
Spółka Prairie Mining bardziej niż fedrowaniem w Polsce węgla, zajmuje się sporami prawnymi. Z informacji "Pulsu Biznesu" wynika, że Australijczycy zebrali pieniądze potrzebne na arbitraż przeciw państwu polskiemu. Roszczenie opiewa na 10-12 mld zł.
Z informacji „PB” wynika, że firma, która planowała uruchomienie wydobycia węgla w dwóch lokalizacjach na terenie kraju, jest gotowa do postępowania arbitrażowego przeciwko Polsce. Ma na to pieniądze, i to niemałe.
- Spółka uzyskała właśnie około 20 mln USD, czyli 80 mln zł, które mogą być wykorzystane wyłącznie na prowadzenie postępowania. Dzięki nim zamierza udowodnić, że polski rząd wywłaszczył ją z możliwości prowadzenia inwestycji - donosi poniedziałkowy "Puls Biznesu".
Informacja ta rozgrzała inwestorów. Akcje Prairie Mining, które znajdują się w trendzie spadkowym, na poniedziałkowej sesji wystrzeliły aż o 31 proc. Spółka wciąż jest jednak notowana 56 proc. poniżej poziomu z debiutu w 2015 roku oraz przeszło 80 proc. poniżej maksimów.
Złoża pod nosem Skarbu Państwa
Prairie pojawiło się w Polsce przed 8 laty. Najpierw Australijczycy deklarowali budowę kopalni Jan Karski na terenach przyległych do koncesji lubelskiej Bogdanki, która w międzyczasie zdążyła stać się z powrotem spółką kontrolowaną przez Skarb Państwa. Australijczycy najpierw weszli w konflikt z Ministrem Środowiska. Spółka zarzucała resortowi, że złamał prawo, nie wydając w terminie trzech miesięcy decyzji w sprawie ustalenia użytkowania górniczego. Z kolei ten twierdził, że spółka nie spełniła wszystkich warunków, by zawrzeć umowę użytkowania górniczego z tzw. prawem pierwszeństwa. W międzyczasie wniosek o koncesję wydobywczą złożyła Bogdanka, a Australijczycy utracili wyłączność na złoże. Pojawiły się podejrzenia, że Skarb Państwa gra na korzyść swojej spółki kosztem Australijczyków.
Już po ogłoszeniu planów budowy Jana Karskiego Prairie zainteresowało się innym obiektem. To Dębieńsko na Górnym Śląsku, które w promocyjnej cenie (ok. 2 mln euro) udało się odkupić od pogrążonych w problemach Czechów z NWR. Warto dodać, że Dębieńsko kryje pokłady bardzo pożądanego węgla koksującego typu 35, w Polsce produkowanego m.in. przez Jastrzębską Spółkę Węglową. W październiku 2016 roku, gdy Australijczycy przejmowali Dębieńsko, JSW miała własne problemy i była skupiona na wychodzeniu na prostą. Jednak, gdy stanęła na nogi, zainteresowała się złożem, szczególnie że mogłaby je stosunkowo szybko zagospodarować dzięki sąsiednim Szczygłowicom. Kolejne złoże Australijczyków znalazło się zatem w sferze zainteresowań kolejnej kontrolowanej przez Skarb Państwa spółki.
Także i tutaj szybko pojawiły się problemy. Australijczykom odmówiono modyfikacji zapisów w koncesji dla Dębieńska, co uruchomiło kolejne fronty między nią a polskim rządem. Przed rokiem Prairie wysłało tzw. pismo notyfikacyjne do prezydenta oraz kilku ministerstw, stwierdzające istnienie konfliktu. Pojawiły się wprawdzie jakieś przymiarki do przejęcia aktywów spółki przez JSW, spaliły one jednak na panewce, a samo Praire poinformowało w swoim raporcie, że polski rząd nie był chętny do rozwiązania sporu.
Z informacji „PB” wynika, że roszczenie Prairie Mining może sięgnąć 2,5-3,5 mld USD, czyli 10-12 mld zł. Na tyle Australijczycy wyceniają swoje straty związane z naruszonymi, ich zdaniem, prawami inwestora oraz odebraniem pozwoleń i koncesji. - Jeżeli rzeczywiście tak będzie, to sprawa uplasuje się w gronie największych postępowań dotyczących Polski w ostatnich latach. Najświeższa sprawa, czyli niedawna wygrana PGNiG z Gazpromem, opiewa na 1,5 mld USD. Koszt ugody z 2009 r., dotyczącej sporu wokół PZU i Eureko, sięgnął 8,5 mld zł - zauważa dziennik.
AT
