29 czerwca w Pekinie zebrali się przedstawiciele krajów, które zadeklarowały chęć przystąpienia do Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych. Spośród 57 państw, 50 podpisało się pod statutem Banku. W niechlubnej siódemce znalazła się Polska.
Chińczycy chcą, by Bank wystartował już na początku przyszłego roku, stąd pośpiech w negocjacjach i nacisk na szybkie przyjęcie statutu AIIB (Articles of Agreement). Błyskawicznego tempa nie wytrzymała m.in Warszawa, dlatego podpis polskiego przedstawiciela nie znalazł się pod dokumentem. - Polska podejmie decyzję w tej sprawie w ciągu ok. 1-2 miesięcy - deklaruje Ministerstwo Finansów. Na złożenie podpisu mamy czas do końca roku. Kolejnym etapem jest ratyfikacja, która powinna nastąpić do końca 2016 roku.
Przedstawiciele Polski uczestniczyli w kilkumiesięcznych pracach nad projektem statutu Banku. - Zabieraliśmy głos w sprawach zarządzania Bankiem i staraliśmy się, by Polska, jeśli stanie się członkiem, miała relatywnie silną pozycję w tej instytucji" - wyjaśnia Mateusz Szczurek. Polska obejmie 0,85% udziałów (21. miejsce) Banku, co przekłada się na 0,98% głosów. To mniej niż mają Hiszpania i Holandia, ale więcej niż Szwajcaria, Szwecja czy Norwegia.
Całkowity kapitał założycielski Banku wyniesie 100 miliardów dolarów, z czego Polska ma zagwarantować 831,8 miliona USD. Jako że 20% udziału to kapitał wpłacony (paid-in capital), to Polska wniesie do AIIB zaledwie 166 milionów USD, czyli około 600 milionów złotych. Pozostałą część stanowi kapitał płatny na żądanie (callable capital).

Podatkowy rozkład jazdy i wskaźniki kadrowo-płacowe na 2023. Ściąga dla przedsiębiorcy
Od stycznia 2023 r. zmieniły się wskaźniki kadrowo-płacowe. Prezentujemy najważniejsze zmiany. I zachęcamy do pobrania pliku pdf. Pobierz e-book bezpłatnie lub kup za 20 zł.
Masz pytanie? Napisz na marketing@bankier.pl
Polsce będzie również przysługiwać, tak samo jak pozostałym krajom, miejsce w Radzie Gubernatorów. Podobnie jest w Banku Światowym, gdzie Polskę aktualnie reprezentuje szef NBP Marek Belka.
Dominującą pozycję w AIIB będą miały Chiny, które zagwarantują blisko 30 miliardów USD i obejmą 30,34% udziałów. Jako że do podjęcia najważniejszych decyzji będzie potrzebna większość 3/4 głosów, Pekin (26,06% głosów) będzie miał prawo weta. Prezesem Banku ma zostać Chińczyk - Jin Liqun.
Zgodnie ze statutem Banku, 75% udziałów obejmą kraje azjatyckie. Wybiorą również 9 z 12 członków Rady Dyrektorów. Największymi udziałowcami Banku obok Chin będą Indie, Rosja, Niemcy i Korea Południowa.
Dyplomatyczna porażka USA
Chińska inicjatywa od początku nie podobała się Amerykanom. Pekin postanowił utworzyć nową instytucję w znacznej mierze na skutek oporu USA i jego dotychczasowych sojuszników przeciwko reformie MFW i Banku Światowego. Chiny i inne kraje rozwijające się chciały, by ich udział we władzach instytucji Bretton Woods wzrósł wraz ze wzrostem ich roli w globalnej gospodarce. Zmiany nie zostały jednak wprowadzone z powodu sprzeciwu amerykańskiego Kongresu.
Administracja prezydenta Obamy starała się zniechęcić swoich sojuszników do przystąpienia do AIIB. - Obserwujemy otwartą konfrontację hegemonicznych aspiracji Chin, Stanów Zjednoczonych oraz Japonii, tak w wymiarze regionu Azji-Pacyfiku, jak i gospodarki globalnej jako całości - komentował dr Sebastian Bobowski z Centrum Badań Azji i Pacyfiku z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu.
