

Holenderski broker DeGiro wchodził do Polski niemal trzy lata temu z szumnymi zapowiedziami podbicia 25% rynku. Sprawdzamy, jak po tym czasie DeGiro radzi sobie w Polsce, jakie są mocne strony jego oferty i jakie ryzyka są z nią związane. W ankiecie #naBankiera głosujący Czytelnicy wskazali redakcji Bankier.pl właśnie ten temat do podjęcia na stronach portalu.
O DeGiro pierwszy raz pisaliśmy na początku września 2014 roku, kiedy to ten działający wyłącznie w internecie broker zadebiutował ze swoją ofertą na polskim rynku. „DeGiro to internetowy broker rodem z Holandii. Jego historia sięga 2008 r., a jego twórcami są osoby związane wcześniej z firmą Binck – największym brokerem w kraju – oraz z funduszem HIQ Invest. Jego ubiegłoroczne pojawienie się na rynku usług dla indywidualnych inwestorów wywołało w kolejnych krajach prawdziwy szok cenowy. W Polsce – jak wynika z udostępnionego nam cennika - ma być podobnie” – pisał wtedy Michał Żuławiński.
DeGiro działał początkowo w segmencie usług dla inwestorów instytucjonalnych, ale w 2013 roku zaoferował usługi także inwestorom indywidualnym. Firma zatrudnia obecnie 170 osób, które pracują w trzech biurach na świecie – w Amsterdamie, Sofii i Hong Kongu. W pierwszych dwóch miastach zatrudnieni są polscy pracownicy, odpowiadający m.in. za obsługę polskich inwestorów. Broker działa w 18 krajach, a na jego platformie zawierane są transakcje na 65 giełdach na świecie o wartości 40 mld euro (ok. 165 mld zł) rocznie. Dla porównania, na GPW zawarto w 2016 roku transakcje akcjami o wartości 202 mld złotych. W ofercie brokera znajduje się 8 milionów instrumentów. DeGiro informuje również, że w I kwartale 2017 roku zanotował przychody w wysokości 9,6 mln euro (ok. 40 mln zł), osiągając dynamikę na poziomie 69%. Tym, czym broker wszędzie się chwali i co ma zapewnić mu sukces, są bardzo niskie prowizje transakcyjne oraz możliwość inwestowania na wielu światowych giełdach.
Na podbój Polski
Polska była piątym krajem z kolei, w którym DeGiro zadebiutowało ze swoją ofertą. „Nasza oferta jest przeciętnie o 80% tańsza od konkurencji” – mówił w 2014 roku, w rozmowie z Bankier.pl, jeden z założycieli DeGiro Niels Klok i zapowiadał, że w ciągu dwóch lat broker zdobędzie jedną czwartą udziałów w polskim rynku. Jak sytuacja wygląda po niemal trzech latach?
DeGiro nie chce ujawnić liczby klientów z Polski, którzy zdecydowali się skorzystać z jego oferty w tym czasie. Ujawnia tylko liczbę wszystkich aktywnych klientów, która na koniec I kwartału 2017 roku wynosiła 173 281. W porównaniu do analogicznego okresu ubiegłego roku to wzrost o 74%. Jeśli chodzi o Polskę, dynamika liczby klientów jest niższa i wynosi 24% w tym samym okresie. „Wzrost w Polsce nabiera tempa i jesteśmy przekonani, że osiągniemy 25% udział w rynku” - zapewnia Bankier.pl Gert Jan Holstege, dyrektor operacyjny DeGiro.
Biorąc pod uwagę liczbę wszystkich klientów brokera, jest ona porównywalna z liczbą aktywnych rachunków maklerskich w Polsce, która na koniec 2016 roku wynosiła 176 716. Myliłby się jednak ktoś myślący, że to liczba klientów czy wartość zrealizowanych przez nich obrotów jest dla DeGiro wyznacznikiem udziałów rynkowych. Broker liczy udziały, biorąc pod uwagę liczbę zrealizowanych transakcji, których w I kwartale zrealizował na wszystkich rynkach 3,6 mln, czyli o 64% więcej niż w tym samym okresie 2016 roku. „Większość konkurentów publikuje liczbę zrealizowanych transakcji, nasze miejsce opiera się na porównaniu do tych publikacji. Proszę pamiętać, że nasze transakcje realizowane są średnio po 80% niższej cenie, nie będziemy konkurować z przychodami. Widzimy tę różnicę jako pieniądze zaoszczędzone przez naszych klientów” – tłumaczy Niels Klok, członek zarządu DeGiro. Dla rynku polskiego GPW nie publikuje jednak oficjalnie liczby transakcji zrealizowanych przez poszczególne domy maklerskie. Same domy maklerskie także takich danych nie publikują. Znamy tylko liczbę transakcji na sesję, która pozwala oszacować, że w 2016 roku na akcjach z GPW zawarto ok. 17,5 mln transakcji. W tym roku może to już być ponad 21 mln transakcji. Zatem, aby DeGiro zrealizował swój cel, jego polscy klienci musieliby dokonywać ok. 5 mln transakcji rocznie.
Chcieliśmy poznać wartość obrotów realizowanych przez polskich klientów brokera, bo takie dane są publikowane przez GPW dla poszczególnych domów maklerskich i w ten sposób porównać pozycję DeGiro na polskim rynku. Niestety, otrzymaliśmy tylko ogólną prognozę brokera, który spodziewa się, że w tym roku jego wszyscy klienci osiągną obroty w wysokości ponad 40 mld euro (ok. 170 mld zł). Dla porównania, na GPW w 2016 roku zanotowano na akcjach obroty w wysokości 202 mld zł, w tym roku może to być nawet 280 mld zł (zakładając proste przemnożenie wartości z pierwszego półrocza).
