W tym przypadku już niestety nie Dracarys wymawiane przez Daenerys, a Caraxes przez księcia Deamona powinno zwiastować poważne kłopoty dla Netfliksa. "Ród smoka" zapowiada się jak stare dobre HBO, czyli plątanina intryg, skracania o głowy i innych scen "dla dorosłych".


Ten nietypowy sequel, który de facto jest prequelem, rozgrzał fanów. Ma też w przeciwieństwie do "Gry o tron" zaletę nie do przebicia - został zrobiony na podstawie skończonej już książki George'a R.R. "Gdzie są Wichry Wojny" Martina. Showrunnerzy mieli więc ułatwione zadanie, a przez to mogli się skupić na odtworzeniu fenomenu kulturowego, jakim była "Gra o tron". Widzowie, przyzwyczajeni do rzucania na głęboką wodę, już w pierwszym odcinku muszą się odnaleźć w zawiłościach politycznych i zbliżającym się wielkimi krokami kryzysie sukcesji w Królewskiej Przystani. Premierowy odcinek wprowadza bowiem na "dzień dobry" kilkanaście postaci, nie licząc smoków. Nie jest łatwo się w tym wszystkim połapać, zważając na fakt, że kazirodcze drzewo genealogiczne Targaryenów jest bardziej pętlą z imionami różniącymi się zaledwie jedną samogłoską. Mimo to widz jest w stanie zorientować się w intrydze (i to także taki, który wcześniej nie czytał "Ognia i krwi").
Three noble houses. One throne.
— House of the Dragon (@HouseofDragon) August 20, 2022
Sunday on @HBOMax. #HOTD pic.twitter.com/S9eZwEVt3m
Po 66 minutach, które zaserwowało nam HBO w Westeros, można stwierdzić, że zarówno Ryan Condal, jak i Miguel Sapochnik odwalili kawał dobrej roboty. Odcinek ma bowiem początek, rozwinięcie i zakończenie, a takiego porządku brakowało szczególnie w 8. sezonie "Gry o tron". Poważny minus stanowiły peruki - dzięki Nedowi Starkowi wiemy bowiem, że ród Smoka charakteryzuje się wręcz białymi włosami. A umówmy się - niewiele osób dobrze wygląda w takich kolorach. No i przemoc. W "Grze o tron" wypchnięcie Brana przez bądź co bądź rycerza Jamiego, który w ten sposób chciał ukryć swój kazirodczy związek z siostrą Cercei miało cel. W pierwszym odcinku "Rodu smoka" przemoc zdaje się być tylko przemocą dla samej siebie. Szokuje, ale okrucieństwem, a nie zaskakującymi motywami, z których wynika. Jednak te drobne potknięcia nie są w stanie zmienić całości obrazu, a więc powrotu ukochanego przez widzów uniwersum.
This Sunday. #HOTD pic.twitter.com/LRP6A1KXJ1
— HBO Max (@hbomax) August 18, 2022
Z danych wynika, że premiera prequela przyciągneła rekordową widownię - w HBO i HBO Max pierwszy odcinek obejrzało prawie 10 mln widzów, a dokładnie 9 986 000 (dane z czwartku 25.08). To rekord, jeśli chodzi o widownię pierwszego odcinka nowego serialu stworzonego przez platformę streamingową w historii. Jak zaznacza w Wirtualnych Mediach Agnieszka Niburska, PR director CE w HBO Max EMEA, oglądalnosć pierwszego odcinka przekroczyła wszelkie nasze oczekiwania. "Ród smoka" to zdecydowanie, jej zdaniem, największa premiera w historii HBO Max w Polsce, bijąca wszelkie poprzednie rekordy nowych tytułów. Dla porównania warto wspomnieć, że pierwszy odcinek 8. sezonu "Gry o tron" zebrał przed srebrnym ekranem 17,4 mln widzów.
Netflix, oprócz pierwszej części 11. sezonu "The Walking Dead", 3. sezonu "He-mana i Władców Wszechświata" czy "Tekkena" na przełomie sierpnia i września nie zaplanował ważnych premier. Czyżby brał na przeczekanie euforię powrotu do Westeros?
