REKLAMA
QUIZ

"Robienie interesów na Zagładzie jest odrażające". Dom aukcyjny z Niemiec anulował licytacje pamiątek z Auschwitz i Katynia

2025-11-17 00:27, akt.2025-11-17 07:29
publikacja
2025-11-17 00:27
aktualizacja
2025-11-17 07:29

Niemiecki dom aukcyjny anulował licytację pamiątek i dokumentów po więźniach niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych w Auschwitz i Majdanku oraz ofiar zbrodni katyńskiej dokonanej przez sowietów. Zareagowały MSZ i MKiDN; działań domagał się też pałac prezydencki.

"Robienie interesów na Zagładzie jest odrażające". Dom aukcyjny z Niemiec anulował licytacje pamiątek z Auschwitz i Katynia
"Robienie interesów na Zagładzie jest odrażające". Dom aukcyjny z Niemiec anulował licytacje pamiątek z Auschwitz i Katynia
fot. Zhang Kun / / Xinhua News Agency / Forum

Aukcja liczącej 623 artefakty prywatnej kolekcji „System terroru część II 1933-1945” miała się odbyć w poniedziałek w Domu Aukcyjnym Felzmann w Neuss. W wyniku reakcji polskich władz licytacja została anulowana. Dom Aukcyjny zdjął ją ze strony internetowej, nie zamieścił jednak żadnego wyjaśnienia czy komentarza.

Sikorski: Pamięć o ofiarach nie jest towarem

Wicepremier i minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski poinformował w niedzielę na platformie X, że u władz Westfalii w tej sprawie interweniował już od kilku dni ambasador Jan Tombiński. Z kolei sam szef MSZ rozmawiał z szefem MSZ Niemiec Johannem Wadephulem. „Zgodziliśmy się, że należy zapobiec takiemu zgorszeniu” - oświadczył Sikorski. Podkreślił, że „pamięć o ofiarach Holokaustu nie jest towarem i nie może być przedmiotem komercyjnego obrotu”. Dodał, że „polska dyplomacja apeluje o powrót artefaktów do Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu”.

Rzecznik prezydenta RP Rafał Leśkiewicz napisał na platformie X, że „Prezydent Karol Nawrocki oczekuje od polskiego rządu, żeby zażądał zwrotu, w ostateczności wykupił wszystkie pamiątki po Ofiarach zbrodni niemieckich na ziemiach polskich, a koszt tego przedsięwzięcia doliczył do ogólnego rachunku reparacyjnego!”.

Polska nie odkupi pamiątek, a je odzyska

Ministra kultury Marta Cienkowska zapowiedziała wyjaśnienie, skąd pochodzą pamiątki po ofiarach obozów koncentracyjnych, które miały być wystawione na aukcji w Niemczech. Zapewniła także, że jeśli okaże się, że są autentyczne, to Polska nie będzie ich kupować, tylko je odzyska.

Poinformowała, że MKiDN jest już w kontakcie z „właściwymi instytucjami”. „Oczekujemy pełnej dokumentacji, żądamy dostępu do wszystkich materiałów dotyczących pochodzenia tych przedmiotów i będziemy dążyć do ich jak najszybszego zabezpieczenia i zwrotu do Polski” - zadeklarowała.

Sprawę skomentował w niedzielę szef niemieckiej dyplomacji Johann Wadephul. Jak stwierdził, „robienie interesów na Zagładzie jest odrażające” i „musi zostać powstrzymane”. Oświadczył tez, że „oczekuje, iż cała sprawa zostanie wyjaśniona i (...) tego typu aukcje nie będą odbywać się w Niemczech”.

Przeciwko aukcji zaprotestował m.in. Międzynarodowy Komitet Oświęcimski oraz Instytut im. Fritza Bauera we Frankfurcie nad Menem.

IPN: Te rzeczy pochodzą z rabunku

Zastępca prezesa IPN prof. Karol Polejowski zauważył, że na terenie Republiki Federalnej Niemiec znajduje się bardzo wiele rzeczy, które zostały z Polski „po prostu zrabowane”. „Te rzeczy, które wystawiono tutaj na aukcję, przecież też pochodzą z rabunku” - wskazał.