Zapytaliśmy brokera także o to, czy osiąga zysk z działalności na polskim rynku. I tutaj DeGiro nie chciał podać konkretów. „Wszystkie kraje mają pozytywny wpływ na rentowność firmy” – poinformował nas Krzysztof Świrk, przedstawiciel DeGiro.
Z dalszej części artykułu dowiesz się:
Strona 2: Jak wygląda oferta taniego biura maklerskiego przy inwestowaniu na GPW
Strona 3: Jakie są odpowiedzi na najczęstsze pytania i wątpliwości polskich inwestorów
Strona 4: Jak wygląda oferta DeGiro przy inwestowaniu na rynkach zagranicznych
Strona 5: Komu opłaca się wybrać ofertę DeGiro
Tanie biuro maklerskie
Jak wyglądają prowizje w naprawdę tanim biurze maklerskim? Łatwo się o tym przekonać, zaglądając do serwisu internetowego brokera, gdzie zaprezentowana jest przejrzysta tabela porównująca prowizje w DeGiro oraz u jego polskiej konkurencji. Skoncentrujmy się na razie tylko na polskim rynku. Kupno akcji KGHM za 2 tys. zł to u konkurencji średnio 7,02 zł, a w DeGiro 2,6 zł (o 63% taniej). Z tym, że konkurencja jest tutaj bardzo zróżnicowana, bo w DB Securities prowizja wynosi 3,8 zł (DeGiro tańsze o 31%), a DM mBanku i DM BZ WBK prowizja sięga 7,8 zł (w DeGiro taniej o 66%). Generalnie, im większa wartość zlecenia, tym DeGiro daje większe oszczędności. Przykładowo, przy zleceniu opiewającym na 50 tys. zł, prowizja w polskich domach maklerskich potrafi być nawet czterokrotnie wyższa niż w DeGiro! Trzeba też podkreślić, że otwarcie i utrzymanie rachunku w DeGiro jest darmowe. Broker nie pobiera żadnych dodatkowych opłat związanych z prowadzeniem rachunku.
Czytelnicy mający pierwszy raz styczność z ofertą DeGiro zastanawiają się zapewne, jak to możliwe, że DeGiro oferuje tak niskie prowizje transakcyjne. Jest to możliwe, tak jak i to, że samolotem Ryanair można polecieć do Hiszpanii kilka razy taniej niż w liniach lotniczych nie określających się mianem „tanich”. Cała tajemnica tkwi w modelu działalności DeGiro i kosztach (z punktu widzenia klienta usługach), z których ten broker świadomie zrezygnował.
Przede wszystkim DeGiro działa tylko w internecie, nie ponosi więc kosztów prowadzenia tradycyjnych oddziałów i zatrudniania osób obsługujących klienta przychodzącego z „ulicy”. A internetowy system transakcyjny musi mieć teraz już i tak każdy broker kierujący swoją ofertę do klientów detalicznych.
DeGiro nie oferuje usług dodanych, koncentruje się tylko i wyłącznie na realizacji zleceń. Nie znajdziemy zatem w DeGiro zespołu analityków przygotowującego codziennie w pocie czoła komentarze, rekomendacje i analizy. Nie porozmawiamy na czacie z maklerem, który przeanalizuje dla nas wybraną spółkę. Nie sprawdzimy także aktualnych wiadomości i depesz serwisów agencyjnych czy kalendarium najważniejszych wydarzeń w danym dniu i tygodniu. Niekoniecznie jest to jednak coś, co mogłoby tak bardzo zaboleć polskiego inwestora. Wiele narzędzi lub usług tego typu można znaleźć w internecie bezpłatnie lub za opłatą. Sam inwestor decyduje wtedy, co jest mu potrzebne i za co dodatkowo chce zapłacić.
Broker przekonuje, że jego efektywność napędzana jest przez wysoki poziom automatyzacji. Oprogramowanie, na którym działają systemy DeGiro, zostało stworzone wewnętrznie i może być szybko zaktualizowane, w reakcji na potrzeby klientów. Nie bez znaczenia jest także korzystanie przez brokera z efektu skali, które zapewnia działanie jednocześnie w 18 krajach i na 65 rynkach.
DeGiro nie jest także bezpośrednio podłączony do systemów polskiej giełdy. Działa poprzez polskiego pośrednika, tzw. prime brokera, co zapewne obniża koszty holenderskiej firmy. DeGiro nie ujawnia nazwy pośrednika, powołując się na zapisy umowy. Nie jest to jednak nic dziwnego i niepokojącego, także polskie domy maklerskie oferujące usługi inwestowania na rynkach zagranicznych działają tam, korzystając z usług zagranicznych pośredników. Takie pośrednictwo co najwyżej może mieć wpływ na minimalnie dłuższy czas przekazywania zleceń do systemu GPW.
Dla przeciętnego polskiego inwestora zapewne bardziej bolesne niż brak pełnej palety usług maklerskich będzie to, że DeGiro ma uboższą ofertę, jeśli chodzi o dostępność instrumentów, którymi można handlować na polskiej giełdzie. Na pewno obniża to koszty działalności brokera, ale inwestor posiadający rachunek w DeGiro nie może kupić ani akcji spółek z rynku NewConnect (19% polskich inwestorów posiada akcje z NC w portfelu wg Ogólnopolskiego Badania Inwestorów 2016), ani kontraktów terminowych (posiada je w portfelu 9,5% polskich inwestorów wg OBI2016), ani obligacji czy opcji. „Akcje z NewConnect czy inne wspomniane produkty niestety nie są bardzo popularne wśród naszych polskich klientów” – tłumaczy Krzysztof Świrk.
