[Aktualizacja 14:55] Prezes PiS Jarosław Kaczyński podpisał decyzję zawieszającą Bartłomieja Misiewicza w prawach członka Prawa i Sprawiedliwości - poinformowała w środę rzeczniczka PiS Beata Mazurek. Jak dodała powołana została również komisja ds. zbadania zarzutów stawianych Misiewiczowi.
Podkreśliła, że celem komisji jest zbadanie zarzutów stawianych wobec Bartłomieja Misiewicza oraz okoliczności jego zatrudnienia. Dodała, że w skład tej komisji weszło trzech przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości: Joachim Brudziński, Mariusz Kamiński i Marek Suski.
"Decyzje zostały podjęte z chwilą podpisania, także są obowiązujące i mam nadzieję, że wkrótce ta komisja przystąpi do weryfikowania tych informacji, które od dłuższego czasu pojawiają się w przestrzeni publicznej w ustach wielu dziennikarzy i w opinii medialnej" - dodała Mazurek.
Wcześniej Mazurek podkreśliła na Twitterze, że zawieszenie Misiewicza ma związek z art. 7 statutu PiS. "Zgodnie z art. 7 Statutu PiS zawieszenie w związku z uzasadnionym przypuszczeniem narażenia dobrego imienia lub działania na szkodę PiS" - napisała.
"Chciałbym powiedzieć kilka słów w tej bulwersującej sprawie, która dzisiaj znalazła się w mediach. Chodzi o pana Misiewicza. Otóż zaraz po przybyciu do siedziby partii, a prosto stąd jadę do siedziby partii, podpiszę decyzję o jego zawieszeniu w prawach członka partii. Także podjąłem już - chociaż to jeszcze trzeba zrealizować - decyzję o powołaniu komisji PiS ds. zbadania całej tej sprawy, zarówno tego ostatniego wydarzenia, jak i tych poprzednich" - powiedział prezes PiS na środowym briefingu.
Kaczyński podkreślił, że "w okresie pomiędzy posiedzeniami komitetu politycznego prezes partii w Prawie i Sprawiedliwości wypełnia funkcje komitetu". "Mam więc prawo powołać taką komisję i z tego prawa mam właśnie zamiar skorzystać" - zaznaczył.
"Komisja, mam nadzieję, będzie działała szybko, chociaż oczywiście troszkę czasu to zajmie. Wtedy wyjaśnimy wszystkie szczegóły tych wszystkich wydarzeń, które tak bulwersowały opinię publiczną w ciągu ostatnich miesięcy" - oświadczył lider PiS.
"Prezes Kaczyński próbuje ratować sytuację"
Odnosząc się do zapowiedzi Jarosława Kaczyńskiego szef PSL powiedział na konferencji w Sejmie, że "rozpoczęła się druga wojna na górze". "Pokazuje to, że iskrzy na linii minister obrony narodowej i prezes PiS. Te iskry są coraz widoczniejsze na zewnątrz, nie da się już tego ukryć, bo trudno inaczej odebrać tak szybką decyzję o zawieszeniu" - mówił Kosiniak-Kamysz.
Według szefa Stronnictwa ta decyzja nie była konieczna. "Nikomu nie przeszkadza, że pan Misiewicz jest członkiem PiS-u" - zaznaczył. Według niego problemem jest to, że Misiewicz - jak ocenił - nie ma wykształcenia i przygotowania do pełnienia powierzanych mu funkcji.
"Ohydne jest to i fatalne, że musimy się takimi sprawami zajmować. Szkoda czasu na Misiewicza i widać, że prezes próbuje ratować sytuacją. Zobaczymy jaka będzie odpowiedź ministra Macierewicza" - powiedział Kosiniak-Kamysz.
"Lepiej późno niż wcale"
Posłanka Nowoczesnej Paulina Henning-Kloska powiedziała na konferencji w Sejmie, że "tę kontrowersyjną melodię, którą sprzedawaliśmy przez ostatnie tygodnie Polakom, czas było przerwać dużo wcześniej". "Uważamy, że to zawieszenie Misiewicza nastąpiło zdecydowanie za późno. Ale lepiej późno niż wcale" - podkreśliła posłanka.
W jej ocenie Kaczyński odpowiada "za wszystkich +Misiewiczów+ w Polsce" i za to "kto, gdzie pracuje". "Jeżeli Jarosław Kaczyński pogubił się w gąszczu tych nazwisk, to zapraszam do naszej strony misiewicze.pl" - dodała. "Czas zrobić czystkę i porządek" - stwierdziła.
"Skoro Kaczyński może wszystko i skoro powoływana jest komisja ds. wyjaśnienia kwestii Misiewicza, to my oczekujemy od Jarosława Kaczyńskiego, że weźmie pełną odpowiedzialność za wszystkich +Misiewiczów+, którzy przez te miesiące zasiedli w spółkach Skarbu Państwa i agencjach rządowych" - podkreśliła Henning-Kloska.
"Prawda jest taka, że mamy do czynienia z setkami +Misiewiczów+, którzy tam zasiadają i to jest ostatni moment, w którym należy zrobić prześwietlenie i rozliczyć kwestię niekompetentnego rozdawania stanowisk" - zaznaczyła. "Te osoby pracują za pieniądze naszych obywateli" - dodała posłanka Nowoczesnej.
Były rzecznik prasowy MON i b.szef gabinetu politycznego ministra Antoniego Macierewicza Bartłomiej Misiewicz został w poniedziałek pełnomocnikiem zarządu państwowej Polskiej Grupy Zbrojeniowej ds. komunikacji w spółce.
W środę "Rzeczpospolita" oraz "Fakt" podały informację o rzekomych zarobkach Misiewicza. Według gazet będzie on zarabiał 50 tys. zł miesięcznie za pracę na stanowisku pełnomocnika zarządu ds. komunikacji w PGZ i może liczyć na służbowy samochód.
Według rzecznik PGZ Łukasza Prusa nie jest prawdą, że miesięczne wynagrodzenie Misiewicza wynosi 50 tys. zł. Dodał, że wynagrodzenie żadnego z pełnomocników zarządu spółki nie sięga tej kwoty.
Misiewicz już pracował w PGZ; 31 sierpnia 2016 r. został powołany w skład jej rady nadzorczej.
mce/ mro/ par/ amt/























































