Znane są ostatecznie wyniki niedzielnych wyborów do regionalnego parlamentu w landzie Meklemburgia-Pomorze Przednie. Wyraźne zwycięstwo odniosła SPD, a prawicowa, antyislamska Alternatywa dla Niemiec (AfD) wyprzedziła CDU, partię kanclerz Angeli Merkel.


Po przeliczeniu wszystkich głosów SPD uzyskała wynik 30,6 proc., AfD dostała 20,8 proc., a CDU 19 proc. Lewica uplasowała się na czwartym miejscu, zdobywając 13,2 proc. głosów. Do landtagu w Szwerinie nie wejdą Zieloni oraz neonazistowska NPD, dla których poparcie wyniosło odpowiednio 4,8 proc. oraz 3 proc. Poza parlamentem pozostanie też liberalna FDP z wynikiem 3 proc.
Frekwencja wyborcza wyniosła 61,6 proc.
Meklemburgią-Pomorzem Przednim od 10 lat rządzi koalicja SPD-CDU. Wynik uzyskany przez te dwie partie pozwala na kontynuowanie koalicji.
Istniejąca dopiero od trzech lat AfD po raz pierwszy zdystansowała partię kanclerz Angeli Merkel i to w kraju związkowym, w którym znajduje się jej okręg wyborczy do Bundestagu. Słaby wynik CDU i skokowy wzrost popularności AfD jest zdaniem analityków wynikiem protestu przeciwko polityce migracyjnej rządu w Berlinie. Prawicowa, antyislamska partia domaga się natychmiastowego zamknięcia granic dla imigrantów z krajów muzułmańskich. Partia uznaje islam za zagrożenie dla Niemiec i domaga się dymisji Merkel jako osoby odpowiedzialnej za politykę imigracyjną
Leżący na północnym wschodzie Niemiec, przy granicy z Polską, kraj związkowy Meklemburgia-Pomorze Przednie należy do najbiedniejszych landów niemieckich, jednak ostatnio rozwijał się w dobrym kierunku dzięki turystyce i eksportowi. Sondaże wskazywały, że większość mieszkańców jest zadowolona z sytuacji ekonomicznej i z pracy rządu.
W zeszłym roku do Niemiec przyjechało ponad milion imigrantów z zamiarem ubiegania się o status azylanta bądź uchodźcy. Do liczącej 1,6 mln mieszkańców Meklemburgii trafiło zaledwie kilka tysięcy obcokrajowców.
Media: "klęska Merkel", "masakra piłą mechaniczną"
O "klęsce" Merkel pisze "Spiegel online". Niedzielne wybory do landtagu Meklemburgii-Pomorza Przedniego były czymś więcej niż tylko wyborami w małym kraju związkowym, to było "głosowanie nad Merkel" - ocenia komentator Sebastian Fischer. "Na północnym wschodzie Niemiec burza protestu zepchnęła CDU na miejsce za AfD. Dla kanclerz to klęska" - czytamy w internetowym wydaniu "Spiegla".
Autor komentarza zaznacza, że Meklemburgia jest właściwie tak małym landem, iż w innej sytuacji niedzielne wybory byłyby "niemal bez znaczenia", jednak "te wybory były inne, gdyż w rzeczywistości były wyborami kanclerza lub, mówiąc bardziej precyzyjnie, głosowaniem nad Merkel".
"W Meklemburgii Merkel ma swój okręg wyborczy. Prawicowi populiści z AfD wywołali bunt w jednym z pokoi jej mieszkania, przekształcili wybory w plebiscyt przeciwko jej polityce migracyjnej" - pisze Fischer.
Zdaniem "Spiegla" Merkel znalazła się w podobnej sytuacji co Schroeder w 2005 roku. Ówczesny kanclerz musiał wyjaśnić swojej partii wprowadzone przez siebie reformy socjalne (Agenda 2010) i bronić się równocześnie przed Lewicą, która dzięki protestom przeciwko tym reformom stawała się coraz silniejsza - tłumaczy komentator.
