Podczas gdy coraz więcej firm
zamyka zakłady produkcyjne, niektórych - jak np. elektrowni czy kopalni - zamknąć po
prostu nie można. Sprawdzamy, jak radzą sobie z koronawirusowymi obostrzeniami
strategiczne spółki z sektorów energetycznego, wydobywczego i paliwowego.
Rząd
nakłada na obywateli kolejne obostrzenia w związku z przeciwdziałaniem
szerzenia się pandemii koronawirusa, kolejne firmy przemysłowe ograniczają zaś
produkcję, bądź całkowicie ją zawieszają. Po części wynika to z owych obostrzeń
i troski o zdrowie pracowników, po części zaś ze spadku zamówień. Nie wszędzie
można się jednak zdecydować na zamknięcie zakładu, nawet jeżeli koronawirusowa
sytuacja by się zaostrzyła.
Jednym z przykładów branży, w której takie zamknięcie jest w zasadzie niemożliwe, pozostaje energetyka. Choć zapotrzebowanie na moc spadło w ostatnim czasie, to jednak skala spadku sięgała kilku, maksymalnie kilkunastu procent. Energetyczna czwórka przekonuje, że działa bez zakłóceń i jest gotowa na różne scenariusze.
W czarnym scenariuszu pracowników czeka skoszarowanie
- Grupa Enea zapewniła pracownikom możliwość pracy w trybie zdalnym przy zachowaniu ciągłości procesów. Tam, gdzie praca zdalna nie jest możliwa, spółki Enei wprowadziły podział na grupy z rotacją, tak zaplanowaną, aby poszczególne grupy pracowników nie spotykały się ze sobą. Dodatkowe środki ostrożności wprowadzone zostały w należących do Grupy elektrowniach Kozienice oraz Połaniec, a także instalacjach ciepłowniczych w Pile i Białymstoku. Podzielono ruch pracowników w elektrowni, tak aby ograniczyć kontakt do niezbędnego minimum. Teren został podzielony na strefy, w których mogą poruszać się tylko pracownicy z konkretnych grup - tłumaczy Berenika Ratajczak z Enei.


- Elektrownie są również przygotowane na ewentualność całkowitego zamknięcia dostępu do instalacji w przypadku podjęcia decyzji o izolowanej produkcji energii elektrycznej. W takim przypadku pracownicy, których obecność jest krytyczna dla ciągłości działania elektrowni, pełnią obowiązki bez opuszczania terenu zakładu. Decyzje w tej sprawie są ostatnim z etapów zabezpieczających przed koronawirusem i będą podejmowane wraz z rozwojem sytuacji epidemicznej w kraju oraz zaleceniami Rządu - dodaje Ratajczak.
Elektrownie zbierają zapasy węgla i jedzenia
Skoszarowanie
jest rozważane także w innych spółkach energetycznych. - Na wypadek
znaczącego wzrostu zachorowań przewidziane są działania, które uniezależnią
strategiczne obiekty od otaczającego środowiska pandemii, każdy wariant jest
brany pod uwagę, kluczowym celem nadrzędnym jest zachowanie ciągłości działania
spółek posiadających infrastrukturę krytyczną - słyszymy w Enerdze.
Tauron poinformował z kolei, że zgromadził już na taką ewentualność potrzebne materiały. - Zgromadziliśmy zapasy paliw umożliwiające nieprzerwaną pracę jednostek przez około sto dni. Tauron Wytwarzanie zamówił też siedem tysięcy całodziennych racji żywnościowych. Jest to jedno z działań prewencyjnych, na wypadek potencjalnej sytuacji kryzysowej w strategicznym dla bezpieczeństwa kraju segmencie wytwarzania energii - komentuje Łukasz Zimnoch rzecznik prasowy grupy.