Jeszcze jednym istotnym czynnikiem, na który polski inwestor musi zwrócić uwagę, jest fakt, że DeGiro umożliwia składanie zleceń na GPW z terminem ważności tylko na jeden dzień. Jeśli zatem zlecenie inwestora nie zostanie zrealizowane danego dnia, musi je ponownie złożyć na następną sesję. W praktyce może to znacznie utrudnić operowanie innymi zleceniami niż określanymi w nomenklaturze DeGiro jako „Zlecenia Najlepsze” (odpowiednik naszego zlecenia PCR). Zlecenia z limitami ceny mają bowiem to do siebie, że potrafią pozostać niezrealizowane przez więcej niż jeden dzień. Jest to fatalna informacja dla inwestorów, którzy chcieliby zabezpieczać swoje pozycje poprzez zlecenia typu stop loss (ucinające straty) lub stosować automatyczne strategie. Codzienne odnawianie wszystkich takich zleceń może być dla nich istną mordęgą.
Do mniej istotnych utrudnień należeć będą wysokie opłaty związane z udziałem w ofertach publicznych (2 euro + 0,02% wartości transakcji, jednak nie mniej niż 50 euro, ale tylko w profilu Custody, o czym bardziej szczegółowo trochę dalej) oraz trudność, jaką może mieć inwestor chcący wziąć udział w walnym zgromadzeniu akcjonariuszy. Taką chęć należy bowiem zgłosić do DeGiro co najmniej na pięć tygodni przed terminem WZA, a wg kodeksu spółek handlowych ogłoszenie o WZA musi się ukazać co najmniej na trzy tygodnie przed terminem (ale tylko 3,4% inwestorów jest zainteresowanych uczestnictwem w WZA – OBI 2016).
Cieszy za to możliwość korzystania z krótkiej sprzedaży na polskich spółkach. Jest ona wprawdzie ograniczona w praktyce tylko do spółek wchodzących w skład indeksu WIG20 (GPW dopuszcza do krótkiej sprzedaży akcje 140 spółek), ale to i tak lepiej, niż przechodzić przez skomplikowaną procedurę w jednym z polskich domów maklerskich, które dodatkowo nie udostępniają możliwości przetrzymywania krótkiej pozycji dłużej niż przez jeden dzień. Jednak i tutaj znajdzie się łyżka dziegciu – utrzymywanie krótkich pozycji bez możliwości składania zleceń zabezpieczających przed stratą na dłużej niż jeden dzień to „zabawa” tylko dla bardzo zdeterminowanych inwestorów.
Wszystko to składa się na obraz, który nie każdego polskiego inwestora zachęci do otworzenia rachunku w DeGiro. A trzeba pamiętać, że koszty transakcyjne, które DeGiro wysuwa jako pierwszy atut w swojej ofercie, są dopiero piątym czynnikiem wymienianym przez polskich inwestorów jako słabość polskiego rynku kapitałowego, wskazywanym przez 23,3% ankietowanych (OBI 2016).
To jednak jeszcze nie wszystkie „rafy”, na jakie inwestor napotka w ofercie DeGiro.
Z pozostałych części artykułu dowiesz się:
Strona 1: Jak DeGiro podbija polski rynek
Tu jesteś: Jak wygląda oferta taniego biura maklerskiego przy inwestowaniu na GPW
Strona 3: Jakie są odpowiedzi na najczęstsze pytania i wątpliwości polskich inwestorów
Strona 4: Jak wygląda oferta DeGiro przy inwestowaniu na rynkach zagranicznych
Strona 5: Komu opłaca się wybrać ofertę DeGiro
Pytania i wątpliwości inwestorów
Oferta DeGiro, skonstruowana nieco inaczej niż standardowa oferta polskiego domu maklerskiego, wywołała wśród inwestorów wiele pytań i wątpliwości, na które, co warto podkreślić, broker stara się szybko odpowiadać. Przyjrzyjmy się więc najczęściej pojawiającym się kwestiom w pytaniach inwestorów.
-
Wiarygodność DeGiro – ponieważ był to pierwszy dom maklerski z zagranicy, jaki wchodził na polski rynek, inwestorzy mieli przede wszystkim wątpliwości, czy firma jest wiarygodna, czy nie grozi im utrata zainwestowanych środków, jak to miało miejsce w przypadku niektórych brokerów foreksowych, którzy oferowali swoje usługi na polskim rynku.
Na początku trzeba powiedzieć, że w przypadku prywatnych firm nie mamy żadnej, ale to żadnej pewności, czy jakaś firma nie zbankrutuje. To jest prowadzenie działalności gospodarczej i ryzyko bankructwa zawsze istnieje.
Rynek finansowy jest tutaj oczywiście w nieco innej sytuacji niż przeciętna działalność gospodarcza, jest on bowiem dość restrykcyjnie regulowany i podlega nadzorowi instytucji publicznej (w Polsce jest to Komisja Nadzoru Finansowego). Zatem zaryzykowałbym stwierdzenie, że ryzyko upadłości w przypadku domu maklerskiego jest nieco mniejsze niż w przypadku firmy działającej w innej branży. To jednak nie znaczy, że takie sytuacje się nie zdarzały na polskim rynku, przypomnijmy choćby Dom Maklerski IDM.
Także za granicą, szczególnie na terenie państw należących do Unii Europejskiej, rynki finansowe podlegają regulacjom. DeGiro jest domem maklerskim zarejestrowanym w Holandii, gdzie rynek finansowy ma najdłuższą historię w świecie zachodnim, można więc mieć nadzieję na większe doświadczenie holenderskiego regulatora w tym zakresie. Broker podlega kontroli Autoriteit Financiële Markten, która jest holenderskim odpowiednikiem polskiej KNF. DeGiro podlega również nadzorowi ostrożnościowemu De Nederlandsche Bank, który pełni funkcję banku centralnego Holandii (odpowiednik Narodowego Banku Polskiego).
