Od wprowadzenia do obiegu banknotu o nominale 500 zł minęły już ponad 2 miesiące. Kawałek papieru z wizerunkiem Jana III Sobieskiego to wciąż rzadkość w portfelach Polaków.
Banknot ze zwycięzcą spod Wiednia trafił do obiegu 10 lutego tego roku, lecz większość Polaków zna go jedynie z mediów. Nie chodzi w tym wypadku o wielkość nominału, który obecnie niezbyt nadaje się do regulowania szeregu codziennych transakcji, ale także o samą o liczbę pięćsetek w powszechnym obrocie.
Jak wynika z najnowszych danych NBP, na koniec pierwszego kwartału w obiegu znajdowało się 1 371 048 sztuk banknotu o nominale 500 zł. To jedynie 0,07% wszystkich banknotów. Możemy jedynie przypuszczać, że z czasem pięćsetka będzie coraz więcej znaczyła w strukturze obiegu banknotów, choć decyzja w tym zakresie należy tylko i wyłącznie do NBP.
Z danych polskiego banku centralnego wynika, że wyemitowanie pięćsetki wcale nie zwiększyło wartości gotówkowego pieniądza pozostającego w obiegu. Przeciwnie, na koniec pierwszego kwartału wartość wszystkich polskich banknotów wynosiła 180,7 mld zł, czyli o 2,3 mld zł mniej niż na koniec czwartego kwartału. Cała gotówka w obiegu warta była 185 mld (wartość monet od lat stanowi ok. 2,5% wartości całej gotówki).
Emisja pięciusetzłotowych banknotów zbiegła się z wycofaniem 60 tys. dwusetek, 24,5 mln setek, 8,8 mln pięćdziesiątek, 2,6 mln dwudziestek i 2,5 mln dziesiątek. Nie licząc omawianego początku 2017 r., poprzednio liczba banknotów pozostających w obiegu po raz ostatni spadła w ujęciu kwartalnym na początku 2014 r. Z kolei wartość banknotów po raz ostatni spadła w III kw. 2014 r.
Do liczby banknotów pozostających w obiegu gotówkowym nie zalicza się banknotów złożonych w kasach i skarbcach oddziałów NBP, złożonych przez NBP do depozytów w skarbcach innych banków czy wycofanych z uwagi na stopień zużycia.
Chcą wejść w posiadanie banknotu o nominale 500 zł wcale nie trzeba przepłacać na internetowych aukcjach, gdzie ceny zaczynają się od 530 zł i dochodzą nawet do 700 zł (za banknoty o niskich numerach seryjnych). Zamiast tego, wystarczy udać się np. do jednego z oddziałów NBP, które znajdują się w każdym z miast wojewódzkich.
Michał Żuławiński






















































