Wyszukują poszkodowanych w wypadkach samochodowych, rodziny osób zmarłych, ofiary błędów medycznych. W ich imieniu walczą z ubezpieczycielami o jak największe odszkodowanie. A jeśli ci odmawiają, skarżą się na nich do organów nadzoru. Kulisy działania tzw. kancelarii odszkodowawczych zdradza pracownik jednej z nich.




Kancelarie zaciekle walczą z firmami ubezpieczeniowymi o odszkodowania. Kim są ci ludzie? To głównie wyszkoleni prawnicy czy niekoniecznie?
Pracownik kancelarii odszkodowawczej: W przypadku przedstawicieli handlowych zupełnie nie liczy się wykształcenie – bardziej cechy charakteru i odpowiednie predyspozycje. Jeśli chodzi o prowadzenie procesu likwidacji, to najlepiej, jeśli są to osoby w wyższym wykształceniem prawniczym, administracyjnym czy też innym, chociaż minimalnie powiązanym z prawem. W praktyce bywa różnie, czasem osoby pracujące w likwidacji mają średnie wykształcenie, ponieważ tak naprawdę liczy się zdobyte z czasem doświadczenie i wiedza.
ReklamaFirmy wypracowały już swoje standardy działania czy opierają się przede wszystkim na pomysłowości pracowników?
Istnienie i przetrwanie firmy odszkodowawczej, w ogromnym już natłoku tego typu firm, jest uzależnione od dostępności do informacji na temat osób poszkodowanych, posiadaniu wprawnych przedstawicieli pozyskujących klientów, likwidatorów i współpracującej kancelarii prawnej, do której przekazuje się sprawę, w przypadku gdy odszkodowanie uzyskane na drodze polubownej jest za niskie.
Jeszcze kilka lat temu trzeba było wyszkolić przedstawicieli i likwidatorów. Obecnie istnieją już na rynku pracy osoby z odpowiednim doświadczeniem zawodowym, które można zatrudnić bez większego szkolenia.
Więksi na rynku bezwzględnie zbierają więcej?


Mimo że duże kancelarie odszkodowawcze przewyższają małe większym potencjałem finansowym, dzięki któremu mogą tworzyć centra rehabilitacyjne i działać charytatywnie, zapewniając sobie dzięki temu reklamę, często to mała kancelaria zdoła uzyskać większe odszkodowanie. Firmy niebędące korporacjami mają dużo mniej spraw, dlatego też bardziej je szanują. Wycisną ze szkody każdą złotówkę, bo dzięki temu prowizja będzie wyższa. Duże kancelarie, z powodu natłoku spraw, którymi są zarzucane przez przedstawicieli, nie są w stanie dogłębnie poznać spraw.
Firmy, które posiadają już duży kapitał finansowy, mogą zainwestować w powstanie tzw. siatki sprzedaży – zapłacenie informatorom, gwarantując sobie dzięki temu szybki kontakt z poszkodowanym i wybór jak najlepszego klienta, czyli takiego, który przyniesie wysokie odszkodowanie. Mniejsze, bardziej ubogie kancelarie, których nie stać na informatorów, muszą zadowolić się mniejszymi szkodami, bardziej skomplikowanymi, które tak naprawdę pochłaniają więcej czasu na likwidację, a dają mniejsze odszkodowanie. Zdarza się, że do kancelarii trafia szkoda już częściowo zlikwidowana przez inną firmę, ale po głębszej analizie okazuje się, że ze sprawy można jeszcze wyciągnąć jakieś pieniądze.
Z tytułu jakiego rodzaju zdarzeń najczęściej udaje się wywalczyć dla poszkodowanego pieniądze?
Najczęściej z tytułu wypadków komunikacyjnych, ale w grę wchodzą także wypadki przy pracy, wypadki w szkole, błędy medyczne, upadki na drodze, wypadki w gospodarstwie rolnym.
Ile można ugrać?
Kwoty są naprawdę bardzo różne. Wszystko zależy od wielkości szkody. Odszkodowania wynoszą od kilku tysięcy za skręcenie kręgosłupa szyjnego do nawet kilkuset tysięcy złotych za dużo większe urazy. Niektóre szkody osiągają nawet sumę ubezpieczenia, czyli 2.500.000 euro, a od czerwca 2012 r. 5.000.000 euro. Niestety, mamy w tym przypadku do czynienia z osobą, która jest całkowicie sparaliżowana, bez szans na poprawę stanu zdrowia.
Ile kosztują klienta usługi tej branży?
Obecnie prowizja plasuje się na poziomie 20%, czasem mniej. Jeszcze kilka lat temu prowizje sięgały 30, 40, a nawet 50%. Na szczęście nagłośnienie sprawy przez media ukróciło tego typu proceder, chociaż obecnie nadal można znaleźć umowy, gdzie prowizja przekracza 20%.
Na niedawnym Insurance Forum 2013 kancelarie odszkodowawcze po raz kolejny ścierały się z firmami ubezpieczeniowymi. Jak współpraca na tej linii wygląda od środka?
Kancelarie odszkodowawcze życzyłyby sobie, aby towarzystwa ubezpieczeniowe traktowały je jak bufor w procesie likwidacji, który pomaga poszkodowanemu w uzyskaniu odszkodowania, a towarzystwu w prowadzeniu szkody, dostarczając mu gotowy komplet niezbędnej dokumentacji wraz ze sprecyzowanymi roszczeniami, czego potencjalna ofiara wypadku nie jest w stanie samodzielnie zrobić.


