Nadciśnienie tętnicze, depresja i wiele innych chorób cywilizacyjnych bierze swoje źródło z pracy w określonych warunkach. Praktycznie każdy ma stresującą pracę, wymagającego szefa, terminy do wykonania. Życie w ciągłym uzależnieniu od internetu, szybkie tempo i brak czasu na odpoczynek to tylko niektóre z przyczyn dewastacji naszych organizmów. Jednak w przeciwieństwie do pylicy, nie są to choroby zawodowe, a co za tym idzie – nie należy się z tego tytułu odszkodowanie z ZUS-u.
Wykaz chorób zawodowych znajduje się w załączniku do rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 30 czerwca 2009 r. Znajdziemy tam takie pozycje, jak pylica krzemowa, zaćma popromienna oraz zespół cieśni w obrębie nadgarstka. Osobom, u których odpowiedni organ stwierdził wystąpienie jednej z wymienionych w wykazie chorób, przysługuje jednorazowe odszkodowanie z ZUS. Pieniądze pochodzą ze składki na ubezpieczenie wypadkowe, które pobiera się od wynagrodzenia każdego pracownika zatrudnionego na podstawie umowy o pracę.
Skąd pieniądze na odszkodowania?
Składka ta obliczana jest na podstawie wskaźniku wypadków w danym przedsiębiorstwie. Jej podstawowa wartość dla firm zatrudniających do 9 pracowników wynosi 1,93%. Jednak jest ona wyższa w dużych przedsiębiorstwach budowlanych a niższa dla pracowników urzędów, biur, itp. Jeżeli zatrudniony ulegnie wypadkowi w zakładzie pracy nie ze swojej winy, to otrzyma odszkodowanie.
Problem jest z chorobami zawodowymi. Nie ma profesji, która nie powoduje uszczerbku na zdrowiu. Jednak tylko niektóre są „promowane” na liście. Wytłumaczenie wydaje się oczywiste – znajdują się na niej tylko te schorzenia, których przyczyna nie budzi żadnych wątpliwości. Trudno powiedzieć, czy zestresowany pracownik z nadciśnieniem nabawił się choroby w zakładzie pracy, a nie w domu. Innymi słowy, jeśli chcesz otrzymać odszkodowanie, to musisz udowodnić, że zachorowałeś w pracy.
Łukasz Piechowiak
Bankier.pl
