Firmy pożyczkowe znalazły się w trudnym położeniu. Nie tylko ze względu na projekt ustawy forsowany przez resort sprawiedliwości, ale również z uwagi na dysonans komunikacyjny.
Z jednej strony chciałyby zapewnić swoich inwestorów, że obligacje zostaną spłacone bez względu na wszystko, z drugiej jednak muszą udowodnić, że jeśli projekt Ministerstwa Sprawiedliwości zamieni się w ustawę, nie będą w stanie zarabiać pieniędzy, a czasu na przemodelowanie biznesu dostają zbyt mało (vacatio legis przewiduje dwa tygodnie). Dla przypomnienia – poprzednią ustawę o działalności firm pożyczkowych tworzono dwa lata (teraz konsultacji branżowych nie było wcale), a vacatio legis wynosiło pół roku. Do redakcji Obligacje.pl docierają kolejne pisma i ekspertyzy w tej sprawie, według części z nich, firmy pożyczkowe być może byłyby w stanie uzyskać rentowność, gdyby limit dochodów ustalono na poziomie 40-45 proc. (w pierwszym roku), ale 20-proc. limit proponowany przez resort sprawiedliwości brzmi bardziej jak wyrok niż salomonowe rozwiązanie.
Inne opinie wskazują na liczne wady samej ustawy, która rozciąga np. limity wartości zabezpieczenia poza same umowy pożyczkowe. Co oznacza, że mogą one dotyczyć również zabezpieczeń obligacji, a przypomnijmy, że ich wartość nie będzie mogła przekraczać – w myśl projektu – wysokości zobowiązania powiększonego o odsetki maksymalne. Od razu można orzec, że jeśli taka ustawa opuści parlament i pałac prezydencki, dwa tygodnie nie wystarczą, żeby porozumieć się z obligatariuszami w sprawie zmiany warunków emisji obligacji. Pomijając fakt, że wartość zabezpieczenia może w takim układzie nie wystarczyć na pokrycie zobowiązań z obligacji, bowiem mogą być one oprocentowane powyżej definicji odsetek maksymalnych z ustawy antylichwiarskiej.
Sprawa jest poważna i dla firm pożyczkowych i dla właścicieli ich obligacji, wśród których są i instytucje finansowe i indywidualni inwestorzy, ale też dla ok. dwóch milionów klientów firm pożyczkowych, którzy wkrótce być może nie będą mieli się do kogo zwrócić po pieniądze. Można uznać, że „tym lepiej dla nich”, ale zapewne właściciele pustych kieszeni mogą mieć na ten temat inne zdanie. Nikt nie lubi, gdy decyduje się za niego.
Emil Szweda





















































