REKLAMA

Mit mocnego dolara oraz iluzja silnego euro

Krzysztof Kolany2010-06-15 12:00główny analityk Bankier.pl
publikacja
2010-06-15 12:00
Eurodolar poniżej 1,20$ (najniżej od czterech lat) wzmocnił powtarzany od lat frazes o „silnym dolarze”. Jednakże bardziej zasadne byłoby mówić o słabości euro, a nie o sile dolara. W ostatecznym rozrachunku obie waluty są jednak równie ryzykowną formą przechowywania oszczędności i obie systematycznie tracą siłę nabywczą.

Od grudnia dolar zyskuje na wartości względem większości najważniejszych walut świata. Euro straciło ponad 20%, funt osłabł o 13,5%, a dolar australijski o 14%. Względem japońskiego jena amerykańska waluta zyskała 7,6%, ale wobec dolara kanadyjskiego straciła 3,4%. „Zielony” zyskał za to 15,5% w stosunku do szwajcarskiego franka oraz 27% względem polskiego złotego (według notowań z 10. czerwca. Wszystkie zmiany liczone względem lokalnych minimów/maksimów z listopada i grudnia 2009).

Aby ogarnąć cały ten galimatias par walutowych warto posłużyć się Indeksem Dolara (ang. Dollar Index) mierzącego zmianę wartości dolara w stosunku do koszyka najważniejszych płynnych walut świata. Choć koszyk ten w 57,6% składa się z euro, to jednak wykres indeksu dolara nie przypomina kursu EUR/USD.



Powyższy wykres ilustruje fakt, że w ujęciu historycznym dolar pozostaje względnie słaby. I choć jest najmocniejszy od marca 2009 roku, to trend wzrostowy natrafił na wyraźny opór, wsparty wskaźnikiem RSI sygnalizującym silne wykupienie. Tak więc obecna siła dolara jest w znacznej mierze pochodną słabości euro i może się okazać równie efemeryczna jak umocnienie „zielonego” na przełomie 2008/09.

Wspólne transatlantyckie słabości

Zarówno euro jak i dolar z fundamentalnego punktu widzenia są walutami słabymi i mają spory potencjał deprecjacyjny wobec walut krajów rozwijających się oraz państw surowcowych. Niemal zerowe stopy procentowe po obu stronach Atlantyku w normalnych warunkach powinny skutecznie zniechęcać do lokowania gotówki zarówno w euro jak i w dolarze. Jednakże czasy nie są normalne, a każda z głównych walut świata ma istotne powody, by w długim terminie wyraźnie tracić na wartości. W przypadku euro kluczową niewiadomą jest przyszłość unii walutowej jako takiej. Niemal w każdej chwili któryś z 16 krajów posługujących się wspólnym pieniądzem może z niego zrezygnować i powrócić do waluty narodowej. Choć taki scenariusz jeszcze pół roku temu wyglądał nieprawdopodobnie, to teraz jest jak najbardziej realny. I nie chodzi tu o kraje peryferyjne, takie jak Grecja czy Portugalia, ale przede wszystkim o Niemcy, które są coraz bardziej niezadowolone ze słabującego euro i odczuwają pokusę powrotu do solidnej marki.

Drugim problemem Europy pozostaje kwestia nadmiernego zadłużenia rządów. Całkowity dług publiczny eurolandu podchodzi pod 80% i przyrasta w zastraszającym tempie. Do tego dochodzą nieuchronne procesy demograficzne. Starzejące się społeczeństwa korzystające z hojności przestarzałego państwa socjalnego wkrótce doprowadzą do galopującego wzrostu wydatków publicznych. W tej sytuacji jakaś forma bankructwa całego regionu (ładnie nazywana „restrukturyzacją długów”) wydaje się nie do uniknięcia.

Na tym tle Stany Zjednoczone prezentują się niewiele lepiej. Amerykanie mogą „poszczycić” się długiem publicznym w wysokości 13 bilionów dolarów, co stanowi 90% PKB największej gospodarki świata. Według Departamentu Skarbu w ciągu następnych 5 lat zadłużenie rządu zwiększy się do 19,6 bln dolarów. Dług USA w relacji do PKB jest najwyższy od 60 lat i w przypadku wzrostu inflacji lub stóp procentowych najprawdopodobniej doprowadzi do niewypłacalności Stanów Zjednoczonych. Oczywiście nie ma raczej mowy o formalnym bankructwie w stylu argentyńskim (czyli odmowa wykupu obligacji). Amerykański dług po prostu zostanie skupiony przez Rezerwę Federalną, która zapłaci zań świeżo wydrukowanymi dolarami. Lawinowy wzrost podaży pieniądza, jaki nieuchronnie nastąpi wskutek monetyzacji publicznego długu, będzie skutkował dramatycznym spadkiem siły nabywczej amerykańskiej waluty. Ekonomiści proces taki nazywają hiperinflacją. Najprawdopodobniej będzie to koniec dolara jako waluty rezerwowej świata.

