
Już w niedzielę, 30 listopada, Szwajcarzy wezmą udział w referendum, które może rozpocząć rewolucję w światowym systemie finansowym. Jakie szanse ma „złota inicjatywa” i jak wynik głosowania wpłynie na złoto, franka i Szwajcarię?
W mojej ocenie szwajcarskie referendum niezależnie od swojego wyniku zasługuje na miano jednego z najważniejszych wydarzeń finansowych A.D. 2014 roku. To pierwsza od wielu dekad próba ograniczenia wszechwładzy jednego z najważniejszych banków centralnych świata. Założenie „złotych kajdanek” to propozycja tyleż odważna, co jednak ryzykowna dla samych Szwajcarów.
Jakie są szanse „złotej inicjatywy”?
Obywatelska inicjatywa wspierana przez Szwajcarską Partię Ludową (SVP) nazywa się „Ratuj nasze szwajcarskie złoto” i składa się z trzech postulatów:
1) Szwajcarskiemu Bankowi Narodowemu (SNB) nie będzie wolno sprzedawać złota,
2) złoto będzie musiało stanowić przynajmniej 20% aktywów SNB,
3) szwajcarskie złoto będzie mogło być przechowywane jedynie w Szwajcarii.

Pierwszy sondaż przeprowadzony w połowie października wskazywał na przewagę zwolenników „złotej inicjatywy”, za którą chciało głosować 45%, a przeciw było 39%. Ale najnowsze badania opinii publicznej pokazały odwrócenie tych tendencji. Według sondażu instytutu GFS 36% ankietowanych zamierza głosować przeciw „złotej inicjatywy”, a 11% jest „raczej przeciw”. Zdecydowanie za było tylko 27% respondentów, a 11% „raczej za”. Sumując, dawałoby to wynik 47% za do 38% przeciwko.
Za zwiększeniem rezerw złota chcą głosować przede wszystkim osoby o niskich dochodach, które liczą na zwiększenie własnej siły nabywczej w związku z oczekiwanym umocnieniem franka. Przeciw są ludzie bogaci, wielki biznes, rząd federalny oraz władze kantonów. Ci pierwsi obawiają się, że faktyczne powiązanie franka ze złotem spowoduje spadek cen akcji oraz obniży konkurencyjność szwajcarskiego eksportu. Z kolei lokalne władze oponują, ponieważ więcej złota w portfelu SNB oznacza niższe przychody z tytułu odsetek od zagranicznych obligacji, a zysk wypracowany przez szwajcarski bank centralny wypłacany jest kantonom będącym akcjonariuszami SNB.
Przy tak silnej propagandzie ze strony władz i wielkiego biznesu szanse na pozytywny wynik „złotej inicjatywy” oceniam jako niewielkie. Za najbardziej prawdopodobny rezultat uważam odrzucenie tej propozycji. Tym bardziej, że wymagana jest podwójna większość: „za” musi się opowiedzieć ponad połowa głosujących oraz większość kantonów.
Konsekwencje szwajcarskiego referendum
Gdyby jednak większość Szwajcarów i większość kantonów poprałoby „złotą inicjatywę”, należałoby rozdzielić skutki długofalowe od krótkoterminowej reakcji rynków. Wynik referendum byłby wiążący dla władz Szwajcarii, ale jego przetworzenie na obowiązujące prawo zajęłoby zapewne kilka miesięcy lub raczej kwartałów. Po drugie, SNB miałby 5 lat na zwiększenie rezerw złota do 20%. Czyli musiałby kupować ok. 300 ton złota rocznie, co raczej nie jest wielkością mogącą samodzielnie odwrócić spadkowy trend cen kruszcu. Natomiast krótkotrwały, nawet dość gwałtowny, skok notowań złota jest bardzo prawdopodobnym scenariuszem.
Znacznie bardziej skomplikowana byłaby sprawa z frankiem. Teoretycznie waluta w jakiejś części oparta o złoto powinna w dłuższej perspektywie zyskiwać względem fiducjarnego pieniądza „zabezpieczonego” jedynie dobrym słowem swojego emitenta. Ale nawet w przypadku zwycięstwa „złotej inicjatywy” SNB raczej nie odpuści obrony parytetu 1,20 franka za euro. A przynajmniej nie od razu. W takich okolicznościach początkowo frank może się nawet osłabić wobec euro (i polskiego złotego). Tym bardziej, że SNB zakuty w „złote kajdany” mógłby się okazać mniej wiarygodny dla niektórych inwestorów.
