W III kwartale do Chin napłynęło najmniej bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ) od 15 lat - wynika ze wstępnych szacunków SAFE. Biznes odwraca się od Chin w obliczu nasilającego się konfliktu na linii Waszyngton-Pekin oraz wzrostu kosztów pracy za Murem.
Raptem 15,1 mld dol. wyniósł napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ) do ChRL w kwartale zakończonym 30 września. Poprzednio niższą wartość zanotowano w III kwartale 2004 r.

Strumienie BIZ mogą być jednak bardzo zmienne, dlatego warto na nie spojrzeć z szerszej perspektywy. Kumulując napływy za 12 miesięcy, sytuacja również nie wygląda jednak różowo. W rok poprzedzający koniec września za Mur trafiło niespełna 150 mld dol. w formie BIZ - najmniej od blisko dekady.

BIZ są specyficzną formą inwestycji, polegającą na objęciu udziałów w istniejącym przedsiębiorstwie bądź założeniu nowego podmiotu gospodarczego przez zagranicznego inwestora. W odróżnieniu od inwestycji portfelowych efektem BIZ jest w założeniu uzyskanie wpływu na działalność firmy. Zgodnie z międzynarodowymi standardami wyznaczonymi przez MFW przyjmuje się, że inwestycja jest uznawana za bezpośrednią, jeśli udział inwestora wyniesie przynajmniej 10 proc.
Spowolnienie napływu BIZ do Państwa Środka może zatem świadczyć o tym, że zagraniczne podmioty rzadziej decydują się na faktyczny rozwój biznesu za Murem. Dane są jednak podchwytliwe - uwzględniają nie tylko napływ środków w danym okresie, ale również dezinwestycje, czyli odpływ wcześniej ulokowanych przez zewnętrzne podmioty środków.
Ponadto nierzadko "zagraniczne" podmioty są zagraniczne tylko z nazwy - faktycznie kontrolują je podmioty krajowe. Ciekawy raport na ten temat opublikował w ubiegłym roku Narodowy Bank Polski - 4 z 10 zł, które Polacy rzekomo inwestują w biznes za granicą, tak naprawdę trafia z powrotem do Polski. Najwięcej polskich bezpośrednich inwestycji zagranicznych jest w rzeczywistości lokowanych nad Wisłą.
Z doniesień prasowych wynika, że zmniejszeniem napływu BIZ do Chin mogą stać nie tylko "nowe" inwestycje, ale i częściowe wycofywanie się zagranicznych inwestorów zza Muru. Od dłuższego czasu lokowanie kapitału w działalność produkcyjną za Murem wiąże się z szybko rosnącymi kosztami pracy i koniecznością rywalizacji z silną konkurencją, również chińską. Entuzjazm inwestorów studzi również obawa przed zaostrzeniem konfliktu na linii Waszyngton-Pekin i brak perspektyw na poprawę potencjału produkcji za Murem na rynek amerykański. Od blisko dwóch lat narasta z kolei presja prezydenta Donalda Trumpa na biznes, by ten przenosił produkcję do USA.
Ze względu na różnice kosztów może być to trudne i czasochłonne, na razie biznes wybiera bardziej konkurencyjne kosztowo kraje - Wietnam czy Meksyk. Warto jednak pamiętać, że przeniesienie działalności nie jest proste - zaletą Chin są przede wszystkim znakomicie rozwinięte łańcuchy produkcyjne (bogaty wybór kontrahentów) i światowej klasy infrastruktura. Atrakcyjni cenowo rywale nie mogą się pod tym względem absolutnie z Państwem Środka równać. Mają również ograniczony potencjał ludnościowy.
Co ciekawe, osłabieniu zaangażowania "zagranicy" w "realną gospodarkę" towarzyszy wzrost zainteresowania innymi chińskimi aktywami - akcjami i obligacjami. Wynika to m.in. z dodania tych aktywów do globalnych indeksów przez dostawcom benchmarków rynkowych, np. MSCI, oraz poszerzeniu dostępu do chińskiego rynku kapitałowego zagranicznym inwestorom.
Maciej Kalwasiński
