

Arabia Saudyjska zaakceptuje ceny ropy naftowej niższe od 90 dolarów za baryłkę – podają nieoficjalne źródła agencji Reuters. Jeśli te doniesienia się potwierdzą, niektórzy producenci ropy mogą mieć kłopoty ze zbilansowaniem swoich budżetów.

Od lipca ceny ropy naftowej spadają na łeb, na szyję. W poniedziałek notowania ropy Brent spadły do 88,40 USD za baryłkę, nieznacznie przebijając minimum z czerwca 2012 roku i osiągając najniższe wartości od 4 lat. Przez ostatnie 17 tygodni cena ropy Brent obniżyła się z ponad 115 do niespełna 89 USD za baryłkę, czyli o 23%.
Załamanie cen ropy wywołało nerwowe reakcje niektórych producentów. Władze Wenezueli, której budżet bilansuje się przy cenach rzędu 120 USD, już zaapelowały o obniżenie limitów wydobycia. W jeszcze gorszej sytuacji jest Iran, którego władze potrzebują aż 140 USD, aby „spiąć” tegoroczny budżet. Zaniepokojony jest Kreml, który planował budżet przy cenach rzędu stu dolarów za baryłkę.
„Jakie cięcia?” – miał odpowiedzieć reporterowi Reutersa przedstawiciel saudyjskich władz zapytany o możliwość obniżenia limitów wydobycia w ramach kartelu OPEC. Według pragnących zachować anonimowość informatorów Reutersa Arabia Saudyjska jest w stanie zaakceptować ceny w przedziale 80-90 USD za baryłkę nawet przez 2-3 lata.
Taka zapowiedź to na rynku ropy prawdziwa sensacja. Przez ostatnie lata Saudyjczycy konsekwentnie mówili o utrzymaniu cen rzędu stu dolarów za baryłkę. Paradoksalnie to sami Saudyjczycy mogą skorzystać na niższych cenach, które zablokują inwestycje w nowe (i drogie) moce wytwórcze, w tym na przykład w amerykańskie złoża łupkowe. Szacuje się, że przeciętny koszt wydobycia ropy z łupków w USA wynosi 76-77 USD za baryłkę.
Po drugie, obniżając ceny, arabscy szejkowie konkurują o klientów, wypierając z rynku droższych producentów. To efekt względnej obfitości surowca, do czego przyczynił się m. in. wzrost produkcji w Stanach Zjednoczonych, gdzie nafciarze osiągnęli największą produkcję od 28 lat. Po trzecie, kraje OPEC od lat nie przestrzegają wyznaczonych przez siebie limitów i w tym kontekście ewentualna decyzja o ograniczeniu produkcji mogłaby po prostu okazać się nieskuteczna.
Mówiąc o ropie nie da się uciec od wielkiej polityki, czyli o rosnącym napięciu i sankcjach gospodarczych na linii Rosja-Zachód. Arabia Saudyjska jest od lat sojusznikiem Stanów Zjednoczonych i potrzebuje wsparcia Amerykanów chociażby w walce przeciwko radykałom z Państwa Islamskiego. Tnąc ceny ropy Saudyjczycy mogą więc upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Jeśli oczywiście tegoroczna przecena ropy nie okaże się tylko tymczasowym fenomenem.
K.K./Reuters