Tak jak na polskim rynku istnieje system gwarantowania depozytów domów maklerskich (klient polskiego domu maklerskiego odzyska 100 proc. zgromadzonych w biurze maklerskim środków do wysokości 3 000 euro, oraz 90 proc. środków powyżej 3 tys. euro, ale do kwoty 22 tys. euro.), tak w Holandii obowiązuje gwarancja depozytu do wartości 20 000 EUR. Niestety, jeśli chodzi o środki pieniężne posiadane w DeGiro, nie ma on żadnego znaczenia, o czym więcej w kolejnym punkcie.
Równocześnie DeGiro, zgodnie z przepisami Unii Europejskiej, prowadzi działalność zgodną z notyfikacją zgłoszoną do KNF. Niestety, nie oznacza to, że nadzór nad brokerem pełni KNF.
„W przypadku firm inwestycyjnych, które działają w Polsce w ramach swobody świadczenia usług (tak jak DeGiro), w zasadzie firmy takie nie podlegają polskim regulacjom określającym sposób prowadzenia działalności maklerskiej, lecz regulacjom właściwym dla ich państw macierzystych” – tłumaczy Jacek Barszczewski z Departamentu Komunikacji Społecznej Komisji Nadzoru Finansowego. „Nie oznacza to, że firmy takie oferują usługi, które nie mieszczą się w polskich standardach. Państwa członkowskie, w których mają swoje siedziby, są zobowiązane - podobnie jak Polska - implementować prawo wspólnotowe, określające sposób oferowania usług inwestycyjnych. Zatem, co do zasady, prawa klientów tych firm powinny być zabezpieczone w podobny sposób, jak ma to miejsce w Polsce, z zastrzeżeniem, że szczegółowe rozwiązania mogą się różnić od tych przyjętych w Polsce. Dlatego też może się zdarzyć, że w pewnych sytuacjach klient zostanie potraktowany inaczej niżby tego oczekiwał - mając na uwadze choćby swoje dotychczasowe doświadczenia z polskimi domami maklerskimi” – mówi dalej Jacek Barszczewski.
„Klient - również ten, który nie jest konsumentem - może też oczywiście chcieć skorzystać z mediacji lub arbitrażu w ramach Sądu Polubownego przy KNF, pamiętając jednak, że do rozpoczęcia postępowania wymagane jest uzyskanie zgody drugiej strony sporu, co - zakładając, że firma nie ma w Polsce żadnego reprezentanta - może być trudne” – kończy przedstawiciel KNF.
Zgodnie z przepisami unijnymi, jeśli KNF ma pytania dotyczące holenderskiego podmiotu nadzorowanego, uda się do AFM w celu rozwiązania tego problemu. Odpowiednio, jeśli AFM będzie miał pytania co do polskiego podmiotu, skieruje je do KNF.
-
Gdzie są moje pieniądze – DeGiro, ze względu na brak licencji bankowej, nie może zgodnie z holenderskim prawem przechowywać depozytów pieniężnych. Broker jednak znalazł na to sposób – pieniądze inwestorów przechowywane są w funduszu gotówkowym UCITS Umbrela, który inwestuje je w krótkoterminowe obligacje skarbowe i korporacyjne o najwyższych ratingach. Dodatkowo fundusz objęty jest swapem całkowitego dochodu (ang. Total Return Swap), czyli swego rodzaju ubezpieczeniem. Jeśli wystąpią straty, zostaną one pokryte przez profesjonalnego kontrahenta swapu – zapewnia przedstawiciel DeGiro. Rzeczywiście, w ten sposób ryzyko utraty środków wydaje się zminimalizowane, co jednak nie znaczy, że w przypadku jakiegoś kataklizmu na rynkach finansowych inwestor nie może swoich środków stracić.
Z tych względów DeGiro nie obejmuje system gwarancji depozytów pieniężnych domów maklerskich działający w Holandii. Każdy inwestor musi samodzielnie ocenić, czy takie rozwiązanie mu odpowiada.
-
Gdzie są moje papiery wartościowe – DeGiro twierdzi, że papiery inwestorów są całkowicie bezpieczne, ponieważ przechowywane są w odrębnym od brokera, ale należącym do niego, podmiocie powierniczym o nazwie Stichting DeGiro. Podmiot ten nie prowadzi żadnej formy działalności gospodarczej, jest pasywną jednostką, dlatego – według zapewnień przedstawiciela brokera – jej bankructwo jest trudno wyobrażalne. „Stichting DeGiro i DeGiro są różnymi podmiotami prawnymi i posiadają niezależne zarządy wraz oddzielnymi kontami bankowymi. Ewentualne bankructwo DeGiro nie wpłynie na aktywa klientów utrzymywanych przez Stichting DeGiro. Wszystkie aktywa klientów są bezpiecznie odseparowane od DeGiro” - zapewnia Krzysztof Świrk. Ostatecznie akcje spółek i tak przechowywane są w krajowych depozytach papierów wartościowych, zatem przynajmniej w ich przypadku nie powinno być wątpliwości, kto jest ich właścicielem.
-
DeGiro oferuje cztery profile kont dla inwestorów: Custody, Basic, Active i Trader. Jakie są różnice między nimi?
Profil Custody jest profilem oferującym najmniejsze możliwości oraz obciążonym dodatkowymi opłatami. Przede wszystkim, w profilu Custody akcje posiadane przez inwestora na rachunku nie mogą stać się przedmiotem wypożyczenia w celu krótkiej sprzedaży (o tym szczegółowo w następnym punkcie), tak jak jest to możliwe w pozostałych profilach. Wiąże się to jednak z kilkoma „dolegliwościami”. Po pierwsze, w profilu Custody pobierana jest opłata w wysokości 3,25 euro miesięcznie za dostęp do notowań na GPW w czasie rzeczywistym. Po drugie, inwestora spotyka przykra niespodzianka w postaci sporej prowizji przy wypłacie dywidendy z akcji. Prowizja wynosi 1 euro + 3% od wartości dywidendy, jednak nie więcej niż 10% wartości otrzymanej dywidendy. Po trzecie, inwestor nie będzie miał możliwości inwestowania w instrumenty pochodne (opcje, kontrakty) oraz produkty strukturyzowane wykorzystujące mechanizm dźwigni (Turbo, Speeder itp.). Po czwarte, profil Custody nie daje możliwości skorzystania ze środków debetowych. Po piąte wreszcie, sam inwestor nie ma oczywiście możliwości dokonywania transakcji krótkiej sprzedaży.