Jednakże nie da się ukryć, że kancelarie odszkodowawcze są zmorą towarzystw ubezpieczeniowych. To one uświadamiają społeczeństwo w zakresie praw do odszkodowania za wypadek, uszczuplając wynik finansowy zakładów ubezpieczeń. Dlatego towarzystwa, jeśli mogłyby, chętnie pozbyłyby się kancelarii. Biorą więc czynny udział w wyciąganiu na światło dzienne patologii istniejących w branży odszkodowawczej oraz pracach na temat prawnych regulacji działalności kancelarii.
Co roku w swoich sprawozdaniach Rzecznik Ubezpieczonych podkreśla, że zgłaszanych do niego skarg przybywa m.in. w związku z rozwojem branży odszkodowawczej. Zaskarżenie ubezpieczyciela do Rzecznika jakkolwiek opłaca się kancelarii odszkodowawczej?
Wystosowanie skargi do Rzecznika Ubezpieczonych ma sens przede wszystkim w przypadku, gdy zakład ubezpieczeń nie chce przyjąć odpowiedzialności za daną szkodę lub chce przyjąć ją w zmniejszonym zakresie. Nie da się ukryć, że towarzystwo jest przedsiębiorstwem, które dąży do uzyskania jak najlepszego wyniku finansowego, często kosztem poszkodowanych i ubezpieczonych. Zatem zdarza się, że towarzystwa odmawiają wypłaty części bądź całości odszkodowania, interpretując prawo w sposób korzystny dla siebie. Wtedy zasadne jest wystosowanie skargi do Rzecznika, którego zadaniem jest dbanie o prawa i interesy poszkodowanych i ubezpieczonych. Po takiej interwencji, gdy skarga jest poparta trafną argumentacją, towarzystwo często zmienia stanowisko.


Natomiast Doświadczenie mówi, że w przypadku opieszałości w prowadzeniu postępowania likwidacyjnego warto skierować skargę także do Komisji Nadzoru Finansowego. Może ona nakładać na towarzystwa kary finansowe, zatem po takiej interwencji zakłady ubezpieczeń szybko naprawiają swoje błędy.
Zasadna skarga z trafną argumentacją pozwala na oszczędzenie poszkodowanemu niedogodności związanych z procesem sądowym (w szczególności konieczności poniesienia niemałych kosztów), jak również jest pewnego rodzaju sposobem kancelarii odszkodowawczej na wyrobienie sobie renomy w towarzystwie.
I Rzecznik, i UOKiK sugerują, że sporo można zarzucić również przejrzystości umów, jakie kancelarie dają do podpisu klientowi. Wikła się go, uniemożliwiając odejście do konkurencji. Jakich haczyków powinni unikać klienci?
Najważniejsze, aby umowa kancelarii nie „ubezwłasnowolniała” poszkodowanego. Ważne jest, aby klient był poinformowany, iż zgodnie z prawem ma możliwość odstąpienia od umowy przed upływem 10 dni od daty jej podpisania bez podania przyczyny. Powinien widnieć także zapis, że w przypadku odstąpienia od umowy po upływie wyżej wymienionego terminu kancelaria odszkodowawcza może obciążyć klienta tylko kosztami rzeczywiście poniesionymi.
Kancelaria w umowie powinna także zobowiązać się do informowania swojego klienta o każdej podjętej przez siebie czynności oraz iż nie podejmie procesu sądowego i nie podpisze ugody bez uprzedniego uzgodnienia z poszkodowanym. Ważna jest wreszcie niewygórowana wysokość prowizji.
Po pierwszym boomie na rynku kancelarii odszkodowawczych część z nich się wykruszyła. Jest szansa na to, że firmy z tej branży jeszcze będą miały swoje 5 minut?
Owszem, część kancelarii odszkodowawczych się wykruszyła, ale i tak jest ich obecnie bardzo dużo, a wciąż otwierane są kolejne. Jeśli firma oferuje bardzo dobrą jakość usługi, popartą zadowoleniem klienta, to sadzę, że ma szansę na utrzymanie się na rynku.
Czytaj również część 1 wywiadu: "Im bardziej klient poszkodowany, tym lepiej"
Rozmawiała Malwina Wrotniak, Bankier.pl