![]() |
Sorbona pracowała ponad swoje siły znaczną część swojego życia. Pewnego dnia zapadł wyrok: złamanie kości pęcinowej prawej przedniej nogi. Dodatkowo po zrobieniu zdjęć, okazało się, że rozwarstwienie kości sięgnęło półtora centymetra, zaś druga kość wbiła się klinem w tę przerwę. Koń nie miał praktycznie szans. Po dokładnej analizie złamania weterynarz zdziwił się, że Sorbona nie umarła wcześniej - z potwornego bólu. Uratowana przez życzliwego człowieka i fundacje spokojnie skubie trawę na nadodrzańskiej łące.
Celem organizacji pozarządowej jest ratowanie koni od rzezi oraz odbieranie ich nieodpowiednim właścicielom. Zwierzętom zapewnia się właściwą opiekę we wrocławskiej stajni oraz w innych zaprzyjaźnionych ośrodkach. Konie, w przeciwieństwie do ludzi, nie znają pojęcia egoizmu. Część z nich po przejściu odpowiedniej rehabilitacji i szkolenia sama pomaga w hipoterapii dzieci. Mięśnie osoby jeżdżącej na koniu pracują tak samo jak podczas pieszych wędrówek, dlatego też ta forma terapii jest niekiedy jedyną szansą dla niepełnosprawnych dzieci na podtrzymanie sprawności fizycznej. Konie natomiast nareszcie znajdują serdeczność oraz zainteresowanie u ludzi im życzliwych. Uczą się, że człowiek to nie tylko ból i cierpienie.
![]() |
3 lata temu Kasztana urodziła się z przeznaczeniem na rzeź. Nigdy nikt nie dał jej szansy, nigdy nie została przyjaźnie poklepana, nie znała weterynarza ani kowala. Zanim trafiła do fundacji nie miała swojego imienia - przecież nikt nie nazywa kotleta. Jest już bezpieczna.
Informacje o koniach potrzebujących pomocy trafiają do fundacji najczęściej za pośrednictwem maili czy telefonów osób, którym los zwierząt nie jest obojętny. Organizacja pozostaje również w kontakcie z „ludzkim” rzeźnikiem, który sprzedaje stowarzyszeniu konie po tzw. kosztach. Najczęściej daje on znać, gdy do jego zakładu trafia klacz źrebna, czyli spodziewającą się potomstwa. Właściciele niekiedy celowo sprzedają je w takim stanie do rzeźni, ponieważ koń staje się wtedy spokojniejszy, no i waży 20 kg więcej. Cena kilograma to około 7 złotych.
Alhambra była klaczą, która miała wszystko: najlepszą paszę, sławnych kowali i nieustanną opiekę weterynarza, dopóki startowała w wyścigach. Kiedy zaczęła mieć problemy z chodzeniem, nagle z oczka w głowie przerodziła się w uciążliwą, niechcianą kobyłę, którą chowano przed gośćmi, bo przestała być obiektem westchnień, zaś stała się wstydliwą tajemnicą. Kulejąca, trzymana całymi dniami w ciemnym boksie zrobiła się agresywna i złośliwa. Została w ostatniej chwili wykupiona przed ostatnią swą podróżą do rzeźnika. Obecnie zajmuje boks obok Kasztany.
![]() |
Finanse fundacji pochodzą z darowizn oraz 1% podatku, który każdy z nas może oddać wypełniając odpowiednią rubrykę w deklaracji podatkowej. Istnieje także możliwość adopcji konia, zarówno bezpośredniej, oznaczającej opiekę nad wybranym koniem w stajni oraz ponoszenie z tego tytułu wszystkich kosztów, jak i na odległość, która polega na przekazywaniu określonej kwoty pieniędzy co miesiąc na utrzymanie pupila. „Wirtualny właściciel” zostanie wymieniony z imienia i nazwiska na boksie konia oraz na stronie internetowej. Jednak należy zaznaczyć, że zwierzęta z fundacji wiele już przeszły. Jeśli ktoś szuka idealnego konia, to nie jest to odpowiednie miejsce. Jak na razie organizacja ta nie posiada żadnego Araba czy Andaluza, w zamian oferuje przywiązanie i miłość dwóch trzydziestoletnich koników, jednego niewidomego oraz innych ze złamanymi pęcinami i zerwanymi ścięgnami.
Ruter to roczny ogier śląski. Kiedy przyjechał do fundacji, nikt nie dawał mu żadnych szans. Cierpiał na przykurcz przedniej lewej nogi, który był tak dalece posunięty, że koń praktycznie nie był w stanie się poruszać. Operacja sfinansowana z datków udała się - Ruter rozrabia jak każda młoda istotka.
![]() |
Jak na razie Urząd Miasta nie był w stanie pomóc fundacji. Miejmy nadzieję, że niedługo się to zmieni, przecież nie chodzi tutaj tylko o konie, lecz także o dzieci. Spędzając czas ze zwierzętami, uczą się opieki. Pracownicy Centaurusa planowali zorganizować ferie zimowe w mieście dla najmłodszych. Niestety z powodu braku sponsorów nie udało się w pełni rozwinąć skrzydeł - może uda się zebrać więcej wolontariuszy i funduszy na wakacje.
Fundacja otrzymała telefon w sprawie konia, który cały zakrwawiony przebywał pod bramą jednej z polskich rzeźni. Właściciel zakładu pozostawił go tam na pewną śmierć, żeby zaoszczędzić sobie trudu zabijania. Koń męczył się ponad dwie doby. Próbował nawet uciec, resztką sił przebiegając pięć kilometrów. Jednak „młodzież” wracająca z dyskoteki, która znalazła go w środku lasu, pozostała bezduszna. Zadzwoniła nie do organizacji Centaurus (sprawa była na tyle głośna, że wiedziało już o niej całe miasteczko, które urządzało wycieczki, aby popatrzeć na umierające zwierze) ani na policję, lecz prosto do rzeźni. Ponownie przedsiębiorca położył konia na trawie tym razem za bramą zakładu, aby fundacja nie była w stanie mu pomóc bez włamania. Mimo usilnych starań nie udało się go uratować.
Nie należy przechodzić obok takich tragedii obojętnie.
![]() |
Dziękuję za ogrom pomocy i niezwykłą serdeczność, jaką uzyskałam od Ewy Mastyk i innych przedstawicieli Fundacji Cenaturus podczas pisania tego artykułu.
Agata Wojciechowska
FUNDACJA CENTAURUS
1% przekazany od 500 osób o najniższej płacy krajowej pozwoli uratować jednego konia. Nie zastanawiaj się długo – może czekają tylko na Ciebie |