Profil Basic także posiada ograniczenia w możliwości inwestowania w instrumenty pochodne, dokonywania krótkiej sprzedaży i niemożności wykorzystywania środków debetowych, jednak brak tutaj dodatkowych opłat za notowania w czasie rzeczywistym z GPW oraz prowizji od dywidendy.
Profile Active i Trader nie posiadają natomiast ograniczeń z podstawowych profili, różnią się natomiast wysokością możliwych środków debetowych pożyczanych pod zastaw posiadanych papierów wartościowych. W profilu Active inwestor może pożyczyć od DeGiro 33% wartości posiadanych papierów wartościowych, natomiast w profilu Trader 70% wartości akcji i funduszy inwestycyjnych oraz 80% wartości obligacji.
-
Krótka sprzedaż – w profilach Basic, Active i Trader, DeGiro ma prawo wypożyczenia papierów wartościowych będących na rachunku inwestora w celu krótkiej sprzedaży. To daje brokerowi dodatkowy dochód, dzięki któremu może oferować niższe prowizje. Inwestorzy mogą mieć jednak uzasadnione wątpliwości, czy jest możliwa sytuacja, że pożyczone papiery wartościowe nie wrócą do nich. Broker wyjaśnia, że ustanowione są tutaj maksymalne możliwe zabezpieczenia interesu jego klientów. Po pierwsze, pożyczone papiery zabezpieczane są depozytem w wysokości 104% wartości pożyczonych akcji. Wysokość tego depozytu jest aktualizowana codziennie, a w przypadku, gdyby podmiot, który pożyczył akcje, okazał się niewypłacalny, depozyt ten jest wykorzystywany na pokrycie zobowiązań wobec klienta DeGiro. Jeśli depozyt nie wystarczyłby na pokrycie zobowiązań, broker deklaruje, że sam pokryje zobowiązania wobec swojego klienta. W ostateczności jednak, jeśli i DeGiro nie byłby w stanie pokryć takich zobowiązań, klient zanotuje stratę. „Naszym zdaniem jest to ryzyko nieznaczne i akceptowalne” – czytamy w jednym z dokumentów DeGiro. Broker zapewnia jednocześnie, że pożyczka papierów wartościowych w żaden sposób nie wpływa na możliwość korzystania z praw, jakie dają papiery wartościowe, zatem otrzyma wszelkie dywidendy, prawa poboru itp.
Klienci, których takie wyjaśnienia nie satysfakcjonują, mogą zdecydować się na opisywany wcześniej profil Custody, akceptując jednocześnie jego ograniczenia.
-
Zlecenia - warto zapoznać się z rodzajami zleceń, jakie oferuje DeGiro, różnią się one bowiem nieco od przyjętych na GPW. Dokument szczegółowo opisujący rodzaje zleceń jest dostępny na stronie DeGiro. Dla GPW DeGiro oferuje aktualnie możliwość składania następujących zleceń: limit, market orders, stop loss, stop limit. O ograniczeniu w ważności składanych zleceń dla GPW do jednego dnia wspomniałem już w poprzedniej części artykułu. Podobne ograniczenia w terminie ważności zlecenia występują tylko dla rynków w Warszawie, Pradze, Budapeszcie i Tokio.
-
Rozliczenie podatkowe – zgodnie z polskimi przepisami podatkowymi od zysków osiągniętych z inwestycji w papiery wartościowe inwestor musi odprowadzić podatek od inwestycji kapitałowych. Dla polskich podmiotów procedura jest dość prosta – dom maklerski do końca lutego roku kolejnego po roku podatkowym jest zobowiązany do dostarczenia inwestorowi deklaracji PIT-8C, która jest podstawą do wypełnienia formularza podatkowego PIT-38. Jednak DeGiro nie jest polskim domem maklerskim, nie obowiązują go więc te przepisy. Polski inwestor może więc liczyć tylko na raport podatkowy udostępniany przez DeGiro, w którym wyszczególnione są zamknięte w roku podatkowym pozycje na instrumentach finansowych. Zadanie to może być więc nieco trudniejsze niż w przypadku posiadania konta w polskim domu maklerskim, gdzie wystarczy przepisać kwoty z odpowiednich komórek deklaracji PIT-8C do formularza PIT-38. Tutaj bowiem konieczne może być wypełnienie formularza PIT-ZG.