Dyrektor Instytutu Strat Wojennych dr Bartosz Gondek podkreślił, że handel tego typu przedmiotami jest „moralnie nie do przyjęcia”. - To jest wielki problem, ten handel pamięcią, handel przedmiotami, które nie powinny się znaleźć na żadnej aukcji. Myślę, że dla nas to będzie w przyszłym roku temat, który będziemy rozwijać w Instytucie - skomentował.

500 euro za list więźnia Auschwitz

Jak poinformowała gazeta „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, na liście obiektów przeznaczonych do sprzedaży znajdował się m.in.: list więźnia z Auschwitz „o bardzo niskim numerze” do adresata w Krakowie. Cena wywoławcza – 500 euro. Diagnozę lekarską z obozu koncentracyjnego Dachau dotyczącą przymusowej sterylizacji więźnia wyceniono na 400 euro. Karta z kartoteki Gestapo z informacją o egzekucji żydowskiego więźnia w getcie Mackheim w lipcu 1942 r. ma cenę wywoławczą 350 euro. W katalogu znajduje się też antyżydowski plakat propagandowy oraz gwiazda Dawida z obozu Buchenwald, a także list z akwarelą namalowaną przez Bronisława Czecha, polskiego narciarza i trzykrotnego olimpijczyka zamordowanego w Auschwitz.

Katalog zawierał także ponad 20 materiałów dotyczących więźniów obozu koncentracyjnego na Majdanku - poinformowała PAP rzeczniczka Państwowego Muzeum na Majdanku Agnieszka Kowalczyk-Nowak. Z kolei Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych (UdSKiOR) przekazał, że Dom Aukcyjny Felzmann miał wystawić na sprzedaż także pamiątki związane z ofiarami zbrodni katyńskiej, a wśród nich znalazły się między innymi telegram jeńca Umińskiego z obozu w Starobielsku oraz koperta listu jeńca Jana Leszczyńskiego z obozu w Ostaszkowie.

Nie tylko pamiątki z obozów koncentracyjnych, ale i z Katynia

Szef UdSKiOR Lech Parell przekazał, że na aukcji miały być też sprzedawane pamiątki po ofiarach zbrodni katyńskiej. W liście protestacyjnym do niemieckiego domu aukcyjnego podkreślił, że dokumenty pozostawione przez bliskich zamordowanych w 1940 roku przez sowiecki reżim „są częścią rodzinnej i narodowej pamięci”. Zaznaczył, że „ich właściwym miejscem są domy rodzin Ofiar lub – jeśli taka jest wola bliskich – zbiory muzeów. W tym wypadku Muzeum Katyńskiego w Warszawie lub Muzeum Ofiar Sybiru w Białymstoku” - napisał Parell.

Do sprawy odniósł się też rzecznik Muzeum Auschwitz Bartosz Bartyzel. Nieustannie apelujemy o przekazywanie do Muzeum Auschwitz wszelkich poobozowych pamiątek – powiedział w niedzielę PAP. Również rzeczniczka Muzeum na Majdanku podkreśliła, że takie pamiątki powinny trafiać do placówek. Jej zdaniem, gdyby artefakty trafiły do muzeum, mogłyby rzucić światło na nieznane dotychczas fakty dotyczące losów ofiar.

W odpowiedzi na pytanie „FAZ”, Dom Aukcyjny oświadczył, że prywatni kolekcjonerzy prowadzą intensywne badania i przyczyniają się do pogłębiania wiedzy historycznej. Ich działalność służy zachowaniu pamięci, a nie handlowaniu cierpieniem. Redakcja gazety przypomniała, że pierwsza część prywatnej kolekcji została sprzedana sześć lat temu. Kupcy dokumentów znajdują się między innymi w Ameryce.

Rybarska: Handel pamiątkami po ofiarach obozów to bezczeszczenie pamięci

To bezczeszczenie pamięci ofiar - powiedziała prezes Stowarzyszenia Rodzin Polskich Ofiar Obozów Koncentracyjnych Elżbieta Rybarska o aukcji obejmującej artefakty po ofiarach, która miała się odbyć w Niemczech. Jak można wystawiać na licytacje dokumenty, które mają nazwiska i imiona ofiar - zapytała.

