Minął ponad rok od walutowego szoku, który ponownie zwrócił uwagę polityków i mediów na problemy osób przywiązanych do kredytów we frankach szwajcarskich. Przez ten czas byliśmy świadkami prezentacji wielu pomysłów na rozbrojenie „walutowej bomby” grożącej setkom tysiącom kredytobiorców i sektorowi bankowemu. W rzeczywistości nie zmieniło się prawie nic.
Zainteresowanie problemem kredytów walutowych zwiększa się i zmniejsza wraz z kursem franka. W styczniu 2015 r. szwajcarski bank centralny zaszokował rynek finansowy decyzją o zerwaniu powiązania kursu tamtejszej waluty z euro. W Polsce frankowcy nagle znowu znaleźli się w centrum uwagi, chociaż od wielu lat coraz skuteczniej starali się zainteresować swoimi problemami opinię publiczną. Najważniejszym efektem „czarnego czwartku” była, po raz pierwszy, poważna dyskusja o możliwości uwolnienia rzeszy kredytobiorców od ryzyka walutowego.


W kolejnych miesiącach swoją wizję przedstawili kolejno przedstawiciele ówczesnej rządzącej koalicji, Związku Banków Polskich, Komisji Nadzoru Finansowego, parlamentarnej opozycji i organizacji skupiających klientów banków. Po wyborach parlamentarnych i prezydenckich wydawało się, że sprawa zmierza do rychłego zakończenia. Prezydent na początku stycznia 2016 r. przedstawił projekt ustawy. Okazał się on jednak tylko wizją pozbawioną porządnej analizy skutków i solidnego poparcia politycznego. Sprawdźmy, co oprócz nadziei pozostało frankowcom po ponad roku od walutowego wstrząsu.
Reklama
Najważniejsze wydarzenia dotyczące kredytów walutowych po „czarnym czwartku” |
|
---|---|
21 stycznia 2015 |
„Plan Jakubiaka” – szef KNF przedstawia pomysł rozwiązania kryzysu |
23 stycznia 2015 |
|
28 stycznia 2015 |
|
22 kwietnia 2015 |
Przedstawiciele grup kredytobiorców składają w Sejmie swój projekt |
8 lipca 2015 |
PO prezentuje założenia ustawy o restrukturyzacji kredytów walutowych |
4 września 2015 |
Senat wprowadza poprawki do ustawy – podział kosztów przewalutowania 50/50 |
10 września 2015 |
|
25 września 2015 |
Sejm przyjął ustawę o pomocy dla kredytobiorców znajdujących się w trudnej sytuacji finansowej |
5 listopada 2015 |
Projekt grupy kredytobiorców odrzucony przez kancelarię Prezydenta |
6 listopada 2015 |
|
15 stycznia 2016 |
|
Źródło: Opracowanie własne Bankier.pl |
Sześciopak z niepewnym terminem ważności
Prowizorka miewa zaskakująco długie życie. To powiedzenie śmiało można odnieść do propozycji, którą już w tydzień po „czarnym czwartku” przedstawił ZBP. Jej cel był bardzo doraźny – doprowadzić do sytuacji, w której raty spadną do poziomu bliskiego obciążeniom z grudnia 2014 r. W ramach tzw. sześciopaku mieściło się:
- uwzględnienie przez banki ujemnej stawki LIBOR przy wyliczaniu wysokości oprocentowania kredytów;
- zmniejszenie spreadu walutowego;
- elastyczne podejście do wydłużania terminu spłaty lub zawieszania spłat raty kapitałowej;
- rezygnacja z żądania nowego zabezpieczenia oraz ubezpieczenia kredytu wobec kredytobiorców terminowo spłacających raty kredytowe;
- umożliwienie kredytobiorcom bezprowizyjnej zamiany waluty kredytu po kursie równym średniemu kursowi NBP;
- uelastycznienie zasad restrukturyzacji kredytów hipotecznych.
Program miał obowiązywać do końca 2015 r., a więc z założenia był zestawem krótkoterminowych działań obliczonych na uspokojenie nastrojów kredytobiorców. Banki wdrażały go w różnym terminie i nie zawsze w całości. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zobowiązał się do śledzenia tego, jak banki traktują zalecenia ZBP i przez kilka miesięcy dość regularnie publikował zestawienia w swoim serwisie internetowym. Jednak później zapał urzędu się wyczerpał – ostatnia analiza UOKiK datowana jest na listopad 2015 r.
W międzyczasie urząd wszczął postępowania przeciwko bankom, które w sytuacji, gdy ujemny LIBOR po zsumowaniu z marżą dawał wynik ujemny, wprowadzały własne reguły kredytowej arytmetyki (np. stosowały zerowe oprocentowanie). Pierwsze decyzje ogłoszono jednak dopiero w styczniu 2016 r. ING Bank Śląski zdecydował się dobrowolnie zmienić praktyki, a mBank zapowiedział odwołanie, ale jednocześnie postanowił rozpocząć wypłatę klientom świadczeń obniżających kapitał.
Z punktu widzenia kredytobiorców rekomendacje ZBP przyniosły namacalne, ale nie przełomowe skutki. Spłacający zobowiązania w złotych korzystają z nieco obniżonego spreadu, a grupa, która zaciągała kredyty na wyjątkowo korzystnych warunkach, cieszy się „ujemnym oprocentowaniem”. Cieszyć może także obietnica powstrzymania się od żądania dodatkowych zabezpieczeń, chociaż i tak wielu klientów płaci w różnej postaci (wyższej marży, UNWW) za fakt, że ich dług wyrażony w złotych przez ostatnie lata rósł, a nie spadał.
Sześciopak nie dotykał w żaden sposób najważniejszej w długim terminie dla kredytobiorców kwestii – przywiązania do nieruchomości obciążonych narosłym wraz ze wzrostem kursu franka długiem. Co więcej, jest to program dobrowolny, czasem realizowany wybiórczo, z ograniczonym terminem ważności. ZBP oficjalnie nie ogłosił przedłużenia okresu obowiązywania pakietu. Sytuacja jest zatem niejasna – tylko od banków zależy, jak długo będą trzymać się dotychczasowych zasad. Na razie niektóre instytucje wprost zadeklarowały kolejny termin (np. Bank BPH do połowy 2016 r.), a inne nie chwalą się swoimi decyzjami.
1500 zł przez 18 miesięcy, czyli wsparcie kredytobiorców w kłopotach
Za owoc „czarnego czwartku” uznać można także ustawę tworzącą Fundusz Wsparcia Kredytobiorców. Od połowy lutego 2016 r. osoby mające trudności w spłacie kredytu mieszkaniowego mogą zwrócić się do swojego banku z wnioskiem o pomoc. Wsparcie będzie wypłacane maksymalnie przez 18 miesięcy, a jego kwota nie może przekraczać wysokości raty zobowiązania, maksymalnie 1500 zł.
Ustawa nawiązuje do pomysłu, który zrealizowano już w 2009 r. Wówczas pomoc pochodziła ze środków Funduszu Pracy, teraz – ze składek banków. Idea jest jednak podobna. Kredytobiorca ma szansę na tymczasowe uwolnienie się od ciężaru spłaty długu, ale otrzymane wsparcie trzeba będzie zwrócić. Spłata zaczyna się w dwa lata po miesiącu ostatniej wypłaty, trwa maksymalnie 8 lat, a „pożyczka” nie jest oprocentowana.
Nowe prawo adresowane jest przede wszystkim do kredytobiorców, którzy mają przejściowe kłopoty ze spłatą długu. Nie zmienia ono zasadniczo sytuacji osób obciążonych kredytami mieszkaniowymi we franku, a w dodatku, podobnie jak doraźny sześciopak, ma z góry określony termin ważności. Wnioski będzie można składać do 31 grudnia 2018 r.
Na razie to tyle…
Po kilkunastu miesiącach dyskusji o różnych formach „przewalutowania” kredytobiorcy na razie otrzymali tylko dwa nowe rozwiązania. Jedno jest doraźne, obliczone na tymczasowe obniżenie kosztów obsługi długu i wygasające zapewne za kilka miesięcy, drugie daje nadzieję na wydostanie się z krótkoterminowych kłopotów z wypłacalnością, ale nie adresuje w żaden sposób problemu „przywiązania do nieruchomości”.
Frankowcy mogą oddać klucze. I co dalej?

Prezydencki projekt ustawy dotyczącej kredytów walutowych przewiduje możliwość pozbycia się przez kredytobiorcy nieruchomości w zamian za zwolnienie ze zobowiązania. Taki ruch może okazać się opłacalny dla wielu frankowców. Czy może jednak spowodować, że byli frankowcy staną się niemile widziani jako kredytobiorcy? - pisze Michał Kisiel.
Rozwój wydarzeń wokół prezydenckiego projektu ustawy sugeruje, że dalszych etapów prac może już nie być. Rząd wydaje się bardziej zainteresowany pozyskaniem środków z nowego podatku bankowego niż radykalnym rozwiązaniem problemu frankowców. W ostatnich dniach słychać coraz częściej o konieczności obrony stabilności sektora oraz o dobrowolności wszelkich zmian dotyczących kredytów walutowych. Chętnych do promowania prezydenckiej wizji nie widać. Jest bardzo prawdopodobne, że temat odejdzie w niepamięć. Do następnego walutowego wstrząsu.