-
Zlecenia składane w DeGiro wcale nie muszą zostać zrealizowana na giełdzie – to pewna nowinka dla polskich inwestorów, a jednocześnie kolejny sposób na obniżenie kosztów brokera. Zlecenie kupna czy sprzedaży papierów wartościowych składane przez klienta-inwestora DeGiro wcale nie musi trafić na giełdę. System informatyczny DeGiro sprawdza bowiem, czy inny klient brokera nie chce wykonać zlecenia przeciwstawnego i, jeśli jest to możliwe i jednocześnie nie jest niekorzystne dla klienta, dokonuje transakcji „wewnątrz” systemu. Zezwala na to europejska dyrektywa w sprawie rynków i instrumentów finansowych MIFID, która stanowi, że zlecenia klientów domu maklerskiego mogą być wysłane na giełdę lub wykonane wewnętrznie, w systemie domu maklerskiego, ale tylko po cenie równej lub lepszej niż aktualne ceny na giełdzie. „Jeśli zlecenie nie może być wewnętrznie wykonane po lepszej cenie, zostanie wysłane do kolejki na giełdzie” – tłumaczy przedstawiciel DeGiro. Inwestor zawsze jest informowany, czy jego zlecenie zostało zrealizowane na giełdzie, czy w systemie brokera. Informacja taka znajduje się w potwierdzeniu realizacji zlecenia. Warto zaznaczyć, że DeGiro nie może tutaj pełnić roli tzw. market makera, jaka spotykana jest na rynku forex, i jaka wywołuje spore wątpliwości uczestników tego rynku. „DeGiro nie rozszerza spreadu w celu uzyskania korzyści, nie jesteśmy stroną przeciwną transakcji naszych klientów i nie handlujemy pozycjami naszych klientów na własny rachunek. Polityka realizacji zleceń musi być korzystna dla klienta końcowego, w przeciwnym wypadku naruszyłoby to obowiązujące prawo” – podkreśla Krzysztof Świrk i zaznacza, że według reguł określonych w MIFID (czyli realizacja zleceń w wewnętrznym systemie brokera) mogą postępować także polskie domy maklerskie. Dla klienta DeGiro nie powinno mieć to zatem żadnego znaczenia, gdzie zlecenie zostanie zrealizowane, dostanie te same instrumenty, jakie chciał kupić i po cenie nie gorszej niż cena rynkowa.
Z pozostałych części artykułu dowiesz się:
Strona 1: Jak DeGiro podbija polski rynek
Strona 2: Jak wygląda oferta taniego biura maklerskiego przy inwestowaniu na GPW
Tu jesteś: Jakie są odpowiedzi na najczęstsze pytania i wątpliwości polskich inwestorów
Strona 4: Jak wygląda oferta DeGiro przy inwestowaniu na rynkach zagranicznych
Strona 5: Komu opłaca się wybrać ofertę DeGiro
A co z ofertą z rynków zagranicznych?
Niskie koszty transakcyjne mogą nie być wystarczającym atutem na GPW (biorąc pod uwagę inne ograniczenia oferty), ale już na rynkach zagranicznych są jak najbardziej dużym atutem. Oferta DeGiro dla rynków zagranicznych może być atrakcyjna szczególnie dla inwestorów dysponujących niezbyt wielkim kapitałem, ale i dla inwestorów dysponujących większymi pieniędzmi kwotowe różnice w kosztach transakcyjnych będą nie do pogardzenia.
Z pomocą i tym razem przychodzi tabelka porównująca prowizje dostępna na stronach internetowych brokera. I tak kupno na amerykańskiej giełdzie akcji Google’a o wartości 10 tys. dolarów to u polskiej konkurencji DeGiro koszt wysokości średnio 82 dolarów. Tymczasem w DeGiro prowizja od takiego zlecenia wyniesie jedynie 72 centy! To aż o 99% taniej. Inny przykład z tabeli – zakup akcji BMW o wartości 25 tys. euro na niemieckiej giełdzie to u konkurencji koszt średnio 167,5 euro, tymczasem w DeGiro prowizja wynosi 7 euro. To aż o 96% taniej. Tak koszty wyglądają dla dużych wartości zleceń, a jak dla mniejszych?
Kupno 10 akcji amerykańskiej spółki przy wartości zlecenia 100 dolarów będzie kosztowało w DeGiro jedynie 61 centów (0,61% wartości zlecenia), tymczasem u polskiej konkurencji to koszt od 10 do 12 dolarów (10-12% wartości zlecenia). W przypadku kupna 100 akcji amerykańskiej spółki przy wartości zlecenia 1000 dolarów w DeGiro zapłacimy jedynie 97 centów (0,097% wz), u konkurencji wciąż jest minimalny próg 10-12 dolarów (1-1,2% wz). Wraz ze wzrostem wartości zlecenia sytuacja się poprawia, bowiem w DeGiro zarówno stała część prowizji, jak i jej procentowa część są ustalone na dużo niższym poziomie, niż u polskich brokerów. Dopiero przy zleceniu na ok. 3,5 tys. dolarów i 350 akcji w polskich domach maklerskich minimalna wartość prowizji przestaje mieć znaczenie i operujemy tylko częścią procentową prowizji. Ale nawet wtedy prowizja w DeGiro jest dużo, dużo niższa (1,97 dolara wobec 10-13 dolarów).
Nieco mniej atrakcyjnie sytuacja wygląda w przypadku niemieckiego rynku Xetra, ale tylko nieco, bo DeGiro wciąż może się pochwalić prowizjami o 70-80% niższymi. Dla zlecenia o wartości 100 euro prowizja w DeGiro wynosi 2,02 euro (2% wz), u konkurencji od 9 do 12 euro (9-12% wz). Zatem na Xetrze transakcje o tak niskiej wartości nie będą już pozwalały tak łatwo wypracować zysku jak w USA, nawet w DeGiro. Dla zlecenia o wartości 1000 euro prowizja w DeGiro wynosi 2,2 euro (0,22% wz), u konkurencji od 9 do 12 euro (0,9-1,2% wz). I to już wygląda w przypadku DeGiro bardzo rozsądnie.
Dla 14 innych europejskich rynków prowizja w DeGiro ustalona jest na poziomie 4 euro + 0,04% wartości zlecenia. Przy zleceniach z dwoma zerami w kwocie transakcji nie jest to być może jeszcze atrakcyjny poziom prowizji, ale dla zleceń z trzema zerami jak najbardziej.
