
Wygląda na to, że pierwsza od 2007 roku klasyczna inwersja krzywej dochodowości na amerykańskim rynku długu poważnie przestraszyła inwestorów. Nowojorskie giełdy zakończyły środą sesję utratą blisko 3%.
Do południa nie zapowiadało się na tak silne spadki cen akcji. Ale w pewnym momencie stało się coś, co wsiało nad rynkiem finansowym już od wielu tygodni. Po raz pierwszy od czerwca 2007 roku rentowność amerykańskich obligacji 10-letnich spadła poniżej rentowności obligacji 2-letnich. To tzw. inwersja krzywej terminowej, która przez ostatnie 50 lat poprzedzała każdą recesję w USA.
Od tego momentu na rynkach akcji dało się odczuć coraz silniejszą presję sprzedających. Giełdowe indeksy za Atlantykiem zaczęły sesję pod kreską i przez cały dzień spokojnie pogłębiały spadki. Ostatecznie S&P500 stracił 2,93%, kończąc dzień na poziomie 2 840,60 pkt. Nasdaq poszedł w dół o 3,02%. Dow Jones spadł o 800 punktów, zniżkując o 3,05%.
-Amerykański rynek akcji żyje pożyczonym czasem po odwróceniu krzywej dochodowości. Jednakże po początkowym spadku po inwersji, S&P 500 może znacznie zyskać na wartości przed jeszcze większym spadkiem związanym z załamaniem koniunktury w USA - uważa strateg techniczny Bank of America Stephen Suttmeier.

Strach przed recesją jeszcze lepiej było widać na rynku długu, który przez ostatnie dni dawał jednoznaczne sygnały, że „nie kupuje” ostatniego odbicia na Wall Street. W środę rentowność 10-letnich obligacji rządu USA spadła do zaledwie 1,58%, zbliżając się do rekordowo niskiego poziomu z połowy 2016 roku. Najniższą dochodowość w historii przynoszą amerykańskie obligacje 30-letnie, płacące zaledwie 2,03%.
Choć przez ostatnią dekadę rynek zdążył się przyzwyczaić do świata zerowych lub wręcz coraz częściej ujemnych stóp procentowych, to jednak stare wskaźniki ostrzegawcze wciąż są traktowane serio. Nawet jeśli w gruncie rzeczy nie do końca wiemy, na ile wiarygodne sygnały wysyła rynek obligacji skarbowych, poddawany coraz silniejszej manipulacji przez banki centralne przy pomocy różnorakich form „ilościowego poluzowania” (QE).
Co ciekawe, inwersja krzywej terminowej w przeszłości zwykle nie oznaczała natychmiastowego rozpoczęcia recesji. Średnio poprzedzała ją aż o 15 miesięcy. W tym czasie rynek akcji zwykł był rosnąć przeciętnie o 22% do szczytu hossy.
Takiej okazji do skrytykowania kierownictwa Rezerwy Federalnej nie omieszkał wykorzystać prezydent Donald Trump. „Naszym problemem jest Fed. Podniósł stopy zbyt mocno i zbyt szybko. Teraz zbyt wolno je obniża. (…) Szalona INWERSJA KRZYWEJ TERMINOWEJ! Powinniśmy z łatwością zbierać wielkie odznaczenia i zyski, ale Fed nas powstrzymuje” – napisał na Twitterze prezydent Stanów Zjednoczonych.
We are winning, big time, against China. Companies & jobs are fleeing. Prices to us have not gone up, and in some cases, have come down. China is not our problem, though Hong Kong is not helping. Our problem is with the Fed. Raised too much & too fast. Now too slow to cut....
— Donald J. Trump (@realDonaldTrump) 14 sierpnia 2019
Trzeba przyznać, że tak giełdowego prezydenta Amerykanie jeszcze nie mieli. Donald Trump nie tylko bezpardonowo krytykuje kierownictwo Fedu, ale też niemal na żywo komentuje giełdowe sesje oraz wydarzenia na rynku długu.
Krzysztof Kolany