Zarówno Netflix, jak i HBO Max usiłują utrzymać się na powierzchni. Zgodnie z doniesieniami "Vox" platforma "od smoków" w połowie sierpnia rozstała się z 70 pracownikami, co daje 14 proc. personelu. Jest to pierwsza, ale nie ostatnia fala zwolnień w Warner Brothers Discovery, które są rozłożone w czasie aż do jesieni. Kiedyś jedna z najpotężniejszych firm medialnych musi się skurczyć, by przetrwać. Ma 53 mld dolarów długu, a jej dyrektor generalny David Zaslav obiecał Wall Street, że znajdzie gdzieś 3 mld oszczędności. Tylko gdzie?
Przede wszystkim skończyły się "dobre pandemiczne czasy", w których Warner umieszczał wszystkie swoje filmy w HBO Max w dniu premiery w kinach. Później częściowo wycofał się, dodając im 45 dni karencji. Teraz wycofał się zupełnie z tej strategii.
Co więcej, najprawdopodobniej HBO Max będzie ponownie sprzedawane za pośrednictwem Amazona. Jak się okazało, to, że jest ich filmowo-serialowym konkurentem, nie jest wystarczające, by rezygnować z kolejnego kanału dotarcia do nowych klientów. Jak przyznaje jeden z dawnych szefów WarnerMedia: "musieliśmy być trochę szaleni, ale wiedzieliśmy, że nie będziemy tego robić w nieskończoność. Myślę, że teraz można się odrobinę cofnąć".
Netflix też nie ma za różowo. Jego akcje, które jesienią ubiegłego roku wzrosły do 700 dolarów, teraz spadły o połowę. Rekordowy wzrost popularności zdaje się kończyć. Wall Street, która wcześniej zachęcała inne firmy medialne do przejęcia strategii Netfliksa, którą można określić "najpierw wzrost, później zyski", chce teraz, by ją zmienić (ta zasada zdaje się nie dotyczyć Amazona i Apple'a. Imperium Bezosa właśnie wydało 1 mld dolarów na swoją "Grę o tron", czyli "Władcę Pierścieni: Pierścienie władzy"). Wracając do Netfliksa - ten ruch oznacza zwolnienia, dodawanie reklam do tańszych abonamentów oraz - niestety dla widzów - koniec z coraz większymi budżetami na treści.
Czy oglądamy właśnie zmierzch platform streamingowych, jakie znaliśmy do tej pory? Z kuluarowych plotek wynika, że już w przyszłym roku HBO Max połączy usługę przesyłania strumieniowego z Discovery. W związku z tym obok siebie staną "Gra o tron", "Wataha", "Dr Pryszczylla" i "Shark Week: Jackass kontra rekiny". Oferta platform coraz bardziej przypomina TV ze swoim od Sasa do lasa, wracając do czasów, w których, by dostać w tv kablowej HBO, trzeba było wykupić milion innych o przeróżnym profilu.
Naciągają swoiste żniwa dla fanów fantasy. Do "Rodu smoka" należy dodać wypuszczony wcześniej przez Netfliksa "The Sandman" i mający premierę za dwa tygodnie "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" Amazona. Będzie to starcie tytanów. A jeszcze za węgłem czai się Disney+, które w tym układzie postanowiło wykupić stare dobre produkcje, tj. "Chirurdzy" ["Grey's Anatomy"], "Jak poznałem waszą matkę", "Z Archiwum X".
***
Popkultura i pieniądze w Bankier.pl, czyli seria o finansach "ostatnich stron gazet". Fakty i plotki pod polewą z tajemnic Poliszynela. Zaglądamy do portfeli sławnych i bogatych, za kulisy głośnych tytułów, pod opakowania najgorętszych produktów. Jakie kwoty stoją za hitami HBO i Netfliksa? Jak Windosorowie monetyzują brytyjskość? Ile kosztuje nocleg w najbardziej nawiedzonym zamku? Czy warto inwestować w Lego? By odpowiedzieć na te i inne pytania, nie zawahamy się zajrzeć nawet na Reddita.
aw