Tutaj właśnie oferta DeGiro pokazuje swoją przewagę. Dla inwestora dysponującego niewielkim kapitałem minimalne progi prowizji (9-12 dolarów od zlecenia) w polskich domach maklerskich dla rynków zagranicznych potrafią być zabójcze, sięgając kilku, kilkunastu procent wartości składanego zlecenia, przez co zarobek na transakcji jest znacznie utrudniony. Z oferty polskich domów maklerskich opłaca się w zasadzie korzystać tylko inwestorom o zasobniejszych portfelach (wartości zleceń od 3,5 tys. euro/dolarów/funtów w górę). Tymczasem oferta DeGiro będzie odpowiednia już dla inwestorów dokonujących transakcji rzędu 100 dolarów dla rynku amerykańskiego lub 1000 euro/funtów.
Dodatkowo holenderski broker umożliwia inwestowanie na rynkach w Grecji, Turcji, Czechach, na Węgrzech oraz w Kanadzie i na czterech rynkach azjatyckich. I tutaj próg wejścia jest już wyższy, prowizja w wysokości 10 euro + 0,05/0,15% wartości zlecenia, zatem inwestor z niewielkim portfelem może w zasadzie zapomnieć o inwestowaniu na tych rynkach. Ale jest na to sposób.
Oferta DeGiro obejmuje bowiem ETF-y, których broker posiada bardzo długą listę. Przy czym na bardzo wielu ETF-ach (tutaj dostępna jest pełna lista) jedna transakcja w miesiącu jest bezpłatna, a każda kolejna transakcja zakupu ETF-u o wartości minimum 1000 dolarów/euro także nie pociąga za sobą opłat. Ale i bez tej promocji cennikowa prowizja w wysokości 2 euro + 0,02% wartości zlecenia brzmi bardzo ciekawie. To daje tani dostęp do ekspozycji na praktycznie wszystkie światowych rynki. Niestety inwestowanie w ETF-y nie jest tak popularne w Polsce, jak za granicą, o czym pisze w swoim tekście Krzysztof Kolany, główny analityk Bankier.pl.
Prócz prowizji pobieranych za zlecenie DeGiro pobiera również opłatę zwaną kosztem połączenia. Jak tłumaczy broker, jest to opłata roczna pobierana za dokonanie transakcji lub utrzymanie pozycji na giełdzie zagranicznej w ciągu roku kalendarzowego. Wysokość tej opłaty to maksymalnie 0,25% wartości portfela klienta dla danej giełdy, jednak nie więcej niż 2,5 euro rocznie. Opłata jest pobierana tylko i wyłącznie, jeśli inwestor skorzysta z oferty danej giełdy zagranicznej i będzie tym większa, na im większej liczbie rynków zawarł transakcje. W przypadku rynków europejskich, wielkość opłaty za połączenie jest porównywalna z prowizją od jednego zlecenia, jej wysokość nie powinna więc stanowić problemu nawet dla inwestorów z mniej zasobnym portfelem.
Warto także zwrócić uwagę na dodatkowe podatki od każdej transakcji pobierane na niektórych europejskich i azjatyckich rynkach – przykładowo we Francji, Włoszech czy Wielkiej Brytanii. Nie są jednak jakimś wymysłem DeGiro – obecne są także u jego polskiej konkurencji.
Pewną niedogodnością w przypadku rynków zagranicznych może być w DeGiro niedostępność wszystkich instrumentów notowanych na danym rynku. Przypuszczam jednak, że niedostępność ta dotyczy przeważnie mniejszych spółek lub mniej istotnych instrumentów, tak jak jest to w przypadku polskiego rynku. Jak możemy przeczytać w tekście na blogu "Trading for a living", którego autor przetestował rachunek w DeGiro, praktycznie nie ma możliwości handlu opcjami z Chicago Board Options Exchange, brakuje także wielu spółek z rynków w Hongkongu oraz możliwości grania na krótko na amerykańskich giełdach. To ostatnie jednak, jak zapewnia DeGiro, ma być niwelowane przez inne produkty, takie jak opcje, cfd lub turbo, które zyskują na ruchach spadkowych w USA i są dostępne w DeGiro.
Przy inwestycjach w DeGiro na rynkach zagranicznych dodatkowym kosztem dla inwestora będzie koszt przewalutowania, holenderski broker nie prowadzi bowiem kont walutowych. W DeGiro ustalone są one na bardzo rozsądnych poziomach, nie powinny być więc przeszkodą dla zbyt wielu inwestorów. W przypadku transakcji walutowych inwestor ma dwie możliwości: przewalutowanie automatyczne lub ręczne. Przewalutowanie automatyczne dokonywane jest przed wykonaniem transakcji, a opłata z nim związana to 0,1% doliczana do kursu wymiany waluty. Przewalutowanie ręczne daje możliwość samodzielnego zakupu waluty obcej poprzez platformę transakcyjną. W tym przypadku broker pobiera prowizję w wysokości 10 euro powiększoną o 0,02% wartości transakcji. „W przypadku takiego ustawienia istnieje możliwość przewalutowania wskazanej wartości środków pieniężnych ze złotego na inną walutę, co w praktyce tworzy konto walutowe” – zapewnia przedstawiciel Degiro.
Dla chętnych za opłatą DeGiro oferuje także notowania giełdowe w czasie rzeczywistym z kilkunastu zagranicznych rynków. W ofercie brakuje niestety notowań online z NYSE. Natomiast w standardzie klienci DeGiro otrzymują bez opłat notowania opóźnione o 15 minut dla wszystkich obsługiwanych rynków. Generalnie notowania online najbardziej przydają się daytraderom, inwestorom nastawionym na dłuższy termin nie są one niezbędne, ale warto wiedzieć, że taka możliwość istnieje.
Sięgając ponownie do ubiegłorocznego Ogólnopolskiego Badania Inwestorów przeprowadzanego przez SII widzimy, że tylko 7,6% polskich inwestorów było zainteresowanych inwestowaniem za granicą. Jeśli wzięlibyśmy za podstawę do obliczeń liczbę aktywnych rachunków, to daje nam potencjalnie ok. 13 tys. inwestorów. Jak deklaruje DeGiro, polscy klienci brokera w 2015 roku lokowali za granicą 19% swoich środków, a w 2016 roku było to już 24%.
Ewentualną godną konkurencją dla DeGiro w inwestowaniu na rynkach zagranicznych mogłoby być skorzystanie z oferty brokera foreksowego, który prócz par walutowych posiada w swojej ofercie również akcje CFD, ETF-y czy akcje syntetyczne. Tutaj każdy musi już jednak osobiście przeanalizować, do jakich rynków i instrumentów potrzebuje dostępu i porównać prowizje i opłaty w DeGiro i u brokerów z rynku forex. Na pewno opłaty u brokerów foreksowych będą bardziej zbliżone swoimi poziomami do prowizji w DeGiro, niż ma to miejsce w polskich domach maklerskich, jednak zakres oferowanych instrumentów nie musi być tak szeroki.
Z pozostałych części artykułu dowiesz się:
Strona 1: Jak DeGiro podbija polski rynek
Strona 2: Jak wygląda oferta taniego biura maklerskiego przy inwestowaniu na GPW
Strona 3: Jakie są odpowiedzi na najczęstsze pytania i wątpliwości polskich inwestorów
Tu jesteś: Jak wygląda oferta DeGiro przy inwestowaniu na rynkach zagranicznych
Strona 5: Komu opłaca się wybrać ofertę DeGiro
Komu opłaca się wybrać ofertę DeGiro
Holenderski broker, który z impetem wchodził na polski rynek, na razie nie zrealizował swoich zamierzeń opanowania jednej czwartej polskiego rynku. Niestety, od przedstawiciela DeGiro nie udało się mi wydobyć żadnych informacji dotyczących polskich klientów, które można by odnieść do danych z polskiego rynku biur maklerskich, nie można zatem oszacować aktualnej pozycji brokera na polskim rynku maklerskim. Możemy jednak być pewni, że zapowiadany cel nie został zrealizowany, bowiem DeGiro na pewno chciałoby się tym pochwalić.
Oferta maklerska DeGiro dla polskiego rynku na pewno jest bardzo atrakcyjna cenowo – prowizje niższe o 60-70% niż u konkurencji są atrakcyjnym sloganem reklamowym, ale też dają inwestorom realne korzyści. Jednak jest to oferta dla inwestora, który inwestuje tylko i wyłącznie w akcje z rynku głównego GPW. Zainteresowani kontraktami terminowymi, obligacjami czy akcjami z NewConnect nie mają tu czegoszukać. Inwestorzy stosujący zlecenia zabezpieczające też ominą z daleka tę ofertę, bowiem zlecenia o terminie ważności jeden dzień skutecznie uniemożliwią im zabezpieczanie pozycji. Pozostają zatem inwestorzy stosujący daytrading (tutaj zlecenia limit i stop loss zadziałają) lub długoterminowi korzystający ze zleceń rynkowych. Ciekawscy będą mogli też skorzystać z krótkiej sprzedaży na polskich spółkach, która w polskich biurach maklerskich jest możliwa w bardzo ograniczonym zakresie i raczej przy większych portfelach.
Dużo lepiej oferta DeGiro prezentuje się w zakresie rynków zagranicznych. Bardzo niskie prowizje umożliwią transakcje inwestorom z nawet niewielkimi portfelami, przynajmniej w przypadku rynku amerykańskiego, a częściowo także europejskiego. Bardzo interesująco wygląda możliwość bezprowizyjnego zakupu ETF-ów, co daje tani dostęp do ekspozycji na praktycznie wszystkie światowych rynki. To można i trzeba podkreślać.
Na razie nic nie wskazuje na to, aby wiarygodność holenderskiego brokera miałaby niższa niż polskich domów maklerskich. Jednak w przypadku problemów polski inwestor będzie się musiał zmierzyć z nieznanym systemem prawnym i obcymi urzędami. To może niektórych zniechęcić. Obawiający się o umożliwienie brokerowi pożyczania ich akcji mogą takiej zgody nie wydawać, ale warto pamiętać, że na zachodnich rynkach krótka sprzedaż i pożyczanie akcji to chleb powszedni i chyba nie ma za bardzo czego się obawiać. Nie ma także nic zdrożnego w realizacji zleceń w wewnętrznym systemie brokera zamiast na giełdzie. To obniża koszty brokera, dzięki czemu inwestor może cieszyć się niższymi prowizjami i jest zawsze realizowane zgodnie z interesem inwestora oraz jest zgodne z europejskim prawem. Nieco sił trzeba będzie poświęcić na przygotowanie rozliczenia podatkowego przy braku standardowego formularza PIT-8C.
Wystawiając ocenę zapowiadanej przez DeGiro maklerskiej rewolucji, powiedziałbym, że udała się ona w połowie. Dla inwestujących na polskim rynku przełomu nie ma. Zainteresowanym inwestowaniem na rynkach zagranicznych ofertę DeGiro należy zdecydowanie polecić. Choć zapewne znajdą się także inwestorzy, którym oferta DeGiro dla GPW będzie odpowiadała. Jak pokazuje czas, nie tak łatwo zawojować polski rynek niskimi cenami.
Z pozostałych części artykułu dowiesz się:
Strona 1: Jak DeGiro podbija polski rynek
Strona 2: Jak wygląda oferta taniego biura maklerskiego przy inwestowaniu na GPW
Strona 3: Jakie są odpowiedzi na najczęstsze pytania i wątpliwości polskich inwestorów
Strona 4: Jak wygląda oferta DeGiro przy inwestowaniu na rynkach zagranicznych
Tu jesteś: Komu opłaca się wybrać ofertę DeGiro