Przed środowym komunikatem z Rezerwy Federalnej nie doszło do istotnych zmian na nowojorskich parkietach. Rosły za to rentowności amerykańskich obligacji skarbowych, co potencjalnie jest czynnikiem ryzyka dla wysokich wycen na Wall Street.


Na zamknięciu wtorkowej sesji Dow Jones stracił 0,31% i obniżył się do 34 517,73 punktów. S&P500 oddał 0,22% i finiszował z wynikiem 4 443,95 pkt. Nasdaq zaliczył cofnięcie o 0,23% i osiągnął wartość 13 678,19 pkt. Była to więc kolejna bezbarwna sesja, jakich w tym miesiącu mieliśmy już sporo.
Więcej może zadziać się w środę, gdy o 20:00 opublikowany zostanie komunikat Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC). Powszechnie oczekiwany jest brak podwyżek stóp procentowych w Rezerwie Federalnej. Ale bardzo ważne będzie to, co pół godziny później powie przewodniczący Jerome Powell oraz to, co znajdzie się w materiałach nadesłanych wraz z komunikatem FOMC. Chodzi tu o najnowsze prognozy makroekonomiczne członków Komitetu oraz o ich zamiary względem przyszłej ścieżki stóp procentowych (tzw. fedokropki).
Rynkowy konsensus już tylko na 40% wycenia szanse na to, że do końca roku Fed zdecyduje się jeszcze podnieść koszty kredytu. A najpóźniej w drugiej połowie 2024 roku ma rozpocząć cykl obniżek, sprowadzający stopę funduszy federalnych (FFR) z obecnych 5,25-5,50% w okolice 4,00-4,50%. Tyle tylko, że z tygodnia na tydzień i miesiąca na miesiąc oczekiwana przyszłoroczna trajektoria FFR plasuje się coraz wyżej.
I to znajduje odzwierciedlenie w coraz wyższych rentownościach obligacji skarbowych USA. Papiery 2-letnie płacą już ponad 5,1%. Pomijając poniedziałkowy – zapewne błędny skok notowań – to najwyższy poziom od 2006 roku. Znamienny jest też fakt, że cały czas rosną także rentowności 10-letich Treasuries, osiągając najwyższe poziomy (4,41%) od 2007 roku. To już ciut więcej niż w październiku ’22, gdy kumulowała się zeszłoroczna bessa na Wall Street. Zaś od marca dochodowość amerykańskich 10-latek podniosła się o ponad 100 pb.
W takiej sytuacji premia za ryzyko trzymania akcji względem 10-letnich obligacji skarbowych praktycznie przestała istnieć. Indeks S&P500 wyceniany jest obecnie na 18,8-krotność oczekiwanych zysków spółek za następne 12 miesięcy. Implikuje to „rentowność” tego indeksu rzędu 5,3%. To tylko o 0,2 pkt. proc. powyżej bieżącej i „pewnej” rentowności 10-letnich Treasuries. Tymczasem w klasycznych podręcznikach wymagana premia za inwestowanie w akcji przyjmowana była na poziomie 5 pkt. proc. – czyli 25 razy wyższym niż obecnie.
Rzecz jasna nie jest to jakiś „mocny” sygnał sprzedaży akcji czy zakupu obligacji. Rynek jedynie sygnalizuje, że akcje są bardzo hojnie wyceniane względem papierów przynoszących stały dochód i (przynajmniej w teorii) wolnych od ryzyka. Możliwe też, że analitycy z Wall Street nie doceniają potencjału gospodarki USA oraz zdolności korporacyjnej Ameryki do generowania wyższych zysków w nieodległej przyszłości.