PGE już przerabiało "koszarowanie"
W Polskiej Grupie Energetycznej słyszymy zaś, że wariant z koszarowaniem pracowników był już testowany. - Prowadzimy wielowariantowe analizy i przygotowujemy scenariusze oraz plany zapewniające możliwość funkcjonowania Grupy oraz jej aktywów produkcyjnych. Dotyczy to również scenariusza pracy w skoszarowaniu, który był już wielokrotnie testowany m.in. w elektrowniach Grupy PGE w czasach bardzo ostrych zim, kiedy pracownicy mieli utrudniony dojazd do pracy. Obecnie w poszczególnych lokalizacjach zostały zgromadzone odpowiednie zasoby, niezbędne do takiego prowadzenia działalności, tam gdzie to możliwe zapewniono funkcjonowanie zakładowych punktów gastronomicznych oraz rozpoznano wszystkie aspekty, jakie wiążą się z takim trybem pracy - tłumaczy Agnieszka Pawelska z biura prasowego Polskiej Grupy Energetycznej.


Dodatkowo największy
producent energii w Polsce powołał m.in. zespół kryzysowy, który zbiera
informacje ze wszystkich spółek w Grupie, monitoruje na bieżąco sytuację w
poszczególnych spółkach i podejmuje stosowne działania.
W pomoc przy tworzeniu "koszar" zaangażowały się zresztą i spółki prywatne. Przykładowo Ikea poinformowała, że w ramach darowizny przekazała łóżka oraz pościel do tymczasowych miejsc noclegu dla pracowników elektrowni, elektrociepłowni i rafinerii. - W związku z kryzysem wywołanym epidemią koronawirusa kluczowe jest również wsparcie dla zakładów odpowiedzialnych za zapewnienie w Polsce m.in. nieprzerwanych dostaw energii - podała spółka.
Póki co przeważa prewencja
Pamiętajmy,
że skoszarowanie to jednak wariant skrajny. Spółki energetyczne stosują obecnie
bardziej konwencjonalne metody walki z wirusem jak mierzenie temperatury,
ankiety na temat stanu zdrowia, maski, rękawice, płyny dezynfekujące, praca
zdalna, czy odpowiedzie zarządzanie rotacją pracowników.
- Nieprzerwanie w trybie 24/7 nadzór nad całą elektroenergetyczną siecią dystrybucyjną sprawują służby ruchowe i techniczne Tauron Dystrybucja. Pracownicy spółki podzieleni pozostali na stałe zespoły bez możliwości rotacji pomiędzy nimi. Tauron Dystrybucja ograniczył też zaplanowane prace. Pracownicy spółki dokonują odczytów liczników oraz innego rodzaju prac tylko w sytuacji, gdy licznik znajduje się w miejscu ogólnodostępnym, a jego obsługa nie wymaga wejścia do lokalu mieszkalnego. W pozostałych przypadkach Spółka prosi klientów o podawanie stanu licznika. Obsługa techniczna układów pomiarowo-rozliczeniowych wewnątrz lokali będzie prowadzona w przypadkach awaryjnych, dotyczących braku zasilania - tłumaczy Łukasz Zimnoch. W Tauronie mocno wzrosła liczba maili, telefonów, a także ruch na stronie obsługującej klientów.
KGHM utrzymuje ciągłość produkcji
W spółkach wydobywczych, takich jak np. KGHM, również chcą utrzymać ciągłość produkcji. Oprócz standardowych działań, zmniejszono liczbę osób zjeżdżających w klatkach, zwiększono ilość zjazdów w szybach, a autobusy i busy dowożące pracowników do oddziałów są na bieżąco odkażane. Spółka czeka na kamery termowizyjne, które pozwolą odsiać pracowników z temperaturą powyżej 38 st. na wejściu do zakładu (obecnie testy przeprowadzane są standardowym termometrem bezdotykowym).


Warto dodać, że u 8 pracowników KGHM-u już wykryto wirusa. - Zgodnie z procedurą obowiązującą w całej Grupie, niezwłocznie zawiadomione zostały wszystkie osoby, które miały bezpośredni kontakt z zarażonymi pracownikami. Osoby te zostały zobowiązane do kwarantanny oraz kontaktu ze służbami sanitarnymi - słyszymy w departamencie komunikacji lubińskiej spółki. KGHM na braki i przestoje jednak nie narzeka. - Kopanie pracują normalnie - zapewnia spółka.
Dla kopalni wstrzymanie wydobycia to katastrofa
Przestojów nie ma też w Bogdance, która jednak także wprowadziła szczególne środki ostrożności. - Do najważniejszych rozwiązań należy ograniczenie skupisk ludzi pracujących pod ziemią. Nasze zdolności produkcyjne nie uległy zmianie, widzimy natomiast ograniczenia popytu na energię elektryczną, które pośrednio wpływa na zapotrzebowanie na nasz produkt - mówił w poniedziałek prezes spółki Artur Wasil. Jak dodał, w przypadku zmniejszenia zapotrzebowania na węgiel, spółka może ograniczyć koszty poprzez rezygnację ze zlecania prac w weekendy.
W kontekście całego górnictwa warto dodać, że kopalnie to też zasoby strategiczne, których nie można od tak zatrzymać. I nie chodzi tu tylko o dostawę węgla dla elektrowni. Dla większości kopalni przestój byłby niemożliwy z powodu przede wszystkim pracy górotworu. Istnieją też zagrożenia wodne, metanowe, pożarowe etc. Dłuższe wstrzymanie prac to dla kopalni w najlepszym wariancie znaczące pogorszenie bezpieczeństwa, w najgorszym konieczność jej całkowitej likwidacji. Stąd spółkom zależy na utrzymaniu ciągłości.
JSW narzeka na wydobycie i transport
Na poziom produkcji narzeka inna wydobywcza spółka - JSW. Spółka m.in. zmieniła organizację czasu pracy we wszystkich kopalniach i wprowadziła od 23 marca 2020 roku trzyzmianowy system pracy w miejsce czterozmianowego, w celu maksymalnego ograniczenia kontaktów pracowników. - Zmiana organizacji pracy, jak również duży poziom absencji sięgający powyżej 30 proc. miały wpływ na poziom produkcji węgla, który w ujęciu tydzień do tygodnia spadł o około 40 proc. - napisano w komunikacie. Jastrzębianie narzekają także na dostępność transportu kolejowego oraz morskiego.


- W ocenie zarządu spółki, spadek produkcji nie ma jednak wpływu na gotowość JSW do bieżącej realizacji zawartych kontraktów handlowych, w tym również dostaw węgla do koksowni należących do grupy JSW, ponieważ zapasy węgla pozwalają na bieżącą realizację tych kontraktów. Podobnie poziom produkcji i zapasy koksu są wystarczające do wykonania kontraktów w segmencie koksowym - dodano.
Norweskie zarządzenia opóźnią inwestycję Lotosu
Sztab kryzysowy działa także w Lotosie, a więc przedstawicielu innej strategicznej branży - rafineryjnej. Jego członkowie regularnie uczestniczą w telekonferencjach i wypracowują wytyczne. - Zmieniliśmy organizację czasu pracy i zmniejszyliśmy ruch osobowy tam, gdzie było to możliwe. Ograniczyliśmy kontakty międzyludzkie oraz obieg dokumentów. Aby zabezpieczyć pracowników obsługujących instalacje produkcyjne, wprowadziliśmy ograniczenie dostępu do niektórych budynków. Zwiększyliśmy zaopatrzenie w środki dezynfekujące - tłumaczy w rozmowie z Bankier.pl Jan Majewski, prezes zarządu Grupy Lotos.
Koronawirus odbije się jendak na planach inwestycyjnych spółki, szczególnie dotyczących norweskich złóż węglowodorów. Opóźnieniu ma ulec strart wydobycie ze złoża YME. - Czas trwania przebudowy platformy "Maersk Inspirer", która zgodnie z Planem Zagospodarowania Złoża będzie służyła wydobyciu węglowodorów na YME ulegnie istotnemu wydłużeniu w następstwie zarządzenia władz norweskich, które skutkuje koniecznością rezygnacji z pracowników pochodzących spoza Norwegii - tłumaczyli pod koniec marca przedstawiciele Lotosu.