przeceniono o blisko 25%.
Dzień wcześniej podobną historię obserwowaliśmy w przypadku sieci Walmart, którego akcje w środę przeceniono o ponad 11% (a dziś o kolejne 6,8%), co było największym dziennym spadkiem od 1987 roku. Zarząd Walmartu także skarżył się na problemy z utrzymaniem marż. To by potwierdzało hipotezę, że amerykański konsument jest już tak spłukany, że przedsiębiorstwa nie są już w stanie przerzucić na niego galopującego wzrostu kosztów.
Jeśli tak faktycznie jest, oznacza to wielkie kłopoty dla całego amerykańskiego biznesu, ale w szczególności dla wielkich giełdowych korporacji, które przez ostatnią dekadę wyciskały bardzo wysokie marże. Teraz z jednej strony doświadczają drastycznego wzrostu kosztów za sprawą drożejących surowców i presji płacowej, a z drugiej zaczynają mierzyć się z barierą w postaci spadku ilości sprzedawanych dóbr w przypadku podwyższenia ich cen.
- Widząc kłopoty sieci Target ludzie są zmartwieni, że także prognozy wynikowe dla innych spółek mogą pójść w dół. Nastroje konsumentów są na wieloletnich minimach, co wynika z wysokiej inflacji. Niektórzy spodziewali się oznak wyhamowanie inflacji, a Target im dzisiaj tego nie dostarczył – skomentował Thomas Hayes z nowojorskiego Great Hill Capital cytowany przez agencję Reuters.
Mocna przecena dotknęła także akcje technologicznych gigantów – tzw. generałów hossy z poprzedniej dekady. Akcje Tesli i Amazona przeceniono po ok. 7%, a nVidii o ponad 6%. Taniały nawet papiery Apple’a (-5,6%) i Microsoftu (-4,3%), które przez poprzednie miesiące radziły sobie wyraźnie lepiej niż reszta nasdaqowego rynku.
Taka struktura spadków dodatkowo uderza w nastroje inwestorów. Tracą zarówno ci, którzy nastawili się na przeceniane praktycznie od roku „spółki wzrostowe” jak i zwolennicy dużych i tradycyjnych biznesów takich jak sieci handlowe. Na dodatek cały czas rosną tzw. spready kredytowe, czyli różnica pomiędzy oprocentowaniem długu korporacyjnego ponad dług rządu USA. Dla giełdowych korporacji oznacza to nie tylko wyższe koszty odsetkowe, ale też utrudnienie dostępu do pożyczek, a w niektórych przypadkach (tzw. spółki-zombie) nawet bankructwo.
W tle cały czas mamy też oczekiwania na znaczne podwyżki stóp procentowych w Rezerwie Federalnej. Rynek terminowy wycenia szanse 50-puntkowej podwyżki w czerwcu na 87%, w lipcu na 74%, a we wrześniu na 54% - wynika z obliczeń FedWatch Tool. Do końca roku stopa funduszy federalnych ma wzrosnąć do ok. 3%. Łączny tegoroczny wzrost ceny kredytu w Fedzie szacowany jest więc na mniej więcej 300 pb. Jeśli tak się faktycznie stanie, będzie to najostrzejszy cykl podwyżek stóp procentowych w USA od niemal trzech dekad. I wygląda na to, że tym razem Fed może nie odpuścić inwestorom, ponieważ priorytetem Powella i spółki jest teraz zduszenie najwyższej od 40 lat inflacji. A do tego Fed prawdopodobnie potrzebuje recesji i tym razem może nie oglądać się na pojękiwania dochodzące z Wall Street.
Krzysztof Kolany