Dom Aukcyjny Felzmann w Neuss miał w poniedziałek rozpocząć sprzedaż prywatnej kolekcji, obejmującej dokumenty i przedmioty związane z ofiarami niemieckich i sowieckich zbrodni podczas II wojny światowej. Przeciw aukcji zaprotestował m.in. Międzynarodowy Komitet Oświęcimski, jak również polskie władze.

Do sprawy odniosła się w rozmowie z PAP prezes Stowarzyszenia Rodzin Polskich Ofiar Obozów Koncentracyjnych (SRPOOK). - Wypowiadam się w imieniu naszych rodzin, bliskich, którzy przeszli przez i cierpieli w niemieckich obozach koncentracyjnych na terenie Niemiec, Austrii oraz na terenach ziem polskich - zaznaczyła.

- Mówiąc o dokumentach niemieckich zbrodni, myślę tu o dokumentach z listami ofiar niemieckich zbrodni, na których najwięcej było pewnie Polaków. Powiem jednoznacznie, że te dokumenty powinny trafić do nas, do rodzin, ponieważ od wielu lat jeszcze nasi przodkowie, nasi rodzice szukają dokumentów o swoich rodzicach, a my szukamy dokumentów o swoich dziadkach, pradziadkach. Również o rodzicach. I do dzisiaj musimy się prosić na piśmie, we wnioskach, żeby nam przedstawiono te dokumenty - tłumaczyła prezes Elżbieta Rybarska.

Jak podkreśliła, otrzymywane dokumenty są też sfałszowane. - My to mamy dzisiaj na piśmie, że Niemcy fałszowali dokumenty, na przykład list ludzi, na których dokonywano straszliwej zbrodni eutanazji na wycieńczonych więźniach w ramach Aktion T4 w obozie Dachau, w obozach Mauthausen-Gusen - powiedziała.

- Te dokumenty, które my przez 80 lat staramy się zdobyć, w sprawie których musimy pisać wnioski, jeździć po archiwach, składać prośby, one z automatu powinny trafić do nas, do rodzin. I one powinny skopiowane trafić do polskich archiwów, bo to jest dowód na niemieckie zbrodnie - zaznaczyła prezes SRPOOK.

- Handel tymi artefaktami, bo to nie tylko dokumenty, to jest po prostu bezczeszczenie pamięci ofiar, naszych najbliższych - oceniła. - Chciałabym podkreślić jedno: jak można wystawiać na licytacje dokumenty, które mają nazwiska i imiona ofiar - zapytała.

- My jesteśmy oburzeni, że tylko jedyne ogólnopolskie Stowarzyszenie Rodzin, czyli my, które działa w Polsce, stara się za wszelką cenę oddać z powrotem człowieczeństwo naszym bliskim. Napisać z imienia i nazwiska upamiętnienia w tych miejscach, gdzie ginęli - podkreśliła. - Natomiast w wielu miejscach jesteśmy, gdzie Niemcy i Austriacy upamiętnieniem nazywają kamienie z numerami obozowymi naszych bliskich. Proszę sobie wyobrazić, z jednej strony handel dokumentami, z drugiej strony upamiętnienie w postaci numeru na kamieniu - powiedziała Elżbieta Rybarska.

Magdalena Gronek (PAP)

mgw/ lep/ aba/ kkr/ san/

Źródło:PAP
Tematy
Światłowód z usługami bezpiecznego internetu
Światłowód z usługami bezpiecznego internetu
Advertisement

Komentarze (5)

dodaj komentarz
nierzad
dom aukcyjny to tylko posrednik,istotne jest kto tym handluje i skad ma te artefakty.Ide o zaklad,ze stoja za tym milosnicy czosnku.
andregru
A robienie obecnie interesów przez Ukraińskich polityków , urzędników na wojnie jak nazwiemy .
moravietz
Dom aukcyjny "Felzman" xD
Czyli Polacy bronią pamięci pomordowanych żymian przed chwiwymi żymianami xD

Ale parodia xD
daniel_1
Gdyby chodziło o polskie pamiątki, nikt by się nie zainteresował.

Powiązane: II wojna światowa

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki