Ropa Brent mocno potaniała po tym, jak dzień wcześniej osiągnęła 2,5-letnie maksimum. Za to niesione podatkowymi nadziejami Dow Jones i S&P 500 wspięły się na nowe szczyty wszech czasów.


We wtorek ropa oddała to, co zyskała w poniedziałek. Surowiec typu Brent potaniał o 1,5 proc., do 63,81 dolarów za baryłkę. Notowania teksańskiej ropy WTI spadły o 0,9 proc., schodząc do 57,48 USD za baryłkę. Tak wysoka premia w notowaniach ropy Brent ponad WTI tłumaczona jest awaryjnym zamknięciem ropociągu w Szkocji, transportującego zwykle ponad 400 tys. baryłek wydobywanej spod dna Morza Północnego ropy Brent.
Rozterki handlujących ropą niewiele obchodziły inwestorów z rynku akcji, gdzie średnia przemysłowa Dow Jonesa po blisko półprocentowej zwyżce zameldowała się ze świeżym historycznym rekordem na wysokości 24 504,80 punktów. Szczyt z początku grudnia pobił także S&P 500, który we wtorek zyskał skromne 0,15 proc.
Od ponad roku hossa na Wall Street podsycana jest nadziejami na obniżkę podatków płaconych przez giełdowe korporacje. Kolejne zgniłe kompromisy w amerykańskim Kongresie przybliżają nas do finalizacji największej od ponad 30 lat reformy podatkowej w USA.
Według najnowszych doniesień opodatkowanie zysków korporacji (CIT) ma zostać zredukowane do 21 proc. lub 22 proc. z obecnych 35 proc. To co prawda więcej niż 15 proc. obiecywane przez prezydenta Trumpa w kampanii wyborczej, ale i tak spory zysk dla akcjonariuszy tych przedsiębiorstw, które nie łapią się na ekstra ulgi i zagraniczną optymalizację podatkową.
KK
























































