Czegoś takiego na najstarszej parze walutowej świata nie widzieliśmy od stycznia. Kurs funta wystrzelił w górę po tym, jak premier Theresa May zaskoczyła rynek wnioskiem o przedterminowe wybory. Posiadacze krótkich pozycji na funcie zostali wyciśnięci jak cytryna.


Gdy tuż po 11:00 czasu polskiego rynki finansowe obiegła plotka o nadzwyczajnym wystąpieniu brytyjskiej premier, funt początkowo stracił wobec dolara. Rynek nie bardzo wiedział, czego się spodziewać.
Przeczytaj także
Ale szybko pojawiły się doniesienia, że chodzi o przedterminowe wybory do parlamentu. Godzinę później wszystko było jasne: elekcja najprawdopodobniej odbędzie się 8 czerwca. Ponieważ wniosek premier May ma poparcie liderów torysów i laburzystów, głosowanie w parlamencie jest tylko formalnością.
Początkowa reakcja inwestorów była dość spokojna. Funt odrobił wcześniejsze straty wobec dolara, po czym zyskiwał przez kolejną godzinę. Zwyżka z poziomu ok. 1,2514 dolara za funta do 1,2590 i następnie 1,2677 wczesnym popołudniem była znacząca, lecz mieściła się w standardzie ostatnich miesięcy, gdy kurs popularnego „Kabla” (czyli pary funt-dolar) był dość chybotliwy. W przeciwnym kierunku poruszała się londyńska giełda, gdzie indeks FTSE100 spadł o prawie 2,5%, co było tego dnia najgorszym wynikiem w Europie.
Umocnienie funta wiązano ze zwycięstwem narracji, iż przedterminowe wybory umocnią pozycję premier Theresy May w parlamencie i tym samym będzie mogła ona prowadzić twardsze negocjacje z Unią Europejską. Przy słabości Partii Pracy sondaże dają konserwatystom miażdżącą przewagę w Izbie Gmin. Ponadto popularność pani premier rośnie, a gospodarka ma się dobrze – bezrobocie notuje wielodekadowe minima.
Lecz chyba nikt nie przewidział tego, co stało się pod koniec europejskiej części handlu na parze funt-dolar. Według obserwatorów rynku po przekroczeniu poziomu 1,28 doszło do fali panicznej i wymuszonej (margin call) fali zamykania krótkich pozycji na funcie. To skutkowało dalszym umocnieniem brytyjskiej waluty – w pewnym momencie za funta płacono już 1,29 dolara. Najwięcej od października 2016 roku.
Ostatni raz tak silną zmienność kursu GBP/USD obserwowaliśmy 17 stycznia, gdy „Kabel” wyznaczył 31-letnie minimum tuż poniżej bariery 1,20. Wtorkowy wystrzał na parze funt-dolar niesie ze sobą poważne następstwa natury „technicznej”. Na wykresie wyraźnie widać formację odwróconej głowy z ramionami zapowiadającą odwrócenie trendu spadkowego rozpoczętego jeszcze w lipcu 2014 roku – na blisko dwa lata przed zeszłorocznym referendum. W takim układzie najbliższym celem byłby pozom 1,32 funta za dolara.
Tak wydarzenia rynkowe po konferencji Theresy May komentuje Bartosz Sawicki z TMS Brokers w rozmowie z "Pulsem Biznesu":
Wydarzenia na parze funt-dolar miały bezpośrednie przełożenie na polski rynek walutowy, gdzie wieczorem za szterlinga płacono 5,06 zł. To o ponad sześć groszy więcej niż dzień wcześniej i najwięcej od lutego.
Krzysztof Kolany