Początek konkursu był niespodzianką. Z grona czterech oferentów wybrano niewielkiego producenta leków z Litwy – AB Sanitas. „Mysz połyka słonia” – napisaliśmy 18 listopada, informując o decyzjach urzędników. I nikt nie uznał tych słów za przesadę.
Minister negocjatorem
Prawdziwa bomba wybuchła jednak, gdy wyszło na jaw, że Sanitasowi doradzał Andrzej Mikosz, świeżo upieczony minister skarbu. Mikosz oznajmił, że nie będzie się wtrącał i proces prywatyzacji toczył się nadal. Sporym osiągnięciem Sauliusa Jurgelenasa, prezesa litewskiej spółki, było uzgodnienie pakietu socjalnego ze związkami zawodowymi. Z naszych informacji wynika, że zespół związkowców kierowany przez Ireneusza Oracza, szefa Solidarności, zrezygnował z premii i dodatkowych pensji. Dostali natomiast 10-letnie gwarancje zatrudnienia i zapewnienie, że wynagrodzenia nie zostaną obniżone w przyszłości. Obiecano im, że wprowadzą swojego przedstawiciela do zarządu firmy.
Wydawało się, że klamka zapadła, lecz Enterprise Investors ogłosił, że gotów jest zapłacić więcej za akcje Jelfy. W końcu minionego tygodnia porozumiał się także ze związkowcami, obiecując im tyle samo co Litwini. – Nasza oferta jest porównywalna do pakietu uzgodnionego przez związkowców z Sanitasa – twierdzi Ryszard Wojtkowski z Enterprise Investors.
Marchewka dla zarządu
To nie wszystko. Sławomirowi Kryszkowskiemu, prezesowi Jelfy, fundusz zagwarantował utrzymanie posady i – prawdopodobnie – dużo wyższe wynagrodzenie. Sanitas jest wyraźnie zaskoczony rozwojem wydarzeń. Czy miał uzgodnienia z zarządem Jelfy? – Prowadziliśmy rozmowy, ale nie możemy na razie ujawnić szczegółów – informuje biuro prasowe Sanitasa. Resort skarbu zapowiada, że ostateczne decyzje zapadną w najbliższych dniach. Na razie wezwał Sanitasa, żeby ten podbił swoją cenę. Taki krok już wcześniej deklarowali Litwini. Rozgrywka trwa. •
Słowo Polskie Gazeta Wrocławska
Łukasz Palka, Janusz Michalczyk























































