Prezydent Donald Trump bronił w poniedziałek swego dekretu ws. tymczasowego zakazu wjazdu do USA obywateli siedmiu muzułmańskich krajów, a winą za zakłócenia na amerykańskich lotniskach obciążył linie Delta Air Lines oraz demonstrantów.


Trump podkreślił też, że szef resortu bezpieczeństwa narodowego John Kelly zapewnia, iż wprowadzanie restrykcji dotyczących wjazdu do USA przebiega sprawnie.
"Tylko 109 osób z 325 tysięcy zostało zatrzymanych na przesłuchanie. Wielkie problemy na lotniskach były spowodowane przez awarię systemu komputerowego (linii ) Delta (...), demonstrantów i łzy senatora (Chucka) Schumera. Minister Kelly mówi, że wszystko idzie dobrze, z bardzo nielicznymi problemami. UCZYŃMY AMERYKĘ ZNÓW BEZPIECZNĄ!" - napisał Trump na Twitterze.
Dekret zawiesza do odwołania przyjmowanie uchodźców z Syrii, a uchodźców z innych krajów - na 120 dni. W tym czasie władze USA mają sprawdzić, z których krajów uchodźcy stanowią najmniejsze ryzyko. Dekret przewiduje także wstrzymanie przez 90 dni wydawania amerykańskich wiz obywatelom krajów muzułmańskich mających problemy z terroryzmem. Dotyczy to obywateli Iraku, Syrii, Iranu, Sudanu, Libii, Somalii i Jemenu.
Linie Delta Air Lines miały awarię systemu komputerowego w niedzielę.
Na lotniskach w wielu miastach USA trwały w niedzielę protesty przeciw prezydenckiemu dekretowi. Ok. 3 tys. demonstrantów zgromadziło się w sobotę wieczorem (czasu miejscowego) na terenie międzynarodowego lotniska w Seattle, skandując hasła: "Bez nienawiści, bez strachu, imigranci są tu mile widziani" oraz "Wpuśćcie ich".
Ponad 2 tys. osób, w tym znana aktorka Cynthia Nixon, zebrały też na międzynarodowym lotnisku JFK pod Nowym Jorkiem. Władze portu lotniczego usiłowały zapanować nad sytuacją, wstrzymując ruch pociągów kursujących do lotniskowych terminali, ale decyzja ta została cofnięta przez gubernatora stanu Nowy Jork, Demokratę Andrew Cuomo, który argumentował, że obywatelom należy zagwarantować prawo do protestowania.
Liczące od kilkudziesięciu do ponad 100 uczestników protesty odbywały się też w pobliżu lotnisk w innych miastach, m.in. w Denver, Chicago San Diego czy Portland. W San Francisco kilkuset demonstrantów zablokowało drogę wyjazdową z tamtejszego portu lotniczego, a w Los Angeles ok. 300 osób zorganizowało czuwanie przy świecach i weszło na teren jednego z terminali. W Dallas, w stanie Teksas, tłum początkowo kilkudziesięciu, a później kilkuset protestujących domagał się wypuszczenia na wolność osób zatrzymanych na lotnisku na mocy dekretu.
Dekret Trumpa ostro skrytykował m.in. lider demokratycznej mniejszości w Senacie Chuck Schumer. Wyraził on przekonanie, że restrykcje czynią Amerykanów mniej humanitarnymi i mniej bezpiecznymi. Zażądał od Trumpa unieważnienia tych restrykcji. Zapowiedział też złożenie przez Demokratów projektu ustawy uchylającej prezydencki dekret.
Merkel: Dekret Trumpa sprzeczny z ideą pomocy uchodźcom
Kanclerz Niemiec Angela Merkel ponownie skrytykowała zadekretowany przez prezydenta USA Donalda Trumpa zakaz wjazdu dla obywateli kilku państw z muzułmańską większością. Dekret jest jej zdaniem sprzeczny z ideą międzynarodowej pomocy dla uchodźców.
"Konieczna i zdecydowana walka z terroryzmem nie uzasadnia rzucania ogólnego podejrzenia na wszystkich ludzi określonej wiary, w tym przypadku wiary muzułmańskiej, lub określonego pochodzenia. Sposób postępowania jest moim zdaniem sprzeczny z fundamentalną ideą międzynarodowej pomocy dla uchodźców oraz zasadami współpracy międzynarodowej" - oświadczyła Merkel w poniedziałek przed rozpoczęciem konferencji prasowej w Berlinie z prezydentem Ukrainy Petro Poroszenko.
Szefowa niemieckiego rządu zaznaczyła, że urząd kanclerski i MSZ "robią wszystko co tylko możliwe", by wyjaśnić prawne położenie obywateli, szczególnie tych, którzy mają podwójne obywatelstwo. Berlin jest w ścisłym kontakcie z partnerami europejskimi - podkreśliła Merkel.
Jej rzecznik Steffen Seibert informował po raz pierwszy w niedzielę o krytycznym podejściu Merkel do działań podejmowanych przez Trumpa.
Kanclerz "jest przekonana, że nawet niezbędna, zdecydowana walka z terroryzmem nie uzasadnia rzucania ogólnego podejrzenia na ludzi konkretnego pochodzenia czy wyznania" - powiedział rzecznik.
Jak podkreślił, kanclerz wyraża ubolewanie z powodu dekretu i takie stanowisko przedstawiła podczas sobotniej rozmowy telefonicznej z Donaldem Trumpem.
Seibert przypomniał, że konwencja genewska w sprawie statusu uchodźców wymaga od społeczności międzynarodowej przyjmowania ludzi uciekających przed wojną ze względów humanitarnych. "Wszystkie państwa sygnatariusze są do tego zobligowane. Kanclerz mówiła o tej zasadzie prezydentowi USA we wczorajszej rozmowie" - dodał.
ONZ i Lekarze bez Granic przeciwko antyimigranckiemu dekretowi Trumpa
Wysoki komisarz Narodów Zjednoczonych ds. praw człowieka potępił w poniedziałek "brak wielkoduszności" w dekrecie antyimigracyjnym prezydenta USA Donalda Trumpa. Organizacja Lekarze Bez - Granic uznała, ze dekret naraża życie uchodźców na niebezpieczeństwo.
"Dyskryminacja oparta na narodowości jest zakazana przez prawa człowieka" - napisał na Twitterze Zeid Ra'ad Al Hussein, który bardzo rzadko wypowiada się w mediach społecznościowych.
W amerykańskim dekrecie "jest także brak wielkoduszności i marnuje on zasoby konieczne do walki z terroryzmem" - dodał wysoki komisarz.
Mająca swą siedzibę w Paryżu organizacja Lekarze bez Granic (MsF) uważa, że dekret Trumpa "skutecznie uwięzi ludzi w strefach wojennych i ich życie będzie narażone na niebezpieczeństwo".
MsF określiła dekret jako "nieludzki akt wobec osób uciekających ze stref działań wojennych".
(PAP)
az/ kar/