Od czasu wybuchu pandemii COVID-19 gospodarka światowa zmagała się nie tylko z licznymi lockdownami i w ich wyniku pozrywanymi łańcuchami dostaw, ale także drastycznym wzrostem cen frachtu morskiego. W porównaniu do początku 2020 r. ceny na niektórych kierunkach wzrosły ośmiokrotnie. Ostatnie tygodnie wydają się przynosić nadzieję na normalizację cen.


Jak już wspomniano, jedną z głównych przyczyn wzrostu cen frachtu był COVID-19 i występujący szczególnie po 2. i 3. fali wzmożony popyt na towary, co w połączeniu z niewystarczającą liczbą wolnych kontenerów windowało ceny. W pewnym stopniu, za brak kontenerów odpowiadały przymusowe kwarantanny statków przypływających do danego portu, co „blokowało” je na dłuższy czas.
Przeczytaj także
W ubiegłym tygodniu cena kontenera 40 stóp wyniosła 9146 USD, na trasie Szanghaj-Rotterdam 13400 USD, a na trasie Szanghaj-Los Angeles 10038 USD. W porównaniu z początkiem 2020 r. są to ceny wyższe 5.-6-krotnie. Należy zauważyć, że fracht jest drogi tylko "jednostronnie". Stawki obowiązujące w drogę powrotną do Szanghaju z Los Angeles to 1275 USD, a z Rotterdamu 1577 USD, czyli są ok. 8 razy mniejsze niż w przypadku kontenerów wypływających z Szanghaju. Ukazuje to w pewnym sensie jak bardzo gospodarka światowa uzależniła się od Chin. Poza nominalnym wzrostem cen ważnym czynnikiem jest umacniający się dolar, co dla wielu odbiorców relatywnie potęguje skalę podwyżek. W przypadku złotego dolar od początku roku zdrożał o blisko 12 proc., więc by obniżki cen frachtu były odczuwalne muszą być one jeszcze większe.
UNCTAD (Konferencja Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju – organ pomocniczy ONZ) 18 listopada br. zwracał uwagę na fakt, że rosnące koszty frachtu mogą stanowić problem w odbudowie gospodarek po pandemii. I wskazują konkretne liczby: w przypadku wzrostu cen o 10% produkcja przemysłowa w Stanach Zjednoczonych i Strefie euro zmniejszy się o 1 proc., w przypadku Chin szacuje się poziom 0,2 proc.
























































