Rządowy program dopłat do zakupu pierwszego mieszkania MdM zalewa fala krytyki. Analitycy narzekają na ustalone limity, które ich zdaniem są ustalone w taki sposób, by chętni na zakup mieszkania mogli korzystać z oferty tych deweloperów, którzy budują osiedla na peryferiach miast. Czy rząd wysyła młodych na rubieże?
Program "Mieszkanie dla młodych" ma pomóc w zakupie ponad 100 tys. lokali. Kłopot w tym, że oferta na rynku jest zbyt skromna, by sprostać oczekiwaniom rządowych planistów. Dodatkowo atrakcyjność sprzedawanych nieruchomości, które mieszczą się w limitach, budzi wiele kontrowersji. Nierzadko są to mieszkania na peryferiach dużych miast – jeszcze bez niezbędnej infrastruktury np. szkół, sklepów, przedszkoli. Dlatego analitycy przestrzegają, że osoby, które zdecydują się na zakup mieszkania z dopłatą będą musieli liczyć się z dużymi wydatkami na dojazdy do pracy.
- Niestety nasz rząd chce wysłać młodych ludzi na peryferia dużych miast. Generalnie tych mieszkań w tych progach jest mało. Jest to analogiczne do tego, co było w programie "Rodzina na swoim" - mówi Jarosław Skoczeń, pełnomocnik zarządu Emmerson S.A. - W pierwszych dwóch latach ten program nie działał. Dopiero pod koniec jego działania urealniono progi i wtedy ten program ostro ruszył, ale został zamknięty. Niestety, nie ma co liczyć na lokale w centrach dużych miast. Ziemia jest stanowczo za droga. Nie ma szans na zakup mieszkania w centrum Warszawy w granicach 5,8 tys. za metr - przekonuje Skoczeń.
Z analizy Bankier.pl wynika, że oferowane mieszkania o powierzchni do 75 mkw. zakwalifikowałyby się do programu tylko w trzech miastach – Gorzowie Wielkopolskim, Zielonej Górze oraz Łodzi. W pozostałych miastach wojewódzkich średnie ceny ofertowe są zdecydowanie wyższe od limitów w programach. Chętnym pozostają tylko lokale w gorszych lokalizacjach.
Zobacz także
Zobacz także: | |
![]() MIESZKANIE DLA MŁODYCH wszystko o programie |
- Z jednej strony państwo dokłada te 10-15% młodym i może uważa, że młody człowiek nie musi kupować pierwszego mieszkania w centrum Warszawy, ale miło by było, żeby to było w okolicy leżącej jeszcze w granicach miasta – dodaje Jarosław Skoczeń.
Większość młodych kupuje mieszkania ze środków pochodzących z kredytu. Z uwagi na wprowadzone ograniczenia zmniejsza się jego dostępność. Od nowego roku od kredytobiorcy hipotecznego wymagane będzie się wniesienia co najmniej 5-procentowego wkładu własnego. W kolejnych latach poziom ten będzie wzrastał, by w 2017 roku wynieść już 20 proc. To sprawia, że oferta zakupu mieszkania w ramach MdM na pierwszy rzut oka wydaje się atrakcyjna, bo niejako rząd zwróci chętnym „wkład własny”.
Niemniej to są dopiero początki programu, który najprawdopodobniej będzie ewoluować. Niestety, nie oszukujmy się – najwięcej na dopłatach zyskają nie młodzi, a deweloperzy. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że limity są znacznie poniżej cen rynkowych i nie ma możliwości zakupu lokalu na rynku wtórnym?
Aleksandra JarosBankier.pl
