W 2014 roku los świata spoczął w rękach Szwajcarów. To nie przesada - 30. listopada Helweci wezmą udział w referendum, które może odmienić oblicze świata finansów, a wraz z nim całej gospodarki. Wystarczy, że opowiedzą się za złotem i przeciwko swym elitom.


Inicjatywa nazywa się „Ratuj nasze szwajcarskie złoto” i składa się z trzech postulatów:
1) Szwajcarskiemu Bankowi Narodowemu (SNB) nie będzie wolno sprzedawać złota
2) złoto będzie musiało stanowić przynajmniej 20% aktywów SNB
3) szwajcarskie złoto będzie mogło być przechowywane jedynie w Szwajcarii.
Projekt jest dziełem Szwajcarskiej Partii Ludowej (SVP) – konserwatywnej i prorynkowej formacji politycznej w mediach głównego nurtu określanej jako „populistyczna”. W 2011 roku SVP zdobyła 26,6% głosów, co dało jej 54 miejsca w Zgromadzeniu Federalnym. Po odrzuceniu przez izbę niższą szwajcarskiego parlamentu organizatorzy kampanii zebrali wymagane przez prawo sto tysięcy podpisów potrzebnych do rozpisania ogólnokrajowego referendum.
Powrót do złota
Dzięki temu 30. listopada Szwajcarzy zadecydują, czy chcą ograniczyć swobodę działalności banku centralnego i w praktyce przywrócić oparcie franka w złocie. Na laiku ta propozycja nie robi większego wrażenia: ot, taka fanaberia złotolubnych Helwetów. Rzecz może mieć jednak niebagatelne skutki. Po raz pierwszy od przynajmniej 40 lat ktoś chce ograniczyć władzę jednego z najważniejszych banków centralnych świata. Po drugie, ten ktoś chce powrotu złota do systemu monetarnego w niemal bezpośredniej formie. Postulat utrzymywania 20% rezerw walutowych w złocie w praktyce oznacza częściowe oparcie franka szwajcarskiego na kruszcu.
Komentarz eksperta
Wszystkie oczy zwrócone na Szwajcarów
Dla polskich kredytobiorców groźne nie byłyby raczej chwilowe wahania notowań szwajcarskiej waluty. Znacznie bardziej może być perspektywa jej trwałego umocnienia.
Gdyby Helweci zdecydowali się powiązać swój pieniądz ze złotem, co proponuje się w referendalnej propozycji, świat ponownie zwróciłby uwagę na franka jako na "bezpieczną przystań" w otoczeniu zalanym papierowym pieniądzem. Trudno oczekiwać, że wówczas udałoby się zachować dzisiejsze sztywne powiązanie euro-frank, a szwajcarski bank centralny miałby ograniczoną możliwość działania.
Obecnie walutowe kredyty hipoteczne wyróżniają się jakością na tle innych typów zobowiązań w portfelach banków. Częściowo jest to wynik przymusowych przewalutowań na złotówki kredytów spłacanych z opóźnieniami. Trwałe wzmocnienie się franka szwajcarskiego na pewno spowodowałoby wzrost odsetka zobowiązań spłacanych nieregularnie. Trudno jednak oszacować, czy problem przybrałby taką skalę, by konieczne okazały się rozwiązania systemowe, z którymi eksperymentują obecnie np. Węgrzy.
Szwajcaria była ostatnim krajem, który zrezygnował z jakiejś formy zabezpieczenia własnej waluty złotem, porzucając żółty metal dopiero w roku 1999. Czyli ponad ćwierć wieku po tym, jak zrobiły to Stany Zjednoczone wypowiadając wymienialność dolara na złoto. 15 lat temu złoto stanowiło 30% rezerw walutowych. Ale pod wpływem namów Międzynarodowego Funduszu Walutowego Szwajcaria podobnie jak Wielka Brytania zaczęła wyprzedawać rezerwy złota.
Wówczas Stany Zjednoczone były jedynym supermocarstwem i światowym hegemonem. Dolar rósł w siłę i wydawał się „równie dobry jak złoto”. Światowa gospodarka napędzana globalizacją rozwijała się pomimo coraz częstszych kryzysów finansowych. Świat opanowała internetowa gorączka, co skłoniło wielu poważnych ekonomistów do ogłoszenia początku „nowej gospodarki” opartej na wiedzy i sieciach komputerowych. Akcje drożały, surowce były w odwrocie, ropa tania jak barszcz (10 USD za baryłkę), a złoto zniżkowało od dwóch dekad. W takiej atmosferze wiele krajów na wyścigi pozbywało się kruszcu. Ale nie wszystkie. Stany Zjednoczone, Niemcy, Włochy i w pewnym stopniu także Francja utrzymały ogromne rezerwy złota.
Szwajcarzy jako dotychczas najwięksi obrońcy złota zaczęli z neofickim zapałem pozbywać się „barbarzyńskiego reliktu”. Pomiędzy rokiem 2000 a 2005 sprzedali ponad 1,5 tys. ton po cenach rzędu 300-500 USD za uncję. To i tak lepiej niż Brytyjczycy, gdzie Gordon Brown jako szef Banku Anglii pozbywał się królewskiego metalu po cenach niższych niż 300 USD/oz.
Monetarna ekspansja Szwajcarów
We wrześniu 2011 roku SNB wyznaczył minimalny kurs wymiany euro na poziomie 1,20 CHF. Ustanowienie tego parytetu wymusiło na Szwajcarach gigantyczne zakupy euro w zamian za świeżo wyemitowane franki. Polityka interwencji walutowych sprawiła, że w trzy lata bilans SNB rozrósł się z 250 mld do 522 mld franków (!). W rezultacie udział złota w aktywach SNB obniżył się do zaledwie 7,5% na koniec sierpnia 2014 roku wobec 30% 15 lat temu. Obecnie (X 2014) SNB posiada 1.040 ton złota i są to siódme co do wielkości państwowe rezerwy złota na świecie.

Jeśli referendum uzyska poparcie większości głosujących, SNB będzie musiał zwiększyć rezerwy złota przeszło 2,5-krotnie! Przy obecnych cenach (ok. 1200 CHF/oz) oznaczałoby to konieczność zakupu ok. 1,7 tys. ton złota, czyli ok. 60% rocznego wydobycia. Tak silny, choć zapewne krótkotrwały wzrost popytu zapewne doprowadziłby do nagłego wzrostu cen złota. Z tego też powodu ewentualne zakupy SNB zapewne byłyby mniejsze (bo ceny złota byłyby wyższe).
Frank mający 20-procentowe zabezpieczenie w fizycznym złocie najprawdopodobniej dramatycznie zyskałby na wartości względem „papierowych” walut zabezpieczonych jedynie dobrym słowem swoich emitentów. Szwajcarska waluta umocniłaby swoją rolę „bezpiecznej przystani” i pewnej lokaty kapitału na niepewne czasy. Równocześnie ruch Helwetów osłabiłby zaufanie do euro, dolara i innych walut fiducjarnych.
Co to oznacza dla kursu franka i kredytobiorców? Czytaj na następnej stronie
W 2014 roku los świata spoczął w rękach Szwajcarów. To nie przesada - 30. listopada Helweci wezmą udział w referendum, które może odmienić oblicze świata finansów, a wraz z nim całej gospodarki. Wystarczy, że opowiedzą się za złotem i przeciwko swym elitom.

Złoty kaganiec dla drukarek
W takiej sytuacji obrona parytetu 1,20 CHF za euro oznaczałaby, że za 20% zakupionych na rynku euro SNB musiałby nabywać złoto. A ponieważ ilość metalu jest ograniczona (w przeciwieństwie do podaży papierowego pieniądza), pojawiłby się naturalny limit dla interwencji SNB. Byłaby nim dostępność fizycznego złota. W praktyce pozytywny wynik referendum oznaczałby koniec parytetu 1,20 CHF za euro i franka znacznie mocniejszego niż obecnie.
Zakładając zaledwie 20% aprecjację szwajcarskiej waluty i stabilny kurs EUR/PLN cena franka wzrosłaby z obecnych 3,50 zł do 4,20 zł, zrównując się z kursem euro. Dla Polaków zadłużonych w szwajcarskiej walucie oznaczałoby to skokowy wzrost zadłużenia oraz bieżących rat kredytowych. W krótkim terminie nagła aprecjacja franka wywołałaby perturbacje także w samej Szwajcarii, wymuszając nominalny spadek cen i płac, aby utrzymać konkurencyjność gospodarki. W istniejącym od stu lat inflacyjnym środowisku taka zmiana byłaby mentalną rewolucją.
SNB lubi parytety tylko z euro
Do głosowania przeciwko złotu ze zrozumiałych względów nawołuje Szwajcarski Bank Narodowy. SNB panicznie boi się, że „złota inicjatywa” ograniczy swobodę prowadzenia polityki monetarnej (czytaj: niszczenia siły nabywczej franka). „Postulat, aby złoto stanowiło 20% naszych aktywów, poważnie ograniczyłby możliwość prowadzenia polityki monetarnej (...) Podczas obrony minimalnego kursu wymiany zostalibyśmy zmuszeni nie tylko do kupowania euro, ale także znacznych ilości złota” – tłumaczył sprzeciw banku wiceprezes SNB Jean-Pierre Danthine.
Pan Danthine przytacza też stary i w obecnych warunkach kompletnie absurdalny argument, że złoto „nie płaci odsetek ani dywidendy”. A jaki dochód przynoszą niemieckie papiery skarbowe, które SNB kupuje przy ujemnej rentowności? Ale może być jeszcze gorzej:
„Połączenie zakazu sprzedaży złota ze zobowiązaniem do utrzymywania przynajmniej 20% aktywów w złocie mogłaby stopniowo doprowadzić do sytuacji, gdy aktywa SNB składałyby się głównie ze złota: każde zwiększenie bilansu z racji prowadzenia polityki monetarnej oznaczałoby konieczność zakupu złota, ale w przypadku jego redukcji nie bylibyśmy w stanie sprzedać naszych rezerw złota” – dodał Jean-Pierre Danthine.
Oddajcie nasze złoto! Hmm.. jakie złoto?
Nie mniej emocji niż dwa pierwsze budzi trzeci postulat „złotej inicjatywy”, czyli repatriacja szwajcarskiego złota. Według deklaracji zarządu SNB 70% kruszcu przechowywana jest w Szwajcarii, 20% w Banku Anglii i 10% w Banku Kanady. Argumentem na rzecz takiego rozmieszczenia jest dywersyfikacja rezerw oraz możliwość szybkiej sprzedaży w londyńskim City. Jednak akurat w przypadku Szwajcarii argumenty te tracą na znaczeniu. Po pierwsze, Zurych również jest ważnym ośrodkiem obrotu metalami szlachetnymi. Po drugie, trudno sobie wyobrazić, aby jakaś wroga armia była w stanie zdobyć i okupować górzystą i ufortyfikowaną Szwajcarię, w której prawie każdy dorosły mężczyzna ma broń i odbyte przeszkolenie wojskowe.
Natomiast kwestia zwrotu ponad 200 ton złota ze skarbców Banku Anglii może być nieco problematyczna. Po pierwsze, we współczesnym świecie takie posunięcie postrzegane jest jak swego rodzaju towarzyski nietakt. Po drugie, nie wiadomo, czy Anglicy w ogóle mają złoto w swoim skarbcu. Znamienny jest przypadek Bundesbanku, który od dwóch lat nie może się doprosić zwrotu SWOJEGO złota od nowojorskiego oddziału Rezerwy Federalnej i nie wiadomo, czy w ogóle niemieckie złoto wróci do domu.
Szykuje się gorący listopad
Pierwsze sondaże opinii publicznej wskazują, że „złota inicjatywa” cieszy się poparciem 45% respondentów. Przeciwko opowiada się 39% ankietowanych, a 16% nie ma jeszcze zdania. Takie wyniki zmroziły szwajcarski establishment, który z dnia na dzień może utracić kontrolę nad pieniądzem. W najbliższych tygodniach możemy więc spodziewać się nasilonej kampanii propagandowej zniechęcającej Szwajcarów do poparcia „złotej inicjatywy”. Zwolennicy powrotu do złota będą wyśmiewani, oskarżani o niebezpieczny fanatyzm i chęć zdestabilizowania gospodarki.
Szwajcarskie elity – zwłaszcza z wpływowych kręgów finansowych – zapewne wezwą na pomoc zagraniczne „autorytety”, podobnie jak to miało miejsce tuż przed wrześniowym referendum w Szkocji. Zobaczymy, czy Helweci będą mieli więcej odwagi od Szkotów, których niepodległościowe ambicje zostały zniweczone przez emerytów żyjących z czeków przysyłanych przez Londyn. Ale jeśli Szwajcarzy opowiedzą się za złotem, to 1 grudnia obudzimy się w zupełnie innym świecie.
Krzysztof Kolany