Projekt unii bankowej ma być ważnym krokiem na drodze do zażegnania kryzysu. Plan oparty jest jednak na wątłych fundamentach.

Źródło: Thinkstock
Po zapowiedzi skupu obligacji przez Europejski Bank Centralny teraz przyszła pora na realizację kolejnego etapu naprawy strefy euro. Niestety, propozycja unii bankowej nie wygląda na dotykającą sedna obecnych problemów.
Droga do kryzysu
Za dzisiejsze problemy odpowiada w dużym stopniu Europejski Bank Centralny. Po utworzeniu strefy euro frankfurcka instytucja prowadziła zbyt luźną politykę monetarną w stosunku do potencjału poszczególnych gospodarek.
|
» Unia bankowa: lepiej być pod tym parasolem |
Także regulacje systemu bankowego opracowane przez Komitet Bazylejski odegrały istotną rolę w doprowadzeniu do kryzysu. Przyjęte zasady narzucały zarządzanie ryzykiem w systemie bankowym nie tylko w Europie, lecz także w Stanach Zjednoczonych. Stosowanie identycznych praktyk doprowadziło do powszechności błędu.
Obowiązujące regulacje pozwalały oceniać greckie obligacje z wysokim ratingiem jako papier nieobciążony ryzykiem. Tym samym popyt na obligacje ze stosunkowo wysoką rentownością oraz niskim ryzykiem rósł dynamicznie. Taka sytuacja pozwoliła na przerost zadłużenia, niemożliwy bez takich, a nie innych regulacji systemu bankowego.
| »Saxo Bank: Czy unia bankowa to rzeczywiście lekarstwo? |
System bankowy, podążając za wysokimi ratingami, poszukiwał atrakcyjnych lokat kapitału, przez co wywołał bańki inwestycyjne na rynku obligacji oraz przy okazji na licznych rynkach nieruchomości w strefie euro.
Jeszcze więcej nadzoru
Podstawowe założenie unii bankowej to ujednolicenie zasad zarządzania bankami w całej Unii Europejskiej. Problem polega jednak na tym, że zasady funkcjonowania banków co do istoty są już takie same, gdyż krajowe nadzory opierają się na regułach bazylejskich.
Jeszcze więcej scentralizowanego oznacza jeszcze więcej błędnych rozwiązań wymyślanych przez nadzór, a następnie zgodnie z przepisami prawa powielanych przez system bankowy. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest pozwolenie bankom na popełnianie własnych błędów.
| »Danuta Huebner: Polska powinna wejść do unii bankowej |
Podobnie należy ocenić pomysł wspólnego gwarantowania depozytów. Jest to kolejne rozwiązanie wpisujące się w nową zasadę sprawowania nadzoru nad systemem bankowym, który nie pozwala podmiotom ponosić strat na zasadach rynkowych. Zbudowanie takiego systemu odbędzie się kosztem konserwatywnych banków, a korzystać z niego będą kredytodawcy prowadzący zbyt aktywną akcję kredytową, którzy ostatecznie powodują najwięcej problemów.
Kto ma nadzorować?
Podobnie nietrafiony jest pomysł włączenia do unii bankowej krajów spoza strefy euro, których wpływ na kluczowe decyzje byłby zapewne ograniczony. Polski sektor bankowy na tle europejskiego wygląda bardzo solidnie, gdyż nad Wisłą nie widzieliśmy w ostatnich latach upadających kredytodawców. Mimo kilku niebezpieczeństw na rynku nieruchomości oraz w sektorze budowlanym kondycja sektora pokazuje, że nasz nadzór spełnia swoje zadanie.
| »Unia bankowa, czyli Niemcy znowu płacą |
Tymczasem Europejski Bank Centralny nie radzi sobie z kryzysem oraz powiela błędy leżące u podstaw obecnych problemów. Trudno też oczekiwać, że nowe regulacje bazylejskie opracowywane przez Komitet Bazylejski zabezpieczą system bankowy przed błędną oceną ryzyka, gdyż przez ostatnie lata nie zdołały tego zrobić. Kto zatem ma kierować pracami nadzoru oraz budować jego podstawowe założenia?
Kryzys finansów publicznych już blisko dwa lata spędza sen z powiek europejskim politykom. Niestety, dotychczasowe działania nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Podobnie będzie zapewne z projektem unii bankowej.
Piotr Lonczak
Bankier.pl
p.lonczak@bankier.pl


























































