[Aktualizacja 17:50] Premier Wielkiej Brytanii Theresa May wnioskuje o rozpisanie przedterminowych wyborów parlamentarnych na 8 czerwca 2017 roku. Brytyjski parlament będzie głosował w sprawie propozycji premier jutro. Liderzy dwóch opozycyjnych ugrupowań - Partii Pracy i Liberalnych Demokratów - zapowiedzieli poparcie dla wniosku szefowej Partii Konserwatywnej. W reakcji na doniesienia z Wysp funt umacnia się wobec innych walut.
Przewodniczący brytyjskiej Izby Gmin David Lidington we wtorek poinformował posłów, że w przypadku przegłosowania zapowiedzianego przez premier Theresę May wniosku ws. przedterminowych wyborów rozwiązanie obecnego parlamentu nastąpi w nocy z 2 na 3 maja.
May przekonywała, że "Wielka Brytania potrzebuje pewności, stabilności i silnego przywództwa" po referendum ws. członkostwa w Unii Europejskiej. "Wielka Brytania wychodzi z Unii Europejskiej i nie ma od tego odwrotu" - powiedziała premier.
"Nasi przeciwnicy zakładają, że ponieważ nasza większość parlamentarna jest tak mała, mogą zmienić nasz kurs. Mylą się (...) Jeśli nie rozpiszemy wyborów dziś, gry polityczne opozycji będą trwać, a podział w Westminsterze wpłynie negatywnie na nasze szanse, by uczynić z Brexitu sukces" - stwierdziła premier, dodając, że do tego wniosku doszła niedawno i po wahaniu.
W ciągu ostatnich miesięcy rząd wielokrotnie zaprzeczał pogłoskom o rozpisaniu wcześniejszych wyborów. "Doszłam do wniosku, że jedynym sposobem zagwarantowania pewności i bezpieczeństwa na najbliższe lata jest przeprowadzenie tych wyborów" - dodała premier Zjednoczonego Królestwa.
Szef Rady Europejskiej Donald Tusk rozmawiał we wtorek z premier May w związku z jej deklaracją o przedterminowych wyborach parlamentarnych w Wielkiej Brytanii. Tusk napisał na Twitterze, że była to "dobra rozmowa".
Good phone call with PM @theresa_may on upcoming UK elections.
— Donald Tusk (@eucopresident) 18 kwietnia 2017
Kilka minut wcześniej, na swoim prywatnym profilu także na Twitterze, napisał: "To Hitchcock wyreżyserował Brexit: najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie rośnie".
Zwycięstwo w wyborach pozwoliłby May na przedłużenie kadencji, powiększenie liczby mandatów i uzyskanie mocniejszego mandatu społecznego do negocjacji ws. Brexitu. Obecny układ sił w brytyjskim parlamencie utrudnia premier negocjacje ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.
Na Wyspach obowiązuje prawo ograniczające możliwości rozpisania przedterminowych wyborów i nakazujące organizację wyborów co pięć lat. Na jego podstawie wybory musiałyby się odbyć w 2020 roku. Wymóg ten da się jednak ominąć, jeśli Izba Gmin, zagłosuje za tym większością 2/3. Lider opozycji Jeremy Corbyn poinformował, że Partia Pracy poprze wniosek premier May.
"Z zadowoleniem przyjmuję decyzję pani premier, by dać Brytyjczykom szansę na wybór w głosowaniu rządu, który na pierwszym miejscu będzie stawiał interes większości" - napisał Corbyn w oświadczeniu.
Informując, że jego partia poprze wniosek o rozpisanie wcześniejszych wyborów, zapowiedział, że laburzyści "zaoferują krajowi skuteczną alternatywę" dla obecnego rządu.
"W ciągu ostatnich kilku tygodni Partia Pracy przedstawiła rozwiązania, które dają możliwość jasnego i wiarygodnego wyboru dla naszego kraju. Cieszymy się z możliwość pokazania, w jaki sposób laburzyści będą występowali w interesie Brytyjczyków" - napisał przywódca opozycji.
Z kolei szef Liberalnych Demokratów Tim Farron ocenił, że "te wybory to szansa na zmianę kierunku rozwoju kraju". "Jeśli chcesz uniknąć katastrofalnego, twardego Brexitu; jeśli chcesz zachować członkostwo Wielkiej Brytanii we wspólnym rynku; jeśli chcesz Wielkiej Brytanii, która jest otwarta, tolerancyjna i zjednoczona - to jest Twoja szansa" - zaapelował do wyborców, dodając, że tylko jego partia "może powstrzymać większość parlamentarną Partii Konserwatywnej".
Ostatnie sondaże sugerowały, że Partia Konserwatywna może liczyć na 44-procentowe poparcie, o ponad 20 punktów procentowych więcej niż opozycyjna Partia Pracy (23 proc.). Na proeuropejskich Liberalnych Demokratów chce zagłosować 12 proc. wyborców, a 10 proc. planuje oddać głos na eurosceptyczną Partią Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP).
Tak wydarzenia rynkowe po konferencji Theresy May komentuje Bartosz Sawicki z TMS Brokers w rozmowie z "Pulsem Biznesu":
Po 11:00 media opublikowały informację o niezapowiedzianym wystąpieniu premier Wielkiej Brytanii o 12:15. W reakcji na te doniesienia funt zaczął osłabiać się w stosunku do dolara. Po 12:00, gdy Theresa May ogłosiła, że będzie wnioskować o przeprowadzenie przedterminowych wyborów parlamentarnych, kurs GBP/USD wyszedł z powrotem nad kreskę. O 16:02 brytyjska waluta umacniała się wobec "zielonego" o 1,50%, a wobec złotego o ponad 1%. Za jednego funta trzeba było płacić 5,045 zł.
FTSE 100, główny indeks londyńskiej giełdy, spadł dziś o 2,47% i jest na najniższym poziomie od lutego.
Brytania wychodzi, oni zostają. Polacy na Wyspach mówią, dlaczego nie chcą wracać

Od niespłaconego kredytu w Polsce po nową rodzinę w Londynie – różne powody trzymają rodaków w Wielkiej Brytanii. Wielu z nich, mimo niepewnej przyszłości, nie chciałoby wracać. Nam opowiadają co trzyma ich za granicą. Czy kiedyś znowu zamieszkają nad Wisłą?
Maciej Kalwasiński


























