Schroeder w obu przypadkach poniósł porażkę - przypomina Fischer. Jego zdaniem Merkel nie musi skończyć jak Schroeder, który w 2005 roku przegrał wybory. Wybory w Meklemburgii są "na razie klęską tylko jako polityczny symbol", stawką nie jest jeszcze fotel kanclerza - czytamy w "Spiegel online".
"Furia wyalienowanych (wyborców) skierowana jest nie przeciwko jednej partii - CDU, lecz przeciwko wszystkim" - pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Wyborcy AfD występują nie przeciwko uchodźcom "jako osobom, lecz przeciwko polityce, której uwarunkowań nie podzielają, której uczestników nie uznają za reprezentantów narodu i której instytucji na akceptują".
Zdaniem autora komentarza na postawę tej części wyborców składa się nie tylko hasło "Merkel musi odejść", lecz także awersja do związków z Zachodem. Odrzucany jest także kompromisowy charakter polityki, który ujawnia się w negocjacjach z Turcją, oraz globalizacja, której przejawami są porozumienia o wolnym handlu między UE a USA i Kanadą, TTIP i CETA.
"Kto uważa, że nie musi traktować poważnie tej furii, ten może się na niej wyłożyć" - konkluduje "FAZ".
Zdaniem "Sueddeutsche Zeitung" AfD korzysta z nastrojów, które sama wywołała, jednak jej sukces nie będzie trwały. W Meklemburgii-Pomorzu Przednim mieszka niewielu cudzoziemców i prawie nie ma uchodźców, a mimo to partia protestu przeciwko uchodźcom i polityce migracyjnej Merkel, jaką jest AfD, uzyskała w tym landzie duże poparcie - dziwi się autor komentarza Heribert Prantl. Mieszkańcy tego kraju związkowego "znają muzułmanów z opowiadań", ale agitacja przeciwko rzekomemu islamskiemu niebezpieczeństwu doprowadziła do wzrostu znaczenia AfD.
"W wyborach, których głównym motywem było poszukiwanie kozła ofiarnego, AfD udało się skierować wszelkie rozczarowania, niezadowolenie, gniew i pogardę przeciwko elitom i stworzonym przez nich warunkom, które w Meklemburgii, patrząc obiektywnie, wcale nie są takie złe" - pisze Prantl.
AfD czerpie siłę z protestu "przeciwko uchodźcom, przeciwko islamowi, przeciwko decydowaniu z zewnątrz i z lęków, które sama podsyca". Takie nastroje, opierające się na "nierealnej rzeczywistości", nie są jednak trwałe - ocenia komentator.
Jego zdaniem AfD dokonała "masakry piłą mechaniczną" systemu partii demokratycznych w Niemczech. Z CDU, SPD i Lewicy "wycięte zostały kawałki", co powoduje, że w wielu landach niemożliwe stały się koalicje dwupartyjne. Prantl uważa, że nie jest to żaden dramat, lecz raczej postulat pod adresem tak zredukowanych partii, by poprawiły komunikację z wyborcami. "AfD sieje strach, nie możemy pozwolić na to, by ten strach nas opanował" - przestrzega komentator "SZ".
"Czy kariera Angeli Merkel jako kanclerza dobiega końca?" - zastanawia się Gerd Appenzeller w "Tagesspieglu". Wybór AfD nie oznacza jego zdaniem głosowania na polityczną alternatywę, gdyż żadna partia nie wejdzie z tym ugrupowaniem w koalicję. Ale i bez tego prawicowe hasła funkcjonują - pisze komentator.
"Im bardziej partie reprezentowane w parlamencie przejmują polityczne hasła prawicy, licząc na to, że w ten sposób pokonają AfD, tym bardziej pozwalają one na politykę szczucia uprawianą przez ludzi pokroju Gaulanda czy Storch (Alexander Gauland i Beatrix von Storch - czołowi politycy AfD)" - ostrzega Appenzeller.
PAP/IAR