Gra pustego papieru

W tym sensie jakiekolwiek wahania kursów walutowych nie mają większego znaczenia i są tylko czysto spekulacyjną grą papierem bez pokrycia. Oczywiście wynik tej gry ma ogromne znaczenie dla światowej gospodarki, wpływając na opłacalność importu i eksportu, a zatem także na krótkoterminową koniunkturę w poszczególnych regionach globu. Ale dla długoterminowego inwestora szukającego bezpiecznej przystani dla swojego kapitału jest to bez znaczenia. Cóż nam przyjdzie z papierowych zysków, jeśli za nasze oszczędności będzie można kupić znacznie mniej dóbr niż obecnie? Sterty papierowego pieniądza jeszcze nikogo nie uczyniły bogatym.


Źródło: dane amerykańskiego Departamentu Pracy. Skala logarytmiczna. Lata 1982-84 = 1,00


Liczy się bowiem ilość towarów i usług, jakie możemy nabyć za jednostkę pieniądza. W roku 1913 sto dolarów amerykańskich kupowało 10-krotnie większy koszyk dóbr niż na początku lat 80. Ekspansja monetarna finansująca I Wojnę Światową zmniejszyła siłę nabywczą amerykańskiego pieniądza o 42% w ciągu zaledwie czterech lat. Od roku 1940 wartość dolara systematycznie malała. W roku 2000 studolarowy banknot kupował już tylko 5,7% tego, co 87 lat wcześniej. Obecnie studolarówka jest warta ledwie 4,6% tego, co przed rokiem 1914 oraz o 20% mniej niż dekadę temu.

Ten sam proces, zwany przez ekonomistów inflacją, dręczy także wszystkie pozostałe waluty świata. Na początku tysiąclecia stueurowy banknot stanowił równowartość przeszło 11 gram złota. Przez następne pięć lat euro reprezentowało stabilną siłę nabywczą równą mniej więcej 9-10 gramom złota. Proces deprecjacji wspólnotowej waluty nieprzypadkowo zbiegł się w czasie ze znaczącym wzrostem podaży europejskiego pieniądza. Dziś za sto euro można nabyć jedynie 3,1 gram złota, czyli o 72% mniej niż na początku stulecia. Ostatnie decyzje Europejskiego Banku Centralnego sprawią, że euro będzie tracić swą siłę nabywczą w równie szybkim tempie co amerykański dolar. Dywagacje na temat tego, która waluta będzie tracić szybciej, dla większości zwykłych inwestorów nie mają większego znaczenia.


Źródło: dane LBMA.


W ostatecznym rozrachunku inwestowanie stało się walką o utrzymanie siły nabywczej naszego kapitału. Cynicy skwitują tą konkluzję słowami lorda Keynesa, według którego „w długim terminie wszyscy będziemy martwi”. To oczywiście prawda. Chodzi jednak o to, abyśmy mogli skorzystać ze swoich oszczędności, zanim nastąpi koniec naszego krótszego terminu.

Krzysztof Kolany
Analityk Bankier.pl

Źródło:

Do pobrania

załącznikjpgzałącznikjpgzałącznikjpgzałącznikjpg
Krzysztof Kolany
Krzysztof Kolany
główny analityk Bankier.pl

Absolwent Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Analityk rynków finansowych i gospodarki. Analizuje trendy makroekonomiczne i bada ich przełożenie na rynki finansowe. Specjalizuje się w rynkach metali szlachetnych oraz monitoruje politykę najważniejszych banków centralnych. Inwestor giełdowy z 20-letnim stażem. Jest trzykrotnym laureatem prestiżowego konkursu Narodowego Banku Polskiego dla dziennikarzy ekonomicznych. W 2016 roku otrzymał także tytuł Herosa Rynku Kapitałowego przyznawany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Telefon: 697 660 684

