
Banki centralne kontynuują potężne programy wspierania gospodarki poprzez skup aktywów i zwiększanie podaży pieniądza. Główne cele tych programów są dwa. Po pierwsze, jest to zapewnienie dużej płynności na rynku obligacji skarbowych, aby rządy mogły zadłużać się po niskich kosztach. Po drugie, jest to budowanie muru ochronnego dla sektora finansowego, by nie upadł pod ciężarem ewentualnych turbulencji finansowych i nie ograniczył finansowania gospodarki.
Pytanie, co z inflacją? Na razie paradoksalnie niektóre kraje mają większy problem ze zbyt niską, a nie zbyt wysoką dynamiką cen. Dotyczy to szczególnie krajów strefy euro.
W czwartek Europejski Bank Centralny ogłosił zwiększenie programu skupu obligacji z 1,35 do 1,85 biliona euro, czyli – dla zobrazowania wielkości, o jakiej mowa – z ok. 12 do ok. 16 proc. PKB strefy euro. Bank skupuje zarówno papiery skarbowe jak i korporacyjne. Jednocześnie EBC zapewnił dodatkowe wsparcie płynnościowe dla banków komercyjnych w celu podtrzymania akcji kredytowej.

Decyzja była powszechnie oczekiwana, nie wywołała więc dużych zmian na rynkach finansowych. Generalnie rynki funkcjonują przy założeniu, że banki dostarczą tyle pieniądza, ile będzie potrzebne do zapobiegania panikom finansowym.
Niektórzy ekonomiści krytykują taką politykę, wskazując, że jest to wspieranie niewypłacalnych podmiotów – firm, rządów i gospodarstw domowych. Zdecydowana większość ekspertów popiera jednak działania banków centralnych, podkreślając, że w czasie kryzysu epidemicznego odróżnienie podmiotu wypłacalnego od niewypłacalnego jest praktycznie niemożliwe. Kryzys epidemiczny jest przede wszystkim kryzysem płynnościowym, a nie kryzysem strukturalnym, generującym trwały spadek zdolności do spłacania długów. Gdyby rządy i firmy nie otrzymały takiego wsparcia, panika na rynku położyłaby podmioty zarówno chore jak i zdrowe i wypłacalne.
Znacznie ciekawsze pytanie dotyczy potencjalnych konsekwencji dla inflacji. Rosnące aktywa banków centralnych wywołują obecnie mocny wzrost podaży pieniądza, ponieważ pieniądz bazowy, którym płacą banki centralne za skupowane obligacje, „wlewa się” do gospodarki. Dzieje się to różnymi kanałami, a przede wszystkim poprzez rosnące zadłużenie publiczne (bank centralny kupuje obligacje od banku komercyjnego, a ten kupuje nowo emitowane obligacje od rządu zasilając jego rachunki – tak powstaje pieniądz; pieniądz to są bowiem w 90 proc. rachunki w bankach komercyjnych).
Wysoka inflacja mogłaby się pojawić wtedy, kiedy rosnący popyt konsumpcyjny przewyższyłby możliwości wytwórcze firm. Czyli nowy pieniądz wywołałby chęć zakupową, której firmy nie byłyby w stanie zaspokoić poprzez dostarczenie nowych produktów na rynek. Inne ryzyko dla inflacji jest takie, że długi urosną do tak wysokich poziomów, iż podmioty gospodarcze stracą wiarę, że bank centralny będzie kiedykolwiek w stanie podnieść stopy procentowe – wtedy mógłby się pojawić problem z wiarygodnością polityki pięniężnej.
Wydaje się jednak, że od obu scenariuszy jesteśmy jeszcze daleko – na pewno do drugiego. Co więcej, prognozy EBC pokazują, że inflacja jeszcze przynajmniej do 2022 roku będzie znacznie poniżej 2 proc., czyli celu inflacyjnego. Strefa euro ma więc raczej wciąż problem ze zbyt niską, a nie zbyt wysoką inflacją. W USA inflacja i oczekiwania inflacyjne są stabilne. Podobnie jest w Polsce. Wprawdzie u nas inflacja wynosi ok. 3 proc., ale jest to wciąż blisko celu inflacyjnego NBP.
Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.
Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela. Sprawdź na: https://spotdata.pl/ogolna.