Karykatura opublikowana przez People's Daily
#Denmark has applied to join China-led #AIIB, Danish Embassy in Beijing said on its Weibo account on Sat. pic.twitter.com/ihpjsbXA6N
— People's Daily,China (@PDChina) marzec 28, 2015
Decyzja krajów Europy Zachodniej, Australii czy Korei Południowej zaskoczyła zarówno Waszyngton, jak i Pekin. - Chiny po raz pierwszy przetestowały tzw. solidarność atlantycką i okazało się, że legła ona w gruzach - mówi Radosław Pyffel, prezes Centrum Studiów Polska-Azja. - Marzec 2015 roku może zostać zapamiętany jako moment, gdy USA straciły swoją pozycję w globalnym systemie ekonomicznym - napisał na swoim blogu były sekretarz skarbu USA Larry Summers.
Gdy chińska inicjatywa spotkała się z pozytywnym odzewem prawie na całym świecie, Amerykanie rakiem wycofali się ze swojej wcześniejszej krytyki i zadeklarowali chęć współpracy. Mimo to na Waszyngton spadła miażdżąca krytyka. Była sekretarz stanu Madeleine Albright stwierdziła, że Amerykanie "spieprzyli sprawę". W podobnym tonie, choć nieco mniej stanowczo, wypowiadali się inni eksperci. Fakt jest taki, że Pekinowi udało się wbić klin między USA i jej tradycyjnych sojuszników.
- Fakt, iż ambiwalentna postawa Waszyngtonu nie zniechęciła Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji czy Włoch do zaangażowania się w chiński projekt, dowodzi stopniowej zmiany układu sił w gospodarce globalnej - komentuje dr Bobowski.


Dobra decyzja polskiego rządu
Decyzję Polski o przystąpieniu do AIIB pozytywnie przyjęli polscy eksperci ds. Państwa Środka. - Członkostwo w AIIB z całą pewnością przydałoby Polsce prestiżu jako wiodącej gospodarki tej części kontynentu - zaznacza dr Bobowski. Radosław Pyffel podkreśla nawet, że w obliczu rosnącej potęgi Chin może to być jedna z najważniejszych decyzji, z jakimi musiały się zmierzyć polskie elity polityczne. Justyna Szczudilik-Tatar z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych zaznacza, że skoro Chiny i tak chcą zbudować coś, co może się okazać konkurencją dla systemu Bretton Woods, to warto być w tych nowych strukturach.
AIIB ma wspierać inwestycje w projekty energetyczne, transportowe i infrastrukturalne w Azji. - Niektóre z tych projektów mogą mieć bezpośrednie lub pośrednie skutki dla naszego kraju - zaznacza minister Szczurek.
- To szansa dla polskich firm na wejście na perspektywiczne, a zarazem trudne rynki dalekowschodnie. Z drugiej strony jest to zachęta dla firm azjatyckich do inwestycji w Polsce - nie tylko na zasadzie fuzji i przejęć, ale inwestycji typu greenfield czy brownfield - podkreśla prezes PAIiIZ Sławomir Majman.
Podobnego zdania jest Justyna Szczudlik-Tatar: "Członkostwo w banku może stworzyć sprzyjające warunki dla polskich firm planujących wejście na rynki azjatyckie i ułatwić im udział w dużych projektach infrastrukturalnych, przede wszystkim w roli podwykonawcy." - pisze w biuletynie PISM. "Współpraca z ABII może być również źródłem informacji o partnerach biznesowych i rynkach azjatyckich. Obecnie brak tej wiedzy jest jedną z głównych barier dla polskich firm w wejściu na rynki pozaeuropejskie." - dodaje.
Z decyzją o przystąpieniu do AIIB zgadzają się również czytelnicy Bankier.pl. W przeprowadzonej w czerwcu ankiecie pytaliśmy, czy Polska powinna wyasygnować 3 mld zł i przystąpić do Banku (taką kwotę podawał "Wall Street Journal", który wcześniej dotarł do statutu AIIB). Na 1299 głosów aż 1037 (79,83%) było pozytywnych. Po przeciwnej stronie opowiedziało się 180 czytelników (13,86%). 82 osoby wybrały odpowiedź "Nie wiem". Kwota, którą będziemy musieli wpłacić do puli Banku, okazała się pięciokrotnie niższa, więc można liczyć, że przystąpienie Polski do AIIB będzie się cieszyć jeszcze większą aprobatą.