Nowojorskie indeksy przerwały trwającą sześć dni wzrostową serię. S&P500 zaliczył pierwszy w 2018 roku spadek po tym, jak rozpoczął rok najsilniejszymi zwyżkami od 1987. Powodów do obaw dostarczyła wielka polityka, ale skala spadków była zaskakująco niewielka.


W środę na rynki finansowe trafiły informacje wagi superciężkiej. Co prawda były to newsy nieoficjalne, ale w normalnych warunkach mogące wywołać panikę wśród inwestorów. Najpierw Bloomberg poinformował, że według jego nieoficjalnych źródeł w Pekinie Chiny rozważają zmniejszenie lub nawet wstrzymanie zakupów amerykańskich obligacji skarbowych. To ewidentne ostrzeżenie dla Donalda Trumpa, który w kampanii wyborczej obiecywał wojnę handlową z Państwa Środka. I dziś Pekin zagroził, że w odwecie może użyć finansowej „opcji nuklearnej”.
Kilka godzin później agencja Reuters (także powołując się na nieoficjalne źródła) doniosła, że rząd Kanady jest przekonany, iż administracja Trumpa wycofa Stany Zjednoczone z układu handlowego NAFTA zapewniającego wolny handel pomiędzy USA, Kanadą i Meksykiem. Taki przeciek może być elementem taktyki negocjacyjnej zarówno władz Kanady jak i USA. Ale już sam powrót groźby rozpadu NAFTA powinien wywołać ciarki na plecach inwestorów.
Tak się jednak nie stało. Ani nagłówki o Chinach, ani o NAFTA nie były w stanie poważnie zaszkodzić amerykańskim indeksom, choć początkowo zaszkodziły dolarowi i obligacjom USA. Dow Jones, S&P500 i Nasdaq od początku środowej sesji odrabiały początkowe straty i w połowie dnia DJIA nawet wyjrzał ponad kreskę. Ostatecznie końcówka handlu przyniosła lekkie cofnięcie i straty głównych żadnego z trzech indeksów nie przekroczyły 0,15%.
W ten sposób DJIA, SP500 i Nasdaq przerwały trwającą sześć sesji wzrostową serię. Jednakże nadal znajdują się tuż poniżej rekordów wszech czasów. A także 20-30% wyżej niż rok temu, gdy także biły historyczne rekordy. W piątek na Wall Street rusza sezon publikacji wyników za czwarty kwartał. Według danych Reutera analitycy spodziewają się, że zyski spółek tworzących S&P500 wzrosną o 11,8% rdr.
Bardzo interesująca jest także sytuacja na rynku długu w USA. Rentowność amerykańskich obligacji 2-letnich sięgnęła dziś niemal 2% i była najwyższa od jesieni 2008 roku. Rentowność 10-latek zbliżyła się do maksimum z marca 2017 roku, docierając w pobliże 2,60%. Rosnąca rentowność oznacza spadek ceny obligacji. Dosłownie dzień wcześniej koniec trwającej trzy dekady hossy na amerykańskich obligacjach ogłosił znany finansista Bill Gross.
Krzysztof Kolany
























































