Poniedziałkowy poranek przyniósł dalsze osłabienie dolara w relacji do euro, co przy stabilnym kursie euro do złotego przełożyło się na silny spadek notowań amerykańskiej waluty na polskim rynku.


O 10:00 kurs dolara wynosił 4,6244 zł i był o 4,5 grosza niższy niż przed weekendem. To kontynuacja spadków z czwartku i piątku. Łącznie przez ten czas dolar potaniał o ponad 17 groszy – jeszcze w czwartek sięgał niemal 4,80 zł.
Przecena „zielonego” nie wynika z siły polskiego złotego, lecz z odbicia na parze euro-dolar. Kurs EUR/USD podniósł się do 1,019 wobec niespełna 0,99 obserwowanych jeszcze kilka dni temu. Były to wtedy najniższe notowania euro od 20 lat.
Tymczasem kurs euro do złotego pozostawał bez większych zmian i powyżej psychologicznej bariery 4,70 zł. Para euro-złoty od kilku dni bez powodzenia usiłuje przełamać linię 4,70 zł, co pozwoliłoby na zejście w okolice 4,65 zł.
ReklamaO ile w krótkim terminie złotemu sprzyja nagła poprawa nastrojów na rynkach finansowych oraz zwycięska ofensywa ukraińska w obwodzie charkowskim, to na dłuższą metę na większe umocnienie złotego nie pozwala sytuacja makroekonomiczna. Inflacja w Polsce pozostaje nieakceptowalnie wysoka i zapewne tak pozostanie jeszcze przez długi czas. Tymczasem nasze władze monetarne sygnalizują nadchodzący koniec cyklu podwyżek stóp procentowych, które nawet nie zbliżyły się w okolice zarówno bieżącej jak i oczekiwanej inflacji CPI.
Mamy więc głęboko ujemne realne stopy procentowe, abdykację władz monetarnych i mocno proinflacyjną politykę fiskalną rządu. W takich warunkach trudno o silniejszą walutę, a deprecjacja złotego jest reakcją na pogorszenie konkurencyjności polskiej gospodarki (wynikającą ze wzrostu kosztów produkcji na skutek droższej energii i wyższych kosztów prac).
KK