Tematy
Miejski model Ford Puma. Trwa wyjątkowa wyprzedaż

Komentarze (14)

dodaj komentarz
~fgdfgdfg
według tych pismaków najlepsza inwestycja to akcje i nieruchomości. Śmiech na sali ale im zależy aby to szło bo ich mocodawcy wtedy będą mogli robić transakcje spekulacyjne. Złoto jest nie modne ale zapytajcie się żyda ( jak jakiegoś znacie ) w co inwestuje. Bankier jak i wiele portali kreuje fałszywą propagandę sztucznych walorów według tych pismaków najlepsza inwestycja to akcje i nieruchomości. Śmiech na sali ale im zależy aby to szło bo ich mocodawcy wtedy będą mogli robić transakcje spekulacyjne. Złoto jest nie modne ale zapytajcie się żyda ( jak jakiegoś znacie ) w co inwestuje. Bankier jak i wiele portali kreuje fałszywą propagandę sztucznych walorów która może być kontrolowana przez państwo.
~CARLOS.PB.
ZŁOTO JEST DO BANI.OD WYNALEZIENIA STALI,ALUMINIUM ITD. ZLOTO NADAJE SIĘ TYLKO NA ŚWIECIDEŁKA DLA ŻON BOGATYCH PAJACÓW.
~ki
eur-dol
byl na poziomach 0.8---1.6 i zalezy od tego co postanowia pejsaci taki kurs bedzie a wy czy my mozemy sobie tylko zakladac ile byc moze w tym roku
~xXx odpowiada ~CARLOS.PB.
to nie prawda, złoto jest potrzebne w przemyśle... ale od fundamentów jest daleko
infinum
Redaktor Kolany jako jeden z niewielu redaktorów Bankiera konsekwentnie pokazuje dziury w obecnych teoriach i praktyce ekonomicznej.
Brawa za upór i odwagę.

Merytoryczne artykuły pisane dziś, budują markę na przyszłość.
Tak trzymać.

Pozdrawiam
~xXx
ciekawe kiedy pajace dowiedzą się o destrukcji pieniądza i jej też nie zrozumieją
w obecnych waruknach złoto to zwykła bańka napędzana strachem
~vik
jezeli ty zwyzke zlota w dzisiejszych czasach nazywasz banka to okreslenie ciebie kretynem jest okresleniem pozytywnym
~xXx odpowiada ~vik
kolego długookresowy okres dynamicznej kreacji pieniądza się zakończył wchodzimy w fazę destrukcji pieniądza to oznacza że pieniądz jest palony a nie drukowany... taki pieniądz zyskuje a nie traci na wartości ale tego nie wiesz boś bez wyobraźni. Inna sprawa że wzrost wartości Ben kompensuje dodrukiem monetarnym, ale to jeszcze nie kolego długookresowy okres dynamicznej kreacji pieniądza się zakończył wchodzimy w fazę destrukcji pieniądza to oznacza że pieniądz jest palony a nie drukowany... taki pieniądz zyskuje a nie traci na wartości ale tego nie wiesz boś bez wyobraźni. Inna sprawa że wzrost wartości Ben kompensuje dodrukiem monetarnym, ale to jeszcze nie tłumaczy wzrostu wartości złota to tłumaczy panikę, która dopiero tłumaczy wzrost cen złota. bańka jak bańka kiedyś pęknie. trend is your friend
~koko
Dnia 2010-06-15 o godz. 13:07 ~xXx napisał(a):
> ciekawe kiedy pajace dowiedzą się o destrukcji pieniądza i
> jej też nie zrozumieją
w obecnych waruknach złoto to zwykła
> bańka napędzana strachem
Ceny zlota to zadna banka. Zloto zawsze mialo i ma ta sama wartosc, tak samo trudno bylo wydobyc zloto 100 lat
Dnia 2010-06-15 o godz. 13:07 ~xXx napisał(a):
> ciekawe kiedy pajace dowiedzą się o destrukcji pieniądza i
> jej też nie zrozumieją
w obecnych waruknach złoto to zwykła
> bańka napędzana strachem
Ceny zlota to zadna banka. Zloto zawsze mialo i ma ta sama wartosc, tak samo trudno bylo wydobyc zloto 100 lat temu jak i dzisiaj. To pieniadz tanieje. Przed 2020 zloto bedzie za 6tys usd (przynajmniej).
~xXx odpowiada ~koko
przeczytaj jeszcze raz to co napisałem powyżej

Powiązane: Waluty

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki