Lekka poprawa sentymentu na rynkach światowych niewiele pomogła złotemu, ale zdołała przecenić dolara. Kurs euro utrzymał się powyżej górnego ograniczenia jesienno-zimowego trendu bocznego.


Drugi dzień złoty próbuje odzyskiwać siły po tym, jak w poniedziałek opuścił trwającą od początku listopada konsolidację w przedziale 4,6250-4,7250 zł. Niestety, jak dotąd nie udało się powrócić do tego kanału. W czwartek o 10:36 kurs euro wynosił 4,7352 zł, choć jeszcze godzinę wcześniej sięgał nawet 4,7375 zł.
Wydarzeniem dnia na polskim rynku walutowym będzie popołudniowa konferencja prasowa prezesa NBP Adama Glapińskiego. Wątpliwe jednak, aby prezes Narodowego Banku Polskiego powiedział coś nowego, skoro nie znamy jeszcze styczniowych i lutowych statystyk inflacji CPI w Polsce. Wygląda na to, że Rada Polityki Pieniężnej zrezygnowała ze swojego ustawowego celu i nie zamierza zbyt intensywnie zwalczać najwyższej od ćwierć wieku inflacji. Cykl podwyżek stóp został definitywnie zakończony i rynek już spekuluje o terminie pierwszej obniżki.
Reklama
Natomiast na globalnym rynku walutowym doszło do niewielkiej kontry na parze euro-dolar. Kurs EUR/USD wzrósł z okolic 1,07 do 1,0753, nieznacznie odreagowując niedawne spadki (z przeszło 1,10 do niespełna 1,07). Dzięki temu kurs dolara do złotego w czwartek rano zniżkował o ponad grosz, schodząc do poziomu 4,4021 zł. Dodajmy, że jeszcze we wtorek po południu „zielony” kosztował prawie 4,47 zł.
Po niedawnych wzrostach ustabilizowały się notowania franka szwajcarskiego, który w czwartek rano wyceniany był na 4,7884 zł. W przypadku pary frank-złoty trwająca od listopada konsolidacja wciąż pozostaje w grze. Od końcówki października kurs CHF/PLN waha się w przedziale 4,65-4,85 zł i ostatnie wydarzenia nie zmieniły tego stanu.
KK