
Mimo trzech głosów za podwyżką stóp procentowych po środowej decyzji Fedu notowania eurodolara ruszyły w górę, ciągnąc za sobą kurs złota. Dolarowi nie pomógł nawet wzrost oczekiwań na podwyżkę w grudniu.
W czwartek o 8:30 euro wyceniano na 1,1225 dolara, czyli o 0,3% wyżej niż na zamknięciu środowych notowań. Przed wieczorną publikacją komunikatu FOMC kurs EUR/USD wynosił ok. 1,1159. Zatem od tego momentu euro zyskało względem dolara przeszło pół procent.
Słabnący dolar oraz brak podwyżki stóp w USA sprawiły, że dolarowa cena złota wzrosła z 1.325 do 1.333 USD za uncję w czwartek rano. W ten sposób kurs żółtego metalu doszlusował do 200-sesyjnej średniej kroczącej, poniżej której znalazł się miesiąc temu.
Reakcja rynków na wrześniowy komunikat z Rezerwy Federalnej jest dość zastanawiająca. Z jednej strony brak i tak mało prawdopodobnej podwyżki osłabił dolara oraz wzmocnił złoto i wyprowadził Nasdaq na nowy rekord wszech czasów.
Z drugiej strony zarówno treść komunikatu FOMC (w którym można doszukać się zapowiedzi podwyżki w bliżej nieokreślonym czasie), jak i aż trzy głosy (z dziesięciu) za podwyżką we wrześniu sugerują, że Fed jest gotowy podnieść stopy w grudniu. Implikowane z kontraktów terminowych prawdopodobieństwo grudniowej podwyżki wzrosło z ok. 54% do przeszło 58% - wynika z obliczeń FedWatch Tool.

Jednakże reakcja rynku może sugerować, że inwestorzy tracą wiarę w jakiekolwiek „jastrzębie” zapowiedzi banku centralnego Stanów Zjednoczonych. To nie dziwi tych, którzy obserwowali środową konferencję prasową Janet Yellen. Szefowa Fedu nie potrafiła przekonująco wytłumaczyć, dlaczego gospodarka USA z jednej strony jest w świetnej formie, ale z drugiej jest za wcześnie na drugą w ciągu dekady podwyżkę stóp. Pani Yellen kilkukrotnie użyła określenia „przegrzana” odnośnie do gospodarki USA, co przy dynamice PKB zbliżonej do 1% zakrawa na kpinę.

Równocześnie członkowie FOMC po raz kolejny obniżyli swoje oczekiwania względem pożądanego poziomu stopy funduszy federalnych w „dłuższym terminie”. Obecnie jest to zaledwie 3% - czyli poziom bardzo niski jak na historyczne standardy. Być może to właśnie ta subtelna różnica w rozkładzie „fedokropek” doprowadziła do tak jednoznacznie „antydolarowej” reakcji rynków.
Krzysztof Kolany
