„Bitcoin najdroższy w historii” – tak podsumować można każdy z ostatnich kilkunastu dni. Kurs najpopularniejszej kryptowaluty przekroczył granicę 2600 dolarów, a jeszcze dwa miesiące temu oscylował wokół 1000 dolarów.


Jeszcze kilka miesięcy temu mogło się wydawać, że cena 10 tys. zł za jednostkę wirtualnej waluty może pojawić się co najwyżej w wizjach największych entuzjastów bitcoina. Dziś notowania znajdują się bardzo blisko tej symbolicznej granicy – za 1 BTC trzeba zapłacić około 9800 zł.
Kurs bitcoina w dolarach amerykańskich wzrósł o 250 proc. w ciągu zaledwie 60 dni. Od początku kwietnia kierunek jest tylko jeden – wzrost. Optymizm inwestorów wspierają doniesienia o wynikach weekendowego spotkania Digital Currency Group, na którym przedstawiciele branży odpowiedzialni za większość mocy obliczeniowej sieci doszli do wstępnego porozumienia w sprawie dalszych kroków zmierzających do rozwiązania problemów związanych z wydajnością schematu.
Zakłada się m.in. obniżenie progu, od którego standardem stanie się technologia segregated witness oraz zwiększenie rozmiaru bloku. Oba rozwiązania mają pozwolić na dalszy wzrost skali działania mechanizmu blockchain.
We wzroście wartości wirtualnej waluty jedni upatrują racjonalnej reakcji rynku na pozytywne doniesienia o zbliżającym się przełamaniu długiego impasu, a inni widzą raczej materiał do analiz dla psychologów społecznych zainteresowanych mechanizmami rozwoju baniek spekulacyjnych. Na pewno hossa kryptowaluty sprawia, że, podobnie jak przypadku poprzednich epizodów szybkich wzrostów, fenomen przyciąga znowu uwagę mediów. To może pociągnąć za sobą kolejne fale inwestorów zainteresowanych szybkim pomnożeniem kapitału i wydłużyć okres bicia historycznych rekordów.























