Jednakże w perspektywie miesięcy i lat w warunkach wymaganego 20-procentowego udziału złota w rezerwach walutowych Szwajcarom byłoby coraz trudniej bronić kursu 1,20. Parytet ten zapewne zostałby porzucony i zastąpiony innymi instrumentami zniechęcającymi inwestorów do kupowania franka: np. ujemnymi stopami procentowymi (i to nie tylko stopy depozytowej, ale nawet stawek LIBOR!). W takim scenariuszu kurs EUR/CHF może zejść do 1,10 lub nawet 1:1 franka za euro.
Ale nie sądzę, aby frank mógł się umacniać w nieskończoność. Nagła aprecjacja waluty sprawia, że towary i usługi wytwarzane w Szwajcarii stałyby się droższe na światowych rynkach, co obniżyłoby konkurencyjność gospodarki. W warunkach deflacji wywołanej przez umocnienie krajowej waluty Szwajcarzy musieliby zaakceptować niższe płace i niższe ceny. O ile to drugie nie budzi oporów, to pierwsze jest raczej trudno wykonalne i może skutkować krótszym lub dłuższym okresem recesji wymaganym do dostosowania gospodarki do nowych cen. W takich warunkach trudno sobie wyobrazić dalsze umocnienie helweckiej waluty.
Koszty odrzucenia „złotej inicjatywy”
Jeśli propozycja przedstawiona w referendum nie uzyska aprobaty (scenariusz bazowy), na rynek złota zapewne powrócą spadki będące w mojej ocenie kulminacją średnioterminowej bessy trwającej od września 2011 roku. To mógłby być impuls do tzw. kapitulacji rynku, w ramach której ostatni inwestorzy utracą wiarę w złoto. Byłby to prawdopodobnie dobry moment do zakupu fizycznego metalu, traktowanego nie jako średnioterminowa spekulacja, lecz jako polisa ubezpieczeniowa przed szaleństwami rządów i banków centralnych.
Fiasko „złotej inicjatywy” oznaczałoby, że SNB mógłby bronić parytetu 1,20 tak długo, jak tylko zechce. Czyli najprawdopodobniej znacznie dłużej, niż to potrzebne. Bank centralny Szwajcarii nadal produkowałby setki miliardów franków budujących bańkę na rynku nieruchomości, która w perspektywie kilku lat stałaby się źródłem poważnego kryzysu gospodarczego w kraju Helwetów.
Utrzymanie minimalnego kursu wymiany franka w połączeniu z bezprecedensową ekspansją monetarną skutkowałoby też wzrostem inflacji, czyli w perspektywie wzrostem stóp procentowych i frankowych stawek LIBOR. Z punktu widzenia polskich gospodarstw domowych obarczonych hipotekami w CHF taki scenariusz na dłuższą metę może być nawet bardziej dotkliwy niż wzrost ceny franka do poziomu 4,0-4,2 zł.
Warto przy tym odnotować, że brak „złotych kajdan” nałożonych na SNB nie wyklucza dobrowolnych zakupów złota ze strony szwajcarskiego banku centralnego. SNB może i będzie mógł wymienić część euro i dolarów na fizyczne złoto, aby w sposób planowy zwiększyć udział złota w rezerwach walutowych. Podobnie robi wiele banków centralnych na świecie (m.in. Rosja), co wcale nie prowadzi do jakiejś nadzwyczajnej aprecjacji krajowej waluty.
Gdybym był Szwajcarem, to, mimo całego ryzyka związanego ze „złotą inicjatywą”, zagłosowałbym za. Nawet częściowe powiązanie waluty ze złotem stawiałoby Szwajcarię w roli jedynego zdrowego pacjenta oddziału psychiatrycznego. Kto oglądał „Lot nad kukułczym gniazdem”, ten wie, że to niezbyt bezpieczna rola. Ale w mojej ocenie gra jest warta świeczki, ponieważ potencjalne szkody szalonej polityki SNB mogą się okazać znacznie poważniejsze od skutków nałożenia na bank centralny „złotych